To wszystko to tylko
głupi sen... To się nie dzieje. Obudzę się i wszystko będzie w
porządku, jak rok temu. Będę szczęśliwa. Nic się nie wydarzy.
Będzie przepięknie, będzie normalnie.
Nie
chciała, by ktokolwiek teraz z nią przebywał. Chciała być sama.
Płakać jak małe dziecko, nie tłumacząc się nikomu z całego
życia.
Odkąd
przyszła z Andersem na skocznię, totalnie zauroczyła się w tym
miejscu. Potrafiła przyjść w środku nocy, by podziwiać panoramę
Steinkjer. Przemyśleć wszystko, co ją otacza. Zatracić się we
własnych przemyśleniach.
A gdybym powiedziała
im o wszystkim? Jakby wyglądało teraz moje życie? Gdybym nie
uciekła? Może nie byłabym teraz w takim dole psychicznym?
Cieszyłabym się z każdego dnia, nie płakałabym po nocach,
miałabym bliskich, którzy zawsze by mi pomogli. Może nie
spotkałabym Andersa?
Anders...
Kim był dla niej ten mężczyzna? Przyjacielem, kolegą, a może
kimś więcej? Czuła, że miała w nim oparcie. Czuła do niego coś
więcej. Łączyło ich więcej, niż tylko przyjacielskie relacje.
Cieszyła się z tego, że go ma. Bez niego prawdopodobnie już nie
''cieszyłaby'' się życiem na tym świecie. Fakt, że wcześniej
wytrzymywała bez niego, ale dzięki niemu odstawiła leki
uspokajające, zaczęła się szczerze uśmiechać. Kilka łez z jej
policzka zniknęło. W tej szalonej burzy w jaką zmieniło się jej
życie, był jej oazą spokoju, kimś kto trzyma ją na ziemi.
*
-Anders,
gdzie ona może być, do jasnej cholery?!- wrzasnął Atle, kiedy
wszyscy otrząsnęli się z szoku, jaki przeżyli po tym jak Diana bez
słowa opuściła budynek.
-Czy
możesz mi powiedzieć, co was łączyło?- zapytał Bardal, co
spotkało się z głośnym westchnięciem blondyna.
-Znaliśmy
się dawniej, przyjaźniliśmy się. Byliśmy sobie najbliżsi, nic
nie mogło nas rozdzielić- zamilkł na chwilę.-Nie mogło, jednak
się myliłem. Odeszła bez słowa. Widziałem tylko jak wróciła
zapłakana do domu. Nic więcej. Chciałem do niej iść, ale było
już za późno. Jej rodziców nie było w domu, miała wolną drogę.
Nawet nie wiecie jak cholernie żałuję, że się spóźniłem.
Teraz... Teraz wszystko byłoby normalne, inne. Nie siedziałbym
teraz pewnie z wami. To wszystko jest jakieś chore- westchnął.-
Gdy ją zobaczyłem, to był dla mnie szok. Nie spodziewałem się
jej tutaj. Mówiła ci coś dlaczego tu jest?
-Nie-
odpowiedział krótko.- Próbowałem się dowiedzieć cokolwiek,
jednakże na darmo. Nic. Milczenie. Pustka. Zero. Ciągle
odpowiadała, że dowiem się w swoim czasie. Zawsze zmieniała
temat, gdy wspominałem o tym dlaczego tu jest, skąd pochodzi, co ją
spotkało w życiu. Ciężko jest dowiedzieć się czegokolwiek od
niej o jej osobistym życiu. Jest skryta w sobie.
-Dawniej
nie była taka. Znaliśmy się od małego, ufaliśmy sobie od samego
początku. Jednak o niektóre rzeczy musiałem wręcz błagać, nie
zawsze mogłem dowiedzieć się wszystkiego. Jest osobą o naprawdę
trudnym charakterze, ale jak ją poznasz, dowiesz się, że ma złote
serce, jednocześnie wrażliwe, coś w rodzaju szklanego serca, łatwo
ją zranić. Nie wyobrażacie sobie jak bardzo za nią tęskniłem,
to było coś strasznego... To nasze spotkanie tutaj też było
trochę straszne, w końcu tyle czasu się nie widzieliśmy. Nie wiem
co mam jej powiedzieć, jak się zachowywać...
-Chyba
wiem gdzie ona może być- mruknął Anders.
-Gdzie?
-Na
skoczni. Często tam chodzimy, ona sama często tam przesiaduje,
czasem nawet w środku nocy.
*
Łzy
spływały po jej policzkach, jedna za drugą. Czy chciała zakończyć
swój żywot? Nie. Chciała żyć, męczyć się byciem na tym
świecie, ale jednak chciała dokończyć to, chciała się
nacieszyć. O ile można to nazwać cieszeniem się.
Czy to kiedykolwiek się
skończy? Chcę żeby do cholery było pięknie i wszystko się
potoczyło inaczej.
-Za
marzenia o czymś takim nie karają-mruknęła sama do siebie,
ocierając jedną z łez.-Dlaczego mnie tak ukarałeś?-podniosła
wzrok w stronę rozgwieżdżonego nieba.
Poczuła,
że ktoś za nią stoi. Nie chciała się odwracać. Bała się. Kto
w końcu przeszedł by tutaj o tak później porze prócz niej? Nie
spotkała tutaj jeszcze ani razu innego człowieka, niż Anders,
który martwił się o nią, gdy nie wracała do domu. Przychodził z
termosem, w którym było kakao, które ona tak bardzo uwielbiała.
Otulał ją kocem i siedzieli w ciszy.
-Diana?-usłyszała
znajomy głos. Serce podskoczyło jej do gardła.
Odejdź. Odejdź.
Odejdź.
-A-A-Atle?-
ciężko było jej wydobyć jakiekolwiek słowo z siebie. Zarówno z
emocji, jak i przez płacz.
-Tak-
powiedział cicho.-Możemy pogadać?- w tym momencie dziewczyna
odwróciła się w jego stronę.-Powiesz mi dlaczego to zrobiłaś?
Mogłaś mi powiedzieć, pomógłbym ci. Znasz mnie. Wiesz, że
zawsze masz we mnie oparcie.
Westchnęła.
-A co
miałam ci powiedzieć? Że jestem śmiertelnie chora? Że mam jakiś
cholerny nowotwór na sercu?!- nie kontrolowała się i zaczęła
krzyczeć.-Jesteś zadowolony teraz?! Dalej chciałbyś mi pomóc?!
Być przy mnie?! Jesteś tego pewny?!-rzuciła się mu w ramiona, a
jej płacz stał się bardziej histeryczny.
-Już,
spokojnie- powiedział blondyn, głaszcząc ją po głowie.
Zarówno
on, jak i Anders nie wiedział co powiedzieć. Spodziewali się
wszystkiego. Wszystkiego, ale nie tego. Nie takiego wyznania. To było
zbyt szokujące. Rønsen
przekazał blondynkę w ręce Bardala.
-Nie
płacz, proszę- wyszeptał Anders.- Błagam-szeptał do jej
ucha.-Chodź do domu- podniósł ją i zaczął schodzić na dół,
uważając na schody.
Nim
doszli do domu, blondynka zasnęła. Ułożył ją na kanapie i wraz
z Atle zaczęli sprzątać po imprezie. Od czasu wyznania dziewczyny,
nie odezwali się do siebie słowem. Ciężko było cokolwiek
powiedzieć, nie wiedzieli co.
-Anders?-usłyszeli
cichy głos, dobiegający z salonu. Blondyn kiwnął do Bardala, by
tylko jeden z nich poszedł do dziewczyny. Anders podjął się tego,
by z nią porozmawiać. Wiedział, że to będzie trudne. Obawiał
się...
-Tak?
-Czy
mi się to śniło? Twoje urodziny, spotkanie Atle, moje wyznanie-
spojrzała na niego, jednak po jego wzroku wiedziała już, że to
nie był sen. To wszystko było prawdą.
Czuła,
że łzy znów jej napływają do oczu. Starała się je powstrzymać.
Zamknęła oczy, poczuła, że Anders ją obejmuje. Czuła się
bezpieczniej.
-Dziękuję-wymamrotała.-
Gdybym cię nie poznała, nie wiem co byłoby ze mną teraz.
-Przestań
tak mówić, będzie dobrze.
-Nie
będzie, uwierz. Nie przywiązuj się do mnie, i tak wiemy wszyscy
jak to się skończy... Nie warto byś później cierpiał przez taką
osobę jak ja- osobę nic nie wartą.
-Przestań,
jesteś chyba najwspanialszą osobą jaką poznałem-odgarnął jej
włosy za ucho.-Każdego dnia sprawiasz, że mój dzień jest o wiele
lepszy, sprawiasz, że się uśmiecham. Dziękuję ci za
to-uśmiechnął się.
-Czuję
to samo-wyszeptała.-Gdzie Atle?-zapytała, przerywając niezręczną
ciszę, która między nimi panowała.
-W
kuchni, idź z nim porozmawiaj, powinnaś to zrobić.
Przez
kilka minut stała oparta o futrynę drzwi, wpatrując się w
blondyna, który siedział na krześle, zapatrzony w widoki zza
oknem.
-Atle-szepnęła,
siadając obok niego.-Przepraszam, że tak wyszło. Nie chciałam cię
martwić moimi sprawami, chciałam, żebyś się rozwijał, nie
przejmował się mną-chłopak nie odpowiadał.-Odezwij się, proszę.
Wiem, że przez to co powiedziałam wcześniej, przez to, że
uciekłam, wbiłam ci nóż w serce, ale błagam, porozmawiaj ze mną.
-Mogłaś
zostać-gdy usłyszała jego głos, poczuła ulgę na
sercu.-Pomógłbym ci. Przetrwałabyś razem ze mną to.
-Nie
przetrwałabym, zrozum. To mnie zabije. Nie wiem ile mam czasu, jedno
jest pewne- łzy znów zaczęły spływać po jej policzkach.-Nie mów
rodzicom, nie chcę, by cokolwiek wiedzieli...
-Czyli
wolisz, by dowiedzieli się gdy dostaną powiadomienie o twoim
pogrzebie, tak? Wiesz jak się poczują? Nawet nie wyobrażasz sobie,
jak bardzo ich zranisz, jeszcze bardziej, niż wtedy gdy uciekłaś.
Powiesz im to sama gdy przyjedziesz do domu, albo ja im powiem.
-Nie
chcę wracać... Nawet mnie o to nie proś, za żadne skarby nie
wrócę. Powiedz im to, ale niech się o mnie nie martwią, ani niech
nie dzwonią, niech się nie kontaktują ze mną. Niech o mnie
zapomną. Ale obiecaj mi jedno...Wrócisz do domu i całkowicie
wymażesz mnie z pamięci, nie będziesz się mną przejmować, nie
warto.
Liczyłam na to, że w sanatorium będę się nudzić i uda mi się dokończyć to opowiadanie i zacząć pisać nowe, na które mam pomysł, ale nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Okazało się, że się myliłam i nie zdążyłam tego rozdziału nawet napisać do końca, kończyłam go w domu. Nie wyszedł taki najgorszy, prawie wszystko się wyjaśniło. Przyznaję, że trochę mnie męczy to opowiadanie czasami, ale je dokończę, jeszcze około 5 rozdziałów do końca. ;)
Tak myślałam, że Diana jest chora. Nie wiem czy był to dobry powód do ucieczki, w takiej sytuacji każdy potrzebuje oparcia. Wyobrażam sobie jak musiał czuć się Atle, teraz pewnie z Andersem nie czują się o wiele lepiej, skoro już wszystko wiedzą.
OdpowiedzUsuńNo cóż, czekam na kolejny :D
Pozdrawiam :)
Błagam.... Niech jej się nic nie stanie... Niech choroba jest do wyleczenia
OdpowiedzUsuńPozdrawiam