piątek, 3 kwietnia 2015

11. "Boję się"

-Boję się- powiedziała cicho, zerkając przez okno na swój rodzinny dom. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze tego samego dnia będzie musiała zastukać do drzwi, w których przejściu ujrzy swoją matkę.
-Nie możesz się wycofać- w kuchni pojawiła się niewysoka kobieta, rodzicielka Atle. Kobieta, którą darzyła ogromnym zaufaniem.-Jak myślisz, jak zareagują?
-Mama się ucieszy, nie będzie kryć łez, tak myślę. Ojciec? On pewnie zrobi mi wyrzuty o tym jak ja mogłam zrobić coś takiego. On zawsze miał zastrzeżenia do tego co robię, nawet jeżeli siedziałam tylko i na przykład uczyłam się zawsze miał jakieś „ale”.
Powroty do domu ojca Diany kojarzyły się jej tylko z narzekaniem na dziewczynę i wypominaniem jej wszystkiego. Każda dzień, gdy wyjeżdżał wieczorami w delegacje wywoływał u niej radość, wiedziała, że przez najbliższy tydzień będzie wolna od jego niepochlebnych komentarzy na jej temat, które zazwyczaj kończyły się płaczem blondynki.
-Nie mam bladego pojęcia co mnie podkusiło by wrócić i to wszystko poukładać-westchnęła.-Fakt, że dużo zasługi w tym miał Atle. Gdyby nie jego wsparcie, nie zdobyłabym się nawet na to, by wsiąść do auta i tu przyjechać- posłała blondynowi uśmiech.- Do tego teraz jest dobry czas, Anders jest na konkursie w Japonii, ja czuję się całkiem dobrze. Jak nie teraz to kiedy?
-Nie chcę cię poganiać, ale jak to sama powiedziałaś „jak nie teraz to kiedy?”, to idź już i napraw wszystko- uśmiechnęła się kobieta, patrząc na dziewczynę, która kierowała się do drzwi swojego byłego domu.
*
Nie dam rady. Nigdy nie sądziłam, że tak prosta czynność, jak zastukanie do drzwi może być tak trudna. W każdym bądź razie, muszę to zrobić. Odwrotu nie mam. Nie mogę stchórzyć w takim momencie, kiedy mam tak wiele na wyciągnięcie ręki. Drżącej z nerw ręki, która magicznie stała się w jednej chwili cięższa, niż kiedykolwiek. Raz kozie śmierć.
-Diana?- zapytała niepewnie niska kobieta, która pojawiła się w drzwiach.-Dziecko...to ty?- po policzkach kobiety zaczęły spływać łzy. Blondynka posłała jej niepewny uśmiech i przytuliła swoją matkę.
Nie potrafiła powiedzieć czegokolwiek, czuła, że zaraz się rozsypie i nie będzie w stanie się pozbierać. Ciężko było jej wykonać jakikolwiek ruch, nie tylko z powodu, że kobieta przytulała ją tak mocno, że prawie traciła oddech, oprócz tego czuła,że nogi jej wrosną w schody przed domem.
-Jak dobrze cię znowu zobaczyć po tak długim czasie. Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiliśmy.
-Ojciec też?
-Tak, on też- odpowiedziała po dłuższym namyśle.-Błagam, nie kłóćcie się chociaż teraz. Zachowaj spokój- powiedziała, ocierając łzy i zapraszając córkę do środka.
Właśnie wtedy, gdy przekroczyła próg domu ogarnęło ją najgorsze uczucie, jakiego kiedykolwiek doświadczyła. Wróciły wspomnienia, zrozumiała swoje wszystkie błędy. Wszystkie dobre, jak i złe rzeczy przelatywały w jej głowie. Wszystko było w miarę dobrym stanie, aż do momentu gdy na fotelu w salonie zobaczyła swojego ojca, którego wzrok był skierowany w jej stronę. Nie musiał mówić czegokolwiek, by wiedziała co myśli na jej temat. Z ust dziewczyny padło nieme „przepraszam” i zniknęła za ścianą, kierując się do swojego starego pokoju.
Zastała swój pokój w takim stanie, w jakim go zostawiła. Ciuchy leżały na podłodze, gdyż nie zmieściły się w walizce, którą pakowała na szybko. Jej zdjęcie z Atle, które zostało zrobione po jednym z juniorskich konkursów, który wygrał jej przyjaciel. Uśmiechnęła się do samej siebie, doskonale pamiętała okoliczności, w których zostało wykonane i jej pośpiech by zdążyć, autobus opóźnij się o ponad godzinę, z powodu wypadku na drodze, ale ostatecznie zdążyła na samą końcówkę, robiąc tym samym ogromną niespodziankę blondynowi, który już nie wierzył w to, że zobaczy ją pod skocznią.
-Nie mieliśmy na tyle siły w sobie, by tu wejść i cokolwiek posprzątać- przemyślenia dziewczyny przerwał jej ojciec, który stał oparty o futrynę drzwi.-Wiesz doskonale, że nie musiałaś tego robić, to było pozbawione jakiegokolwiek sensu, przecież moglibyśmy ci pomóc i żyłabyś spokojnie, a nie wyjeżdżać daleko, zaczynając wszystko od nowa- powiedział bez jakiejkolwiek emocji w głosie.
-Musiałam-mruknęła cicho.-Nie mogłabym żyć tutaj, to byłoby zbyt trudne. Chciałam zacząć wszystko od nowa, spróbować czegoś nowego, przecież i tak niewiele mi zostało do zrobienia tutaj, dobrze wiemy jak jest-odstawiła ramkę ze zdjęciem na stolik i odwróciła się w stronę drzwi.-Myślisz, że przyszłabym do domu i od tak powiedziała co mi jest? Naprawdę uważasz, że jest to takie łatwe?
-Nigdy nie przemówię ci do rozsądku, zawsze musisz zrobić wszystko po swojemu i sądząc, że tak jest najlepiej. Wolałabyś pewnie gdybym nie był teraz w domu i mogłabyś na spokojnie porozmawiać z matką i bez uświadomienia ci, co zrobiłaś.
-Wyjdź-powiedziała cicho.-Nie słyszysz? Wyjdź. Jeżeli chcesz żebym zapamiętała cię jako osobę, która stara się mieć jak najmniej wspólnego ze swoją córką, to gratulacje, udało ci się. Nie pogarszajmy tego jak jest-spojrzała na niego i odwróciła się w stronę komody, przeglądając zdjęcia oprawione w ramki, a mężczyzna opuścił jej pokój.
Z jednej strony chciała zostać w Stensby, ale z drugiej nie chciała by jej rodzice byli zmuszeni do patrzenia na jej cierpienia i zamartwiania się bez potrzeby o jej osobę. Kolejnym minusem byłoby widok Andersa raz na miesiąc, może nawet mniej, co było dla niej myślą trudną do zrealizowania, bo każda ich rozłąka, nawet kilkudniowa, jak ta z którą zmagała się w tamtym czasie była dla niej prawdziwą męką.
-Jesteś szczęśliwa teraz?- zapytała matka dziewczyny, patrząc na swoją córkę z uśmiechem.
-Wydaje mi się, że tak. Mam przy sobie Andersa, który mnie wspiera na każdym kroku. Atle też jest ze mną, pomimo że zachowałam się okropnie względem niego, opuszczając go bez słowa. Opuszczając was bez słowa. I mam was, w każdym bądź razie mam ciebie, nie wiem co z ojcem.
-Kłóciliście się?
-Nie, znaczy tylko taka mała wymiana zdań. Liczyłam, że jak tu przyjadę to się z nim pogodzę, ale chyba się myliłam. Chyba muszę przyjąć to do wiadomości, że dla niego nigdy nie będę idealną córeczką, która będzie jego oczkiem w głowie. Boli mnie to, że już prawdopodobnie nasze relacje nigdy nie będą takie jakbym chciała.
*
-Liczę na to, że jeszcze do nas przyjedziesz- kobieta uśmiechnęła się do swojej córki.-Tylko na trochę dłużej niż teraz.
-Postaram się, zrobię wszystko by jeszcze was odwiedzić-przytuliła swoją matkę.-Do zobaczenia-wsiadła do samochodu i dała znak blondynowi, że mogą ruszać.-Dziękuję- mruknęła cicho.
-Za co?- spojrzał ze zdumieniem w jej stronę.
-Za to, że namówiłeś mnie bym tu przyjechała. Ogólnie za to, że nie opuściłeś mnie po tej całej szopce, którą zrobiłam. Zrozumiałam, że zachowałam się jak małe dziecko i nie stawiłam czoła problemom i wolałam uciec.
-Nie ma za co, od tego są przyjaciele. Lecisz do Kanady?
-Jeżeli będę się dobrze czuła to tak, jeżeli nie to będę musiała zostać w domu.
Nie chciała martwić kogokolwiek tym, że w ciągu kilku ostatnich dni czuła się źle i nie mogła spać w nocy przez ból w klatce piersiowej, który wywoływał łzy na jej policzkach. Liczyła na to, że przejdzie i zapomni o tym na dłuższy czas. Gdyby powiedziała o tym swojej matce bądź Atle nie byłoby mowy o tym, by wróciła do Steinkjer. Nie chciała nawet myśleć o reakcji Andersa na jej samopoczucie.

Wezmę leki i mi przejdzie, nie widzę potrzeby by ktokolwiek musiał o tym wiedzieć i niepotrzebnie martwić się o mnie.

Większa część tego  co widnieje wyżej została napisana pierwszego kwietnia, więc data mówi sama za siebie. ;)
Wesołych Świąt! ♥

1 komentarz:

  1. Tyle czekałam na ten rozdział <3 cudowny
    przepraszam, ze wczesniej komentarza nie napisałam

    Zapraszam do mnie :)
    Dopiero zaczynam
    http://druga-osoba-jest-najwazniejsza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Archiwum