To naprawdę dziwne
uczucie gdy nagle jedna osoba w ciągu miesiąca zmienia twoje życie
na nowo. Uczy cię uśmiechać się szczerze, choć tak naprawdę nie
zna historii twego życia. Sprawia, że chcesz żyć na nowo i masz
dla kogo żyć.
Nim
się obejrzeli, minął miesiąc ich znajomości. Każdego dnia
spędzali ze sobą jak najwięcej czasu. Poznawali się i uczyli się
siebie nawzajem.
-Nienawidzę
cię!-jej krzyk połączony ze śmiechem rozniósł się po całym
mieszkaniu.-Jesteś niemożliwy! Uciekaj, nie chcesz wiedzieć, co ci
zrobię, jak cię dorwę...
-Jestem
tego ciekawy, bardzo- uśmiechnął się, opierając rękę na
poręczy od schodów.
-Kto
normalny wylewa na kogoś całe wiadro wody, wytłumacz mi to.
-Pomyślmy...
Ja!- odpowiedział jej entuzjastycznie.
-Pytałam
kto normalny-pokazała mu język, rzuciła ręcznikiem w jego stronę
i zniknęła za drzwiami łazienki, by zmienić przemoczone ubranie.
Bardal
był jednym z najbardziej pozytywnych ludzi, jakich poznała. Zmienił
jej podejście do życia. Każdego dnia była bardziej optymistycznie
nastawiona. Fakt, czasem chciała wrócić do domu, jednak jeden
uśmiech Andersa sprawiał, że te myśli pryskały jak bańka
mydlana, a ona cieszyła się, że ma kogoś takiego jak on i z
każdym dniem, chwilą coraz bardziej mu ufała.
U
niego było podobnie, każdego dnia sprawiała, że nawet ten
najgorszy dzień za sprawą jej śmiechu, czy słowa, jak
czarodziejskiej różdżki stawał się lepszy. Robił wszystko, co
mógł, by uśmiech z jej twarzy nie schodził. Uwielbiał to, gdy
cieszyła się z niektórych rzeczy jak mała dziewczynka. Sposób w
jaki na nią patrzył niektórzy określali jako zakochanie, jednak
on sam tego tak nie określał. Nie znał jej tak dobrze, by móc ją
pokochać po miesiącu. Być może zauroczył się w niej, lub lubił
ją bardziej, niż powinien, ale to na pewno nie była miłość.
-Jesteś
niemożliwy, gorszy, niż małe dziecko- pokręciła głową,
podchodząc do niego.- Nie wiem jak ja z tobą wytrzymuję, powinnam
dostać jakąś nagrodę- westchnęła.
-Mówisz
o mnie a sama nie jesteś lepsza-wywrócił teatralnie oczami.
-Zabawny
jesteś, naprawdę- uśmiechnęła się, odgarniając włosy i wyszła
przed dom, siadając na schodach. Po chwili dołączył do niej
Bardal.
-Porywam
cię dzisiaj- spojrzała na niego pytająco.- Na spacer po okolicy,
nie będziemy ciągle siedzieć u siebie w domu...
-Mi to
pasuje, siedzenie tutaj jest całkiem fajne. Cisza, spokój,
wspaniale. Nikt nie przeszkadza, a jak wyjdziesz się przejść,
mijasz masę ludzi, których nie znasz, to takie dziwne uczucie.
-No
chyba sobie żarty robisz- oboje się zaśmieli.- Idziesz i nie ma
dyskusji, nie masz szans, żeby mnie przekonać na swoją rację- tu
miał rację, za nic w świecie nie wygrałaby z nim.- Ogólnie to
znasz kogoś z tej okolicy, sąsiadów, czy coś?
-Nie,
tylko ciebie. Nie lubię zawierać nowych znajomości, to co mam
teraz wystarczy mi w zupełności, nie potrzebuję więcej-
uśmiechnęła się, po chwili zdając sobie sprawę z wypowiedzianych
przed chwilą słów.
-Wystarczam
ci w zupełności?- spojrzał na nią, lekko się do niej
przysuwając.
-Nie,
nie o to chodziło... - powiedziała z zakłopotaniem.- Chodzi o to,
że sama wolę spędzać czas, albo z jedną osobą, to wystarczy.
Nie pomyśl sobie, że cię nie lubię, lubię, bardzo lubię.
Uwielbiam spędzać z tobą czas, sprawiasz, że uśmiecham się sama
z siebie, nie z przymusu, dziękuję ci za to, naprawdę.
-Nie
masz za co, ja tylko jestem, nic szczególnego nie robię.
Każdego
dnia nabierała do niego coraz więcej zaufania. Opowiadała mu o
swoim dawnym życiu, pomijając kilka spraw, nie była na to gotowa,
jeszcze nie.
Być
może kiedyś ci o całej sobie opowiem, jeszcze nie teraz.
*
-Możesz
mi powiedzieć jakim cudem ty pokonujesz te schody, nie wspominając
o skoczniach mamucich... - westchnęła, pokonują stopnie ku
szczytowi Steinkjerbakken.
-Kondycja,
nic więcej. Poczekaj jeszcze trochę, a zaczniesz ze mną biegać i
już nie będziesz narzekać- uśmiechnął się.
Fakt,
faktem, wejść nie było łatwo, ale widok był niesamowity.
Oświetlone, nocne Steinkjer zapierało dech w piersiach. Może nie
wyglądało jak ogromne, amerykańskie miasta nocą, gdzie światła
tworzyły prawdziwe arcydzieło, ale norweska miejscowość w
połączeniu z górami była czymś niesamowitym.
-Wow-
wymsknęło się jej z ust. - Dziękuję, że mnie tu zabrałeś-
powiedziała siadając na najwyższym schodku.
-Nie ma
za co, od jakiegoś czasu chciałem ci to pokazać.
Przez
około godzinę rozmawiali na najróżniejsze tematy, od
najzabawniejszych momentów z ubiegłego sezonu, po nawet to jaki
mają ulubiony kolor. Blondynka oparła głowę na jego ramieniu. Na
pozór wyglądali w tamtym momencie jak para. Było między nimi coś
magicznego.
-Anders...-
powiedziała cicho.
-Tak?-
zapytał niepewnie.
-Jakie
jest twoje największe marzenie?
-Mam
dużo marzeń, zdobyć Kryształową Kulę, założyć szczęśliwą
rodzinę, zdobyć medal na Igrzyskach Olimpijskich, nieważne czy
złoty, srebrny, czy brązowy, medal z tak genialniej imprezy sportowy
dla sportowca jest czymś nie do opisania. Ciężko mi wybrać jedno
marzenie... A jakie jest twoje?
-Być
szczęśliwą-odparła.- Niby nic takiego, ale nie chodzi tu o zwykłe
szczęście, te które występuje chwilowo, pod wpływem impulsu.
Chcę być szczęśliwa z tego kim jestem, z całego mojego życia.
Nic więcej, tylko tyle.
-A teraz
nie jesteś?
-Nie, to
co stało się w ciągu ostatniego roku całkowicie zepsuło mi życie.
Część z tego już odeszła, druga wciąż jest ze mną. Nie
potrafię się cieszyć z czegoś prawdziwie długo, bo zaraz
przypominam sobie o tym co jest w moim życiu.
-Rozumiem-
mruknął, całkowicie nie wiedział, co ma powiedzieć. Ta
dziewczyna często sprawiała, że nie brakło mu słów, które mógł
wypowiedzieć.- Wybacz, że tak zmienię temat, ale skoro jesteś ze
Stensby, to może znasz Atle
Rønsena?
Błagam, nie, tylko nie to.
Błagam, nie, tylko nie to.
-Tak,
znam... Zamieniłam kilka słów z nim, taka przelotna znajomość,
tak to można określić- uśmiechnęła się sztucznie.- Twój
kolega z kadry?
-Tak,
jest całkiem fajny i nawet obiecującym skoczkiem, myślę, że w
przyszłości dużo osiągnie, o ile będzie się starał i będzie
chciał to osiągnąć-spojrzał na dziewczynę.-Wracamy do
domu?-dodał po chwili.
-Miałam
o to zapytać, szczerze powiedziawszy robi się dość chłodno.
-Skoro
uważasz, że teraz robi się chłodno, to chyba norweskiej zimy nie
przeżyłaś- oboje się zaśmiali.
-Mieszkam
tu trochę więcej, niż pół roku, więc przeżyłam, ale nie
wychodziłam z domu. Swoją drogą, zimy tutaj są piękne. Jeszcze z
takimi widokami...
*
-Widzimy
się jutro, prawda?- to było standardowe pytanie, które sobie
zadawali gdy dobiegał koniec dnia.
-Nie
musisz nawet pytać, to oczywiste. Nawet gdybym powiedziała, że nie
i tak byś przyszedł, to pewne-uśmiechnęła się.-Do jutra- ustała
na palcach, pocałowała go w policzek i znikła za drzwiami domu.
Z
dnia na dzień ufam ci coraz bardziej. Zaskakujesz mnie całym sobą.
Potrafisz sprawić, że czuję się jedną z najbardziej szczęśliwych
osób na całym świecie. Zmieniasz mnie. Chyba na lepsze. Chciałabym
ci się za to odwdzięczyć, nie wiem jak. Dziękuję za to, że
pojawiłeś się w moim życiu.
Powracam, po dłuższej przerwie, ale powracam. Przez przygotowywanie do egzaminów gimnazjalnych nie miałam czasu, żeby coś napisać. To co przeczytaliście wyżej jest efektem co się stanie, jeżeli wyśle się mnie do szpitala, gdzie nie ma dostępu do internetu i tv. Chciałam, żeby ten rozdział wyglądał inaczej, ale wyszło jak wyszło. ;)