-Boję się- powiedziała cicho,
zerkając przez okno na swój rodzinny dom. Nie mogła uwierzyć, że
jeszcze tego samego dnia będzie musiała zastukać do drzwi, w
których przejściu ujrzy swoją matkę.
-Nie możesz się wycofać- w kuchni
pojawiła się niewysoka kobieta, rodzicielka Atle. Kobieta, którą
darzyła ogromnym zaufaniem.-Jak myślisz, jak zareagują?
-Mama się ucieszy, nie będzie kryć
łez, tak myślę. Ojciec? On pewnie zrobi mi wyrzuty o tym jak ja
mogłam zrobić coś takiego. On zawsze miał zastrzeżenia do tego
co robię, nawet jeżeli siedziałam tylko i na przykład uczyłam
się zawsze miał jakieś „ale”.
Powroty do domu ojca Diany
kojarzyły się jej tylko z narzekaniem na dziewczynę i wypominaniem
jej wszystkiego. Każda dzień, gdy wyjeżdżał wieczorami w
delegacje wywoływał u niej radość, wiedziała, że przez
najbliższy tydzień będzie wolna od jego niepochlebnych komentarzy
na jej temat, które zazwyczaj kończyły się płaczem blondynki.
-Nie mam bladego pojęcia co
mnie podkusiło by wrócić i to wszystko poukładać-westchnęła.-Fakt,
że dużo zasługi w tym miał Atle. Gdyby nie jego wsparcie, nie
zdobyłabym się nawet na to, by wsiąść do auta i tu przyjechać-
posłała blondynowi uśmiech.- Do tego teraz jest dobry czas, Anders
jest na konkursie w Japonii, ja czuję się całkiem dobrze. Jak nie
teraz to kiedy?
-Nie chcę cię poganiać,
ale jak to sama powiedziałaś „jak nie teraz to kiedy?”, to idź
już i napraw wszystko- uśmiechnęła się kobieta, patrząc na
dziewczynę, która kierowała się do drzwi swojego byłego domu.
*
Nie dam rady. Nigdy nie
sądziłam, że tak prosta czynność, jak zastukanie do drzwi może
być tak trudna. W każdym bądź razie, muszę to zrobić. Odwrotu
nie mam. Nie mogę stchórzyć w takim momencie, kiedy mam tak wiele
na wyciągnięcie ręki. Drżącej z nerw ręki, która magicznie
stała się w jednej chwili cięższa, niż kiedykolwiek. Raz kozie
śmierć.
-Diana?-
zapytała niepewnie niska kobieta, która pojawiła się w
drzwiach.-Dziecko...to ty?- po policzkach kobiety zaczęły spływać
łzy. Blondynka posłała jej niepewny uśmiech i przytuliła swoją
matkę.
Nie
potrafiła powiedzieć czegokolwiek, czuła, że zaraz się rozsypie
i nie będzie w stanie się pozbierać. Ciężko było jej wykonać
jakikolwiek ruch, nie tylko z powodu, że kobieta przytulała ją tak
mocno, że prawie traciła oddech, oprócz tego czuła,że nogi jej
wrosną w schody przed domem.
-Jak
dobrze cię znowu zobaczyć po tak długim czasie. Nawet nie wiesz
jak się o ciebie martwiliśmy.
-Ojciec
też?
-Tak, on
też- odpowiedziała po dłuższym namyśle.-Błagam, nie kłóćcie
się chociaż teraz. Zachowaj spokój- powiedziała, ocierając łzy
i zapraszając córkę do środka.
Właśnie
wtedy, gdy przekroczyła próg domu ogarnęło ją najgorsze uczucie,
jakiego kiedykolwiek doświadczyła. Wróciły wspomnienia,
zrozumiała swoje wszystkie błędy. Wszystkie dobre, jak i złe
rzeczy przelatywały w jej głowie. Wszystko było w miarę dobrym
stanie, aż do momentu gdy na fotelu w salonie zobaczyła swojego
ojca, którego wzrok był skierowany w jej stronę. Nie musiał mówić
czegokolwiek, by wiedziała co myśli na jej temat. Z ust dziewczyny
padło nieme „przepraszam” i zniknęła za ścianą, kierując
się do swojego starego pokoju.
Zastała
swój pokój w takim stanie, w jakim go zostawiła. Ciuchy leżały
na podłodze, gdyż nie zmieściły się w walizce, którą pakowała
na szybko. Jej zdjęcie z Atle, które zostało zrobione po jednym z
juniorskich konkursów, który wygrał jej przyjaciel. Uśmiechnęła
się do samej siebie, doskonale pamiętała okoliczności, w których
zostało wykonane i jej pośpiech by zdążyć, autobus opóźnij się
o ponad godzinę, z powodu wypadku na drodze, ale ostatecznie zdążyła
na samą końcówkę, robiąc tym samym ogromną niespodziankę
blondynowi, który już nie wierzył w to, że zobaczy ją pod
skocznią.
-Nie
mieliśmy na tyle siły w sobie, by tu wejść i cokolwiek
posprzątać- przemyślenia dziewczyny przerwał jej ojciec, który
stał oparty o futrynę drzwi.-Wiesz doskonale, że nie musiałaś
tego robić, to było pozbawione jakiegokolwiek sensu, przecież
moglibyśmy ci pomóc i żyłabyś spokojnie, a nie wyjeżdżać
daleko, zaczynając wszystko od nowa- powiedział bez jakiejkolwiek
emocji w głosie.
-Musiałam-mruknęła
cicho.-Nie mogłabym żyć tutaj, to byłoby zbyt trudne. Chciałam
zacząć wszystko od nowa, spróbować czegoś nowego, przecież i
tak niewiele mi zostało do zrobienia tutaj, dobrze wiemy jak
jest-odstawiła ramkę ze zdjęciem na stolik i odwróciła się w
stronę drzwi.-Myślisz, że przyszłabym do domu i od tak
powiedziała co mi jest? Naprawdę uważasz, że jest to takie łatwe?
-Nigdy
nie przemówię ci do rozsądku, zawsze musisz zrobić wszystko po
swojemu i sądząc, że tak jest najlepiej. Wolałabyś pewnie gdybym
nie był teraz w domu i mogłabyś na spokojnie porozmawiać z matką
i bez uświadomienia ci, co zrobiłaś.
-Wyjdź-powiedziała
cicho.-Nie słyszysz? Wyjdź. Jeżeli chcesz żebym zapamiętała cię
jako osobę, która stara się mieć jak najmniej wspólnego ze swoją
córką, to gratulacje, udało ci się. Nie pogarszajmy tego jak
jest-spojrzała na niego i odwróciła się w stronę komody,
przeglądając zdjęcia oprawione w ramki, a mężczyzna opuścił
jej pokój.
Z
jednej strony chciała zostać w Stensby, ale z drugiej nie chciała
by jej rodzice byli zmuszeni do patrzenia na jej cierpienia i
zamartwiania się bez potrzeby o jej osobę. Kolejnym minusem byłoby
widok Andersa raz na miesiąc, może nawet mniej, co było dla niej
myślą trudną do zrealizowania, bo każda ich rozłąka, nawet
kilkudniowa, jak ta z którą zmagała się w tamtym czasie była dla
niej prawdziwą męką.
-Jesteś
szczęśliwa teraz?- zapytała matka dziewczyny, patrząc na swoją
córkę z uśmiechem.
-Wydaje
mi się, że tak. Mam przy sobie Andersa, który mnie wspiera na
każdym kroku. Atle też jest ze mną, pomimo że zachowałam się
okropnie względem niego, opuszczając go bez słowa. Opuszczając
was bez słowa. I mam was, w każdym bądź razie mam ciebie, nie
wiem co z ojcem.
-Kłóciliście
się?
-Nie,
znaczy tylko taka mała wymiana zdań. Liczyłam, że jak tu przyjadę
to się z nim pogodzę, ale chyba się myliłam. Chyba muszę przyjąć
to do wiadomości, że dla niego nigdy nie będę idealną córeczką,
która będzie jego oczkiem w głowie. Boli mnie to, że już
prawdopodobnie nasze relacje nigdy nie będą takie jakbym chciała.
*
-Liczę
na to, że jeszcze do nas przyjedziesz- kobieta uśmiechnęła się
do swojej córki.-Tylko na trochę dłużej niż teraz.
-Postaram
się, zrobię wszystko by jeszcze was odwiedzić-przytuliła swoją
matkę.-Do zobaczenia-wsiadła do samochodu i dała znak blondynowi,
że mogą ruszać.-Dziękuję- mruknęła cicho.
-Za co?-
spojrzał ze zdumieniem w jej stronę.
-Za to,
że namówiłeś mnie bym tu przyjechała. Ogólnie za to, że nie
opuściłeś mnie po tej całej szopce, którą zrobiłam.
Zrozumiałam, że zachowałam się jak małe dziecko i nie stawiłam
czoła problemom i wolałam uciec.
-Nie ma
za co, od tego są przyjaciele. Lecisz do Kanady?
-Jeżeli
będę się dobrze czuła to tak, jeżeli nie to będę musiała
zostać w domu.
Nie
chciała martwić kogokolwiek tym, że w ciągu kilku ostatnich dni
czuła się źle i nie mogła spać w nocy przez ból w klatce
piersiowej, który wywoływał łzy na jej policzkach. Liczyła na
to, że przejdzie i zapomni o tym na dłuższy czas. Gdyby
powiedziała o tym swojej matce bądź Atle nie byłoby mowy o tym,
by wróciła do Steinkjer. Nie chciała nawet myśleć o reakcji
Andersa na jej samopoczucie.
Wezmę leki i mi
przejdzie, nie widzę potrzeby by ktokolwiek musiał o tym wiedzieć
i niepotrzebnie martwić się o mnie.
Większa część tego co widnieje wyżej została napisana pierwszego kwietnia, więc data mówi sama za siebie. ;)
Wesołych Świąt! ♥