Uśmiechnęła się,
wysiadając z taksówki, którą przyjechali pod jeden z hoteli w
Lillehammer, gdzie mieszkała tymczasowo reszta norweskiej kadry. Nim
się obejrzała, przed hotelem zjawili się skoczkowie, którzy
witali ich z ogromnym uśmiechem.
-To co gołąbeczki, kiedy
ślub i reszta tych spraw?- radośnie zapytał Jacobsen, zacierając
ręce.
Diana skierowała
natychmiast swój zdziwiony wzrok na Bardala.
-Wiesz, że nie mogłem się
powstrzymać, musiałem im powiedzieć- uśmiechnął się
przepraszająco.
-Nie żeby coś, ale jest
trochę zimno. Nawet bardzo- mruknęła i weszła do wnętrza,
czekając, aż chłopaki skończą rozmawiać o tym jak jeden z
Japończyków próbował podczas konkursu pobawić się w mistrza
podrywu.
Nie denerwuj się, nie
krzycz na nich, jak zaraz zmarzną, to tu przyjdą. Spokojnie.
*
-Musieliście
stać na tym mrozie prawie pół godziny? Nie mogliście porozmawiać
w hotelu? Przy ciepłej herbacie? Naprawdę? Co z wami nie tak?-
spojrzała na Norwegów, którzy siedzieli w hotelowej kawiarence i
trzęśli się z zimna.-Jesteście czasem gorsi, niż dzieci-pokręciła
głową.
-Przepraszamy,
mamo- powiedzieli chórem.
Czasami nie wierzę w
to z kim żyję.
-Proponuję
wznieść toast za Dianę i Andersa- Bjørn wstał od stołu i
uniósł swój kubek do góry, a razem z nim reszta skoczków.- No na
co czekacie?- spojrzał pytająco na parę i zacmokał ustami.
Diana skierowała niepewne
spojrzenie na Andersa i uśmiechnęła się. On natomiast nie czekał
i pocałował blondynkę, co spotkało się z gwizdem i brawami.
Dziewczyna usiadła z powrotem usiadła na krześle, upijając łyk
gorącej czekolady.
-Słabi jesteście- mruknął
jeden z Norwegów.
-Albo wy po prostu
niewyżyci- mruknęła, unosząc wzrok znad parującego napoju.-Kiedy
masz iść na konsultację?-zwróciła się w stronę Andersa.
-Chłopaki, kiedy mam iść
na konsultację?
-O 16.
-O 16-odpowiedział jej i
uśmiechnął się tylko na widok jej najczęstszej miny w stylu
"Żyję z idiotami".-Przynajmniej wiem kiedy mam być i się
nie spóźnię-wzruszył ramionami.
-Cześć wam wszyyy-w
pomieszczeniu pojawił się Atle.-Dianaaa!-razem z blondynką rzucili
się sobie w ramiona.
-Czy ja o czymś nie wiem?
-Nie powiedzieli ci
koledzy? Myślałam, że u was to szybko się wieści roznoszą.
-Oni mnie nie lubią-
blondyn wygiął usta w podkówkę i popatrzył z wyrzutem na resztę
drużyny.-A ty, młoda damo nawet do mnie nie zadzwonisz, to cios
prosto w serce- położył ręce na klatce piersiowej, a na jego
twarzy ciągle widniała ta sama mina.-W ramach tego idziesz dzisiaj
ze mną zwiedzić Lillehammer. O ile Anders nam pozwoli- spojrzał na
wspomnianego wcześniej, który z zaciekawieniem patrzył na jak to
określił Hilde „szopkę”, którą odstawiał Atle.-Milczenie
chyba oznacza zgodę- powiedział radośnie.-O której ci pasuje?
-O 16- uśmiechnęła się
i przysiadła do stolika.-Ty pójdziesz na badania, a ja z przejdę
się z Atle, dawno się nie widzieliśmy-dopiła resztkę napoju.
*
-Cześć-
uśmiechnęła się na widok blondyna, który czekał na nią przy
wejściu do hotelu.-Gdzie idziemy?- wyszła przed budynek i
naciągnęła kaptur kurtki na głowę.-Śnieg chyba nie ma wyczucia
czasu, że pada właśnie teraz-mruknęła pod nosem.-Super cię
znowu widzieć-powiedziała, nie dając blondynowi czasu na
odpowiedź.
-A ciebie
dobrze widzieć taką uśmiechniętą, naprawdę. Cieszę się, że
wreszcie spotkało cię coś dobrego, że możesz cieszyć się z
tego, gdzie jesteś. Chodźmy tam- wskazał ręką na małą
kawiarenkę.
-Coś czuję,
że po dzisiejszym dniu będę miała dość kawy i gorącej
czekolady.
*
-Rozmawiałem z
twoimi rodzicami- powiedział, przerywając ciszę między nimi.
-Co u nich słychać?- ku jego zaskoczeniu, odpowiedziała z
całkowitym spokojem w głosie.
-Tak, jest dobrze. Twój ojciec ciągle jeździ w delegacje, a twój
kot ciągle śpi u ciebie w sypialni, czym denerwuje twoją matkę.
Nic się nie zmieniło, oprócz jednego. Nie ma tam Diany, która
każdego dnia parzyła kawę, a w każdą niedzielę na śniadanie
szykowała naleśniki.
-Jestem, ale nie w Stensby.
-Spotkaj się z nimi, nawet nie wiesz jak oni bardzo za tobą
tęsknią.
-Gdyby to było takie proste-westchnęła.- Nie mam na tyle odwagi,
by spojrzeć im w oczy, prędzej rozpadnę się na miliony kawałków,
niż coś powiem do nich. Chcę się z nimi spotkać, nawet nie wiesz
jak bardzo, ale...
-Nie ma żadnego „ale”, jeżeli chcesz, to się spotkasz. Jeżeli
chcesz, mogę pojechać z tobą, ale rozmawiać za ciebie nie będę,
sama to będziesz musiała załatwić.
-Dziękuję- powiedziała z wdzięcznością.-Tęsknię za nimi-
westchnęła.-Niby jestem szczęśliwa teraz, wszystko się układa i
nic nie zaburza tego spokoju, to jednak w środku czuję jak taka
mała ja krzyczy i płacze z tęsknoty za rodzinnym domem. Po
tygodniu od wyjazdu miałam ochotę wrócić do Stensby, nie dawałam
sobie rady, po tak krótkim czasie. Dalej nie potrafię zrozumieć
jak dałam radę dotrwać do teraz. Może to zasługa tego, że
poznałam Andersa i to, że znowu pojawiłeś się przy mnie. Nie
wiem, ale nie żałuję tego, gdzie i z kim teraz jestem-uśmiechnęła
się.-Wydaje mi się, że powinniśmy już iść- wskazała
kiwnięciem głowy na kelnerkę, która powoli sprzątała w budynku.
*
-A teraz opowiesz mi wszystko jak to się stało pomiędzy tobą, a
Andersem- spojrzał na blondynkę, która uśmiechnęła się na
wspomnienie tego dnia.
-Był Sylwester, zapytałam go co zmieniło się przez ten rok w jego
życiu i dalej się tak samo potoczyło, mówiąc w dużym skrócie,
wiesz jak to jest- wzruszyła ramionami.-Nie udawaj, wiem, że ci
powiedzieli, bo Anders to papla i mu nie wychodzi robienie
niespodzianek.
-Coś wspominali, ale nie słuchałem dokładnie. Stwierdziłem, że
zadzwonisz czy coś jak to jest prawda, ale skoro miała to być
niespodzianka, to wybaczam.
-O, jak miło, dziękuję!- uniosła ręce ku niebu.
Atle był dla niej wsparciem, wiedziała, że zawsze może się do
niego zwrócić, a on do niej. Pomimo, że lekko zaburzyła ich
relacje swoją ucieczką i zerwaniem kontaktu z nim, oboje starali
się odbudować, to co mieli. I szło im to bardzo dobrze. Blondyn
uczynił jej życie lepszym, o ile w tamtym momencie mogło być
lepsze, to, czego potrzebowała wtedy, miała dookoła siebie-
przyjaciela, ukochanego, czasem brakowało jej tylko rodziców i tego
jak było dawniej, kiedy mieszkała w Stensby.
*
-Żartujesz?!- pisnęła z radości i rzuciła się skoczkowi na
szyję.-Nawet nie wiesz jak się cieszę!
Anders wraca do gry. Fakt, że konkursy w Tauplitz go ominą, ale
wraca! I to było zarówno dla niej jak i dla niego najważniejsze.
„Wszystko jest okej, ale lepiej żebyś oszczędził sobie te dwa
konkursy, zobaczymy co będzie po Sapporo”.
-A jak po spacerze z Atle?- zapytał, siadając na fotelu.
-Spotkał się z moimi rodzicami, powiedział im co u mnie i chce
jechać ze mną do nich, chce mnie wspierać. Może jak ty będziesz
w Japonii to wtedy się wybierzemy do nich, co ty na to?- spojrzała
na niego.-Nawet nie zamierzam z tobą lecieć tam, nie wydaje mi się,
że to będzie dobry pomysł- dodała, kiedy zauważyła, że chce
powiedzieć coś, jak myślała o wylocie na Wschód.
-Jak uważasz- powiedział cicho.-Ale pomysł z odwiedzeniem twoich
rodziców jest bardzo dobry, w dodatku więcej osób będzie mi
kibicować- po pokoju rozniósł się ich śmiech.
-A kto powiedział, że specjalnie dla ciebie będę zrywać się w
środku nocy czy nad ranem i siadać przed telewizorem?- uniosła
brew i założyła ręce na klatce piersiowej.
-Ja tak powiedziałem-uśmiechnął się od ucha do ucha.-I tak wiem,
że będziesz to oglądać.
Reszta kadry okrzyknęła ich najlepszą parą, która istnieje w
skocznym świecie, jak nie na całym świecie. Diana i Anders
zachowywali się czasem jak dobrzy kumple, którzy znają się od
lat, ale jednocześnie łączyło ich uczucie, które było widać,
które było widać na pierwszy rzut oka.
-Nareszcie się od ciebie uwolnię chociaż na chwilę- uśmiechnęła
się najszerzej, jak mogła.
-Będziesz chciała lecieć do Kanady, to przypomnę ci te słowa-
kiwnął palcem w jej stronę.-Grabisz sobie panno Jacobsen, grabisz.
-Jeszcze nie wiemy czy polecisz-powiedziała z nutą ironii w
głosie.-Ej, ale tak się nie robi, zabierz mnie ze sobą jak coś,
to będzie bardzo niemiłe z twojej strony jak ty sobie będziesz nie
wiadomo co robić w Kanadzie, a ja będę siedziała w Norwegii-
powiedziała smutnym tonem.
-Pożyjemy, zobaczymy- wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju.
Nienawidziła, gdy czasem wychodził, lub zmieniał temat w połowie
rozmowy, jak gdyby nigdy się nic nie stało.
-Tak, jasne, oczywiście- mruknęła pod nosem.
Nie wiem co mam powiedzieć o tym czymś powyżej, namęczyłam się trochę, ale szło mi lepiej, niż z poprzednimi rozdziałami.
Prawdopodobnie zostały nam jakieś 2-3 rozdziały i epilog do zakończenia historii Diany i Andersa, myślę, że się powinnam z nimi wyrobić szybciej, bo w głowie siedzą mi już dłuższy czas. Jednak nic nie obiecuję, bo chęć do pisania może zawsze uciec.