-Jedź ze mną, proszę- od kilku minut
błagał dziewczynę, by zgodziła się jechać wraz z nim na konkurs
w Lillehammer.
-Wolę obejrzeć konkurs w telewizji,
naprawdę- uśmiechnęła się.
Każdy jej uśmiech był
dla niego mini-sukcesem. Fakt, powiedziała mu, by żyli tak jakby on
o niczym nie wiedział. Temat jej choroby od razu kończył się
płaczem blondynki, czego on tak bardzo nie chciał.
-Zobaczysz się z Atle-
dodał.
Pomimo, że kazała mu
zapomnieć o własnej osobie, często z nim pisała, prowadziła
długie rozmowy telefoniczne. Nie raz mówiła Andersowi, że brakuje
jej Rønsena, że tęskni za tymi czasami, kiedy wszystko było
bezproblemowe, kiedy wszystko było łatwiejsze, a każdy problem był
błahostką.
-Nienawidzę cię-rzuciła z
uśmiechem, już wiedział, że się zgodziła.-I tak musiałabym
jechać, bo z tobą nie wygram- wywróciła teatralnie oczami.
-Zresztą wiesz jak chłopaki
cię lubią. Nie wiem i nie chcę myśleć co by mi zrobili, gdybyś
ze mną nie pojechała na zawody, skoro masz okazję, więc wstawaj z
kanapy i biegnij do siebie się pakować!-uśmiechnął się.
*
-Diaaanaa!- chłopaki z
kadry rzucili się na dziewczynę, gdy tylko podeszła do autobusu.
-Też was kocham-przytulała
każdego z nich, uśmiechając się od ucha do ucha.-Atle!- na widok
blondyna uśmiechnęła się bardziej, rzucając mu się na
szyję.-Tęskniłam za tobą-poczochrała go po włosach.-Chodź do
autobusu, pogadamy w środku.
*
-Jak tu pięknie-
powiedziała, przekraczając próg pokoju.-Gdzie masz pokój?-zapytała
Andersa.
-Tutaj-uśmiechnął się.
-Ale...-rozejrzała się
dookoła.-Tu jest tylko jedno łóżko, dwuosobowe i do tego też mam
tu pokój-powiedziała zmieszana.
-Tak wyszło, że nie mieli
nigdzie miejsca i musieli nas tutaj dać, więc mogę spać z tobą
czy może mam zająć podłogę?
-Nie wygłupiaj się, nie
będzie spać na podłodze, masz zawody, musisz być wypoczęty,
najwyżej wykopię cię z łóżka w nocy-wzruszyła ramionami i
rzuciła się w pościel.-Całkiem wygodnie-mruknęła.-Idę
spać-nakryła głowę poduszką.
-Dobranoc- odpowiedział
Anders i wyszedł z pokoju.
*
-Cześć-
powiedział brunet, przekraczając próg pokoju Rønsena
i Evensena.- Diana poszła spać, więc przyszedłem do was. Nie będę
jej budzić, niech się wyśpi, pewnie jest zmęczona.
-Rozumiem- mruknął
Atle.-Układa się wam jakoś?-poruszał wymownie brwiami, po czym
cała trójka się zaśmiała.
-Zwariowałeś
chyba. Może coś nas łączy, ale z tego i tak raczej nic nie
będzie. Do tego doskonale wiesz, że ona od razu będzie unikać
tego abyśmy byli razem, wiesz jaka ona jest. Znaczy coś między
nami czasem było, ale od razu mówiła, abyśmy o tym zapomnieli...
-Dopóki nie
spróbujesz, to się nie przekonasz. Pogadaj z nią. Wszyscy widzimy
jak na nią patrzysz, ona też czasem na ciebie zerka w taki inny
sposób-wtrącił Evensen.-Wierzę w ciebie.
-Ale...
-Nie ma żadnego
''ale''- przerwał mu Atle.-Johan ma rację, masz to zrobić, bo jak
nie to cała nasza kadra wkroczy do akcji i skończy się Dzień
Dziecka-spojrzał na kolegę z pokoju, który mu przytaknął.
*
Żaden
z dwóch dni nie był szczęśliwy dla norweskich kibiców, jak i
zawodników. Nikt z norweskiej kadry nie znalazł się na podium.
-Nie
martwcie się, macie przecież jeszcze cały sezon. Kibice i tak was
uwielbiają- wskazała ręką na siebie.- Będziemy z wami, chociażby
nie wiem co, jesteście najlepsi- przytuliła każdego z nich z
osobna.- Więc proszę mi się tu nie smucić i szykować się, za
godzinę wychodzimy na jakąś dobrą pizzę i soczek, wiecie musicie
dbać o siebie-zaśmiała się.-Więc ruszajcie się, nie radzę się
spóźniać- wyszła z pokoju.
Skoczkowie
ją uwielbiali. Nikt nie potrafił poprawić im tak humoru jak ona.
Mogli z nią porozmawiać na każdy temat, pomagała im. Potrafiła
zmotywować ich do ćwiczeń, kiedy tracili wiarę w to co robią.
*
Ogromna
pizza po tych dwóch dniach była zdecydowanie dobrym pomysłem.
Oprócz tego kufel piwa i każdy z nich był zadowolony.
-Diana,
jesteś genialna, naprawdę- powiedział Tom.-Za pannę
Jacobsen!-wstał i uniósł naczynie do góry.
-Za
Dianę!- powiedzieli wszyscy i spojrzeli na dziewczynę, na której
twarzy zagościły rumieńce, co wywołało uśmiech na ich twarzach.
-Jak
będziecie dalej tak toasty wznosić, to ja was do hotelu odprowadzać
nie będę, nie ma takiej mowy. Sami sobie będziecie to musieli
zorganizować, nie mój problem- wzruszyła ramieniem i upiła łyk
napoju.
Przy
chłopakach nie miała szans z piciem, ona nawet jednego kufla nie
wypiła, podczas gdy oni byli już przy trzecim.
To
się raczej nie skończy dobrze, o nie.
-Nie
przesadzaj, Andersa chyba odprowadzisz- uśmiechnął się Evensen,
za co Bardal kopnął go pod stołem, jednak on się tym nie
przejmował.-On wtedy będzie smutny jak mu nie pomożesz-zrobił
minę zbitego psa.- Swoją drogą... pamiętacie chłopaki jak kiedyś
po imprezie usiadł na środku chodnika i powiedział, że nigdzie
nie idzie, dopóki nie dostanie lizaka?-cały stolik wybuchł
śmiechem, oprócz Andersa.-Oj Bardal, Bardal, głowy do picia to ty
nie masz. Będziesz miała Diano z nim nieciekawie na imprezach...
-To
sobie powspominaliśmy- przerwał brunet.-Było fajnie i miło, ale
jedzenie nam stygnie, więc może jedzmy i już nie rozmawiajmy na
takie tematy-spojrzał znacząco na Johana.
*
-Anders-
powiedziała blondynka, odwracając się w jego stronę.
-Tak?
-Po
pierwsze jedna kołdra na naszą dwójkę chyba nie starczy-zaśmiała
się.-A po drugie o co chodziło, Johanowi, że nie będę miała z
tobą ciekawie? Znaczy rozumiem, że będziemy chodzić na imprezy
co jakiś czas, ale to zabrzmiało dosyć dziwnie.
-Dziwnie?
Wydaje ci się- odpowiedział zakłopotany.- Do tego on czasem ma
takie żarty, które mało kto rozumie. Przyzwyczaj się do tego, bo
on tak często mówi.
Blondynka westchnęła.
-Nie
żeby coś, ale jest wpół do drugiej, a o siódmej mamy pobudkę.
Chyba powinniśmy spać. Dobranoc-odwróciła się w drugą stronę i
zamknęła oczy.
*
-Nie
spodziewałem się takiego obrazka, no no- powiedział z uśmiechem
Tom, zastając Dianę przytuloną do Andersa.- Nie po to tu jestem,
żeby ich podziwiać-mruknął.-Gołąbeczki, wstawać!-krzyknął.-Za
pół godziny mamy być na lotnisku, a wy śpicie. Już się
szykować! Nie musicie dziękować- uśmiechnął się i wyszedł z
pokoju.
-Cholera
jasna!- krzyknął brunet, pakując na szybko rzeczy do
walizki.-Diana, ruszaj się, mamy mało czasu i jedną łazienkę na
dwie osoby! Ja się spakuję, a ty idź do łazienki, tylko szybko!
Cudem
było to, że zdążyli na zbiórkę na lotnisko. Kilka minut przed
odjazdem zjawili się w holu, udając, że nic się nie stało, a oni
się nie spóźnili. Uśmiechnęli się do zawodników i trenerów.
-Są
już nasze ranne ptaszki- powiedział ironicznie Kojonkoski.-Pakujcie
swoje walizki do autobusu i jedziemy. Od przyjazdu na lotnisko mamy
około pół godziny do odlotu samolotu, więc macie mi się nigdzie
nie zgubić, ani się nie spóźnić, bo nie wiem co wam wtedy
zrobię.-Miłej podróży, uśmiechnął się i wsiadł do autobusu.
Rozdział jest moim zdaniem kompletną porażką, napisany trochę na siłę, pisanie w środku nocy, to zdecydowanie zły pomysł, ale cóż, nic lepszego napisać nie mogłam. Pozostawiam go do waszej oceny. ;)