W tamtym momencie wszystko
zaczęło wirować, dookoła zrobiło się głośno. Norwegia z
brązowym medalem Igrzysk Olimpijskich. Wśród drużyny panował
całkowity szał. Każdy nie wierzył, że to jest prawdą, że ich
marzenia stają się prawdą, że wrócą do domów z najcenniejszym
medalem dla każdego sportowca.
-Uszczypnij mnie i powiedz
mi to, że to nie jest sen- podbiegł do niej, cały uradowany i
rzucił się w jej ramiona.-To dzięki tobie- dodał po chwili.
-Pracowałeś na to całe
swoje życie, nie dziękuj mi, tylko sobie- uśmiechnęła się.-A
teraz idź do chłopaków, w końcu to wasze zwycięstwo, zobaczymy
się później. Pogratuluj im ode mnie.
Nie chciała mówić mu
jak źle się czuje, nie chciała psuć mu radości z medalu.
Uważała, że zawroty głowy po chwili przejdą, usprawiedliwiała
to masą ludzi dookoła siebie i dziką radością, która panowała
wśród kibiców i zawodników.
-Hej, wszystko dobrze?- przy
jej boku znalazł się Tom Hilde.
-Tak, jest
okej-odpowiedziała, przytrzymując się ramienia blondyna.
-Może pójdę po Andersa?
-Nie!-uniosła głos.-Nie ma
takiej potrzeby-powiedziała nieco ciszej, gdy poczuła na sobie
spojrzenia ludzi dookoła.-Nie martwcie się, przyjdę do was
później, a teraz dojdźcie do siebie i uwierzcie, że ten krążek
jest wasz- pokazała koledze, żeby wracał do drużyny.
*
Powiedz, że mnie
kochasz
Tylko to usłyszeć
chcę.
Nienawidzę rozstań
Skały płaczą czasem
też.
Rok 2011
-Może jednak polecisz ze
mną do Planicy?- spojrzał na nią z troską.
-Anders, wiesz jak bardzo
bym chciała, ale nie mogę. Nie wytrzymam, brakuje mi sił.
Obiecuję, że w następnym sezonie będę jeździć z tobą na każdy
konkurs, nawet do Japonii- uśmiechnęła się blado.- Na sezon letni
też będę jeździć, obiecuję- chwyciła jego rękę, patrząc na
nią ze łzami w oczach.
-Nie zostawisz mnie samego?-
zapytał, ściszając ton głosu.
-Nie myśl tak nawet-
westchnęła z uśmiechem na ustach, ocierając łzy.- A teraz idź,
bo się spóźnisz na samolot. Atle powinien przyjechać za godzinę,
nie martw się, wszystko będzie dobrze- podeszła do niego i
delikatnie go pocałowała.- Będę tęsknić- wtuliła się w jego
klatkę piersiową.-A teraz uciekaj i skop tam wszystkim cztery
litery i wygraj to, okej?
-Nie ma problemu- zniknął
za drzwiami.
-Kocham cię- wyszeptała,
kiedy Anders opuścił dom.
Nienawidził tych
momentów, kiedy musiał rozstawać się z Dianą. Zwłaszcza kiedy
tak jak tamtego dnia czuła się fatalnie. Nie chciał zapamiętać
jej w takim stanie, w jakim ją opuszczał. Blada jak ściana, bez
siły na cokolwiek. Miał ochotę oznajmić trenerowi, że on się
nie leci do Planicy, że woli zostać w domu przy dziewczynie.
-Diana nie leci?- Tom
doskonale wiedział kiedy zadawać takie pytania.
-Nie, źle się czuje.
-Wszystko będzie dobrze,
wiem, że to najgorsze co można powiedzieć, ale błagam cię, nie
załamuj się teraz. Wrócisz do niej, później będziecie mieć
gromadkę dzieci, ślub, a na starość sobie kupicie jakiegoś psa,
żeby wam nudno nie było- po autobusie rozbrzmiał śmiech Hilde,
jednakże Andersa nijak pocieszały słowa przyjaciela.-Dobra, to ja
cię tu zostawiam, bo zaraz mnie chyba zabijesz wzrokiem.
*
-Jak dobrze, że jesteś-
powiedziała cicho, przytulając swojego przyjaciela.
-Jak się czujesz?
-Fatalnie- usiadła na
kanapie.- Nie czuję się na siłach by cokolwiek robić. Nigdy nie
było tak fatalnie, nie wiem czy dam radę z tego wyjść...
-Nie mów tak! Jesteś silną
dziewczyną i będzie dobrze, wyzdrowiejesz. Masz dla kogo żyć,
masz przy sobie Andersa, jestem też ja, twoi rodzice, cała kadra.
Wszyscy cię wspieramy.
*
Planica to czas radości
dla zawodników. Powroty do domów po długim, męczącym sezonie,
upragniony wypoczynek. Nagroda za pot i łzy wylane na treningach i
po porażkach. Żadne konkursy nie były tak wyczekiwane jak te w
Słowenii, tym bardziej w sezonie olimpijskim, gdy zawodnicy tęsknili
za domem i każdy skok był dla nich ciężki.
Przechodził między
kibicami z całego świata, nie zauważając ich. Wyłączył się
całkowicie ze świata, który go otaczał. Śmiechy, krzyki? Nie,
dla niego panowała kompletna cisza, która go przytłaczała, a
mentalnie był w Steinkjer. Gdyby mógł wróciłby do domu,
pierwszym, lepszym samolotem, ale ze wszystkich sił chciał wygrać.
Chciał wygrać dla niej.
Jednak wygrać się nie
udało, ale 5 miejsce go cieszyło. Ze świadomością tego, że
Diana go ogląda i jego tak wysoka lokata mogła sprawić uśmiech na
jej twarzy, cieszył się jakby wygrał konkurs. Chciał od razu do
niej zadzwonić, ale jego koledzy stwierdzili, że trzeba uczcić
końcówkę sezonu.
-Czy możecie dać mi
wreszcie zadzwonić do Diany?- wstał od stołu, patrząc na
przyjaciół, którzy za każdym razem mówili mu, że może
zadzwonić później, że ma dać jej odpocząć.
-I chcesz tak nagle wyjść,
zostawiając ten kawałek pizzy, który mówi „zjedz mnie! Zjedz
mnie!”?- Hilde wskazał dłońmi na posiłek.
-Tak, właśnie tak
zamierzam zrobić- odpowiedział i wyszedł przed bar, a Tom poszedł
za nim, wskazując reszcie towarzystwa, żeby nie wychodzili przed
budynek.
-Anders...-westchnął.-Nie
dzwoń do niej- Bardal spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem, a po
chwili dotarło do niego o co może chodzić.- Nie masz po co. Atle
dzwonił podczas konkursu. Diana nie dała rady...
Przez chwilę stali w
ciszy. Żaden z nich nie wiedział co ma powiedzieć. Do oczu bruneta
zaczęły napływać łzy. Poczuł, że w tamtym momencie stracił
całe swoje życie, że wszystko runęło, jak domek z kart. Jak on
miał żyć po tamtej wiadomości? Bez Diany? Bez dziewczyny, która
nadawała sens, temu co robi? Bez dziewczyny, którą kocha? Nie
wyobrażał sobie swojego dalszego życia bez niej.
-Błagam, powiedz, że
żartujesz. Powiedz, że żartujesz. Tom, do cholery! To jakiś żart,
tak?- schował twarz w dłoniach.- To się nie dzieje naprawdę. To
głupi sen-powiedział ciszej, sam do siebie.-Jak ja mam bez niej
żyć? Wyobrażasz sobie mój powrót do domu, mając świadomość,
że nikt mnie nie przywita serdecznym i ciepłym uśmiechem? Kto
będzie mnie wieczorami wyciągał na skocznię, tylko po to, żeby
tam posiedzieć kilka godzin w milczeniu? Już nic nie będzie takie
samo... Jedna sekunda a jak potrafi odmienić życie człowieka.
Do późnych nocnych
godzin chodził ulicami Planicy, rozmyślając nad tym jak teraz
będzie wyglądało jego życie. Wiedział tylko tyle, że musi
walczyć dla niej, zdobywać każde trofeum, które może zdobyć i
to, że musi wystartować następnego dnia w konkursie drużynowym. W
którym dał z siebie wszystko, co mógł i wraz z kolegami zajął
drugie miejsce. Wraz z całą grupą stwierdził, że to było dla
niej, każdy z nich przez ostatni czas próbował sobie wyobrazić
zgrupowania kadry bez Diany, która ku sprzeciwie trenera odwiedzała
ich z gigantyczną blaszką szarlotki.
Można było pomyśleć,
że są twardymi mężczyznami, którzy nie płaczą. Jednakże w
środku każdy z nich był zdruzgotany i płakał jak małe dziecko.
Z odejściem Diany poczuli jakby ktoś wyrwał im cząstkę ich
osobowości i nigdy jej nie zwróci.
No to został nam tylko epilog. Przyznam szczerze, że płakałam podczas pisania tego rozdziału, pomimo że za postacią Diany niespecjalnie przepadałam (wykreowałam postać, której nie lubię, dobra, nie mam pytań).