Powinneś się cieszyć. To
zakończenie sezonu. Kończysz na 10 miesjcu. Jesteś jednym z
najlepszych skoczków na świecie. Bardal, okaż trochę radości!
-Bardal, okaż
trochę radości!- usłyszał głos Toma, który wyrwał go z transu.
-Woooohoooo!-
powiedział niemrawo.- Zadowolony?
-Daj sobie z nią
spokój. Popatrz ile tutaj jest fajnych dziewczyn, ci Słoweńcy to
mają jednak fajne dziewczyny. Patrz na tę blondynkę, dam radę?
-Tak, tak. Idź do
niej- brunet odpowiedział siląc się na sztuczny uśmiech.
Może
Hilde miał rację? Może powinien o niej zapomnieć? Przecież
ponowne jej spotkanie jest praktycznie niemożliwe. Potraktuj mnie
jak zwykłą fankę- te słowa ciągle brzmiały w jego głowie.
Daj spokój. Zapomnij- powtarzał w myślach.
Rozejrzał
się dookoła. Tom żywo rozmawiał z dziewczyną. Jacobsen,
Ljøkelsøy, Romøren wraz z Morgensternem i Kochem śmiali się w
niebogłosy. Podszedł do grupki skoczków.
-O, idzie pan wielki obecny-nieobecny-
zaśmiał się Jacobsen.- Zaczął podrywać fankę, a ta mu dała
kosza. Przejmuje się, jakby to była kobieta jego życia.
A może nią jest?
-Może uczicmy zakończenie sezonu
jakimś piwkiem?- rzucił szybko Bardal, zmieniając temat. Chciał
uniknąć pytań o dziewczynie. Nie chciał wracać do jej
tajemniczej osoby. Nie chciał poczuć dziwnego uczucia, jakim jest
tęsknota. O ile można to było to nazwać tęsknotą? Czy można
tęsknić za osobą, którą zna się kilka godzin? Brzmi jak
typowa licealna miłość...
Na odpowiedź nie
musiał długo czeakać. Chłopaków nie trzeba było prosić dwa
razy.
A później? Co było później? Wielkie świętowanie. Już nie było tej wrogości, która panowała między wieloma przez cały sezon. Teraz była wielka radość. Wszyscy gratulowali sobie nawzajem. To jedne z najlepszych chwil w sezonie.
A później? Co było później? Wielkie świętowanie. Już nie było tej wrogości, która panowała między wieloma przez cały sezon. Teraz była wielka radość. Wszyscy gratulowali sobie nawzajem. To jedne z najlepszych chwil w sezonie.
A ona? Ona
rozmyślała o nim. I mogło się to wydać głupie, ale żałowała
swojego zachowania. W głębi duszy miała nadzieję, że jeszcze go
zobaczy. Z jednej strony nie chciała kontynuować znajomości ze
skoczkiem, ale coś ją do niego ciągnęło.
Rzuciła torbę na
podłogę. Pomimo tego, że mieszkała tutaj od około pół roku,
nie mogła przyzwyczaić się do tego otoczenia. Steinkjer było
naprawdę piękną miejscowością, jednak wolała Stensby. Dlaczego
wyjechała ze swojego rodzinnego miejsca zamieszkania? Chciała
zacząć wszystko od nowa. Nie chciała zranić bliskich jej osób,
ale swą ucieczką zraniła ich jeszcze bardziej. Dotarło to do niej
dopiero wtedy, gdy przekroczyła próg mieszkania. Chciała wrócić
do bliskich, ale nie mogła. Często za nimi tęsksniła. Dokładniej
za nim. Za swoim przyjacielem. Mogła z nim rozmawiać o wszystkim.
Ufała mu bezgranicznie. Mogła oddać za niego życie. Kochała go.
Była to jednak przyjacielska miłość, nic więcej. Często chciała
wystukać jego numer na klawiaturze telefonu. Powiedzieć mu o
wszystkim. Chciała powiedzieć mu że chce wrócić do Stensby i
wypłakać mu się w rękaw. Nie mogła. Nie po tym jak przez pół
roku cierpiała, bo nie miała obok siebie bliskich, z własnej winy,
sama tak wybrała...
Nawet nie zauważyła
jak siedziała na kanapie, z głową w dłoniach, a po jej policzkach
spływały łzy. Była zdecydowanie zbyt wrażliwą osobą.
Potrzebowała wsparcia. Wdech, wydech. To nic nie dało. Była
na skraju załamania nerwowego. Nie potrafiła wytrzymać sama ze
sobą. Potrzebowała kogoś, kto nauczy ją czerpać jak najwięcej z
życia.
Włączyła
telewizor. Na ekranie pojawiła się twarz Bardala, który udzielał
wywiadu.
-Ten sezon był
naprawdę znakomity w moim wykonaniu. Kończę go jako zawodnik z
człowej dziesiątki. Jest naprawdę wspaniale! Czego chcieć
więcej?- powiedział uradowany.
-Jakie plany teraz
po sezonie?- zapytał redaktor.
-Planuję wrócić
do Steinkjer i odpocząć. Co do letniego sezonu... Chyba sobie
odpuszczę.
-Dziękuję. Miłego
wypoczynku życzę- powiedział dziennikarz, a kamera przeniosła się
w stronę innych skoczków.
No tak! Steinkjer! Brawo! Może nie
spotkacie się. Może... Oby.
Miała nadzieję,
że mieszka jak najdalej od niej. Nigdy wcześniej go w okolicach nie
widziała. W sumie wszyscy skoczkowie mieszkali w Lillehammer. Bała
się tego, naprawdę się bała. Uciekła zostawiając go w szoku, a
wiedziała, że on łatwo nie odpuści i będzie chciał, aby mu to
wyjaśniła. Nawet jeżeli miałby małymi krokami zdobywać jej
zaufanie i dowiedzieć się po kilku latach. Bardal był naprawdę
upartym i dążącym do postawionych sobie celów człowiekiem.
Przeczyła sama
sobie. Chciała go spotkać, ale też unikać go jak ognia. Była
rozdarta pomiędzy sobą, a... sobą. To takie głupie...
Kolejny dzień był
dla niej naprawdę dziwny. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. W
domu nie czuła się zbyt dobrze. Wszystko ją przytłaczało. Od kąd
kiedy zamieszkała w tym miejscu nigdy jeszcze nie czuła się tak
dzwinie.
Wieczorem
usiadła na parapecie z kubkiem gorącej herbaty, obserwując to co
dzieje się za oknem. Dom sąsiadów. Był zawsze pusty. Nie
interesowała się kim są jego mieszkańcy. Ludzie,
jak ludzie. Jednakże
teraz z zaciekawieniem obserwowała sylwetkę, która w ciemnym
otoczeniu nie była bardzo widoczna. Mężczyzna wyjmował torby z
samochodu. Później sprzęt sportowy. W pewnym momencie zauważył,
że ktoś siedzi przy oknie i bacznie obserwuje jego ruch. Spojrzał
w stronę dziewczyny i pomachał jej, na co ona spuściła tylko
głowę w dół i udała się w głąb domu.
Miała
wrażenie, że kojarzy skądś tego mężczynę. Fakt, nie widziała
jego twarzy, na którą padał mrok. Przecież nigdy nie widziała
ludzi w domu naprzeciwko. Ale tak naprawdę... czym ona się
przejmowała?
Postawił
torby pod oknem. I oparł się o ścianę. Dom,
słodki dom... Musiał
przyznać, że powrót zdecydowanie umiliła mu dziewczyna, która
przyglądała się jego ruchom. Przyzwyczajony był do tego, że
dziewczyny często go obserwowały, ale ta była inna. To
był ciężki dzień, czas się zregenerować...
Otworzyła
lodówkę. Ze śniadania chyba nic nie będzie. W środku jedyne co
znalzła, to.. światło. Zresztą słabe światło.
-Smacznego
życzę- mruknęła sama do siebie. - Czas się ruszyć, iść do
sklepu i zgubić się tutaj...
Trzeba
przyznać, że torba z zakupami była ciężka, ale musiała dać
radę. Nic innego nie
zrobię... Gdy była
przy bramce domu usłyszała czyjś głos.
-Może
pomogę?- już prawie wchodziła do domu, a on pyta czy jej pomóc.
Brawo. Nic nie odpowiedziała- Przepraszam, to było głupie- zaśmiał
się i w ciągu kilku chwil pojawił się obok niej.
Stała
do niego tyłem, nie chciała się odwrócić. Czuła, że to nie
skończy się dobrze.
-Anders
jestem- powiedział, wyciągając w jej stronę dłoń. Czuła jak
serce podnosi się do gardła. Przymknęła powieki- Wszystko dobrze?
Wzięła
głęboki oddech i odwróciła się w stronę mężczyzny.
-Cześć-
powiedziała cicho, ściągając z głowy kaptur i podnosząc oczy w
jego stronę- Diana, miło cię poznać- w jej tonie można było
wyczuć ironię.
Spojrzał
na nią zszokowany. Nie dowierzał własnym oczom. To
się nie dzieje, nie, nie!
-Co
ty tu- jąkał się- co ty tu robisz?
-Mieszkam-
uśmiechnęła się i ruszyła w stronę drzwi, za którymi po chwili
zniknęła.
Po
raz kolejny zostawiła Andersa w szoku.
Zepsułam. Wybaczcie. Męczyłam się z nim trochę, a wenę miałam jedynie w szkole... Brawa.
Komentujcie, czy coś. :)