-Opiekuj się nim dobrze- powiedział przez telefon trener.-To niby nic takiego, ale kostkę ma trochę poobijaną, niech wypoczywa. Po Turnieju Czterech Skoczni was odwiedzimy i zobaczymy co z nim jest. Teraz muszę iść do chłopaków na trening, cześć-blondynka odłożyła słuchawkę.
-Dzwonił Kojonkoski, mówił, że mam się tobą opiekować i że przyjadą po konkursie-powiedziała, podchodząc do Andersa.-Nie miałeś co robić, tylko spadać ze schodów-zaśmiała się.-Ale czujesz się dobrze?
-Już chyba po raz setny zadajesz mi to pytanie. Żyję, więc nie jest ze mną źle- uśmiechnął się.-Jedyne co, to czasem mnie boli, ale dam radę.
Ściganie się w Engelbergu wraz z Romørenem, kto jako pierwszy zbiegnie do recepcji hotelu to nie był dobry pomysł. Bardal niefortunnie poślizgnął się na schodach i niestety wypadł z całego Turnieju Czterech Skoczni, jak nie na kilka następnych konkursów.
-Bo się o ciebie martwię, tak? Mogę nie pytać, okej...
-Nie obrażaj się-z trudem się do niej przysunął.-Proszę? Ładnie proszę? Bo zaraz wstanę, co będzie ciężkie i wylądujesz w jednej z tych wielkich zasp. Nie żartuję-podprał się rękoma, by się podnieść.
-Siedź, gdzie siedzisz, Bardal-powiedziała groźnym tonem, co jej nie wyszło, gdyż po chwili wybuchła śmiechem.-Nie obrażam się, widzisz? I zostań lepiej tutaj, nigdzie nie chodź, bo Mika mnie chyba rozszarpie na strzępy, jak się nie polepszy.
Z jednej strony był ucieszony, że nie pojedzie na Turniej Czterech Skoczni, w końcu będzie mógł znowu spędzić tak dużo czasu z Dianą. Jednak mimo wszystko chciał robić to co kocha i skakać, a nie siedzieć bezczynnie w domu, oglądając poczynania swoich kolegów w ekranie telewizora. Kolejnym minusem tej całej sytuacji była obietnica do kolegów z drużyny, że powie Dianie o swoich uczuciach podczas tej rozłąki ze skokami. Nie miał bladego pojęcia jak to zrobić, kiedy i jakich słów użyć.
*
Pierwszy konkurs zdecydowanie nie poszedł po myśli kibiców z Norwegii. Kompletnie nic nie układało się w skokach norweskich zawodników. Nie najlepsze wyniki kolegów z reprezentacji przełożyły się na humor Bardala, który nie chciał za dużo rozmawiać.
-Rozumiem, że nie jesteś zadowolony. Rozumiem, że skoki to twoje całe życie, ale porozmawiaj ze mną, nie zachowuj się jak małe dziecko, któremu zabrano cukierka- od kilku minut próbowała z nim porozmawiać, ale to nic nie dawało.-Dobra, jak sobie chcesz. Mi też nie jest wesoło, ale hej, to dopiero pierwszy konkurs, do tego twoja złość tutaj nic nie da, nie dodasz im w magiczny sposób sił-Odeszła od kanapy, na której siedział Anders.-Nie wytrzymuję czasami z tobą- westchnęła.
*
Nierzadko w ich znajomości pomiędzy nimi pojawiały się spięcia, zazwyczaj o błahostki. Szybko się ze sobą godzili, coś ich zawsze do siebie ciągnęło, byli jak dwa magnesy.
-Długo będziesz się tak na mnie gniewać?- zapytał, wchodząc, a raczej próbując wejść do kuchni.
-Nie gniewam się, po prostu...- spojrzała na niego.-Co z tobą jest nie tak? Miałeś siedzieć a nie chodzić!-błyskawicznie wstała z krzesła i podeszła do Bardala.-Nie będę z tobą rozmawiać, dopóki nie usiądziesz. Ile razy mam ci tłumaczyć, że z Kojonkosim nie chcę mieć na pieńku.
-Już, spokojnie-spojrzał z uśmiechem na blondynkę.-Siedzę, jest okej, moja noga ma się dobrze i złość piękności szkodzi- puścił w kierunku dziewczyny oczko.
-Wracając do tematu... Nie gniewam się, po prostu widziałam, że przeżywasz skoki chłopaków i nie masz ochoty na rozmowę. Stwierdziłam, że będzie lepiej jak się nie będę odzywać, nie chcę się z tobą kłócić, zrozum to. Denerwujesz mnie czasami, bardzo, ale jednak mimo wszystko zależy mi na tobie i nie chcę cię stracić przez takie nic jak to, że chłopaki nie wygrali jednego konkursu- wbiła wzrok w podłogę, nie chciała patrzeć mu w oczy, mimo, iż słyszał już kilkakrotnie z jej ust, że jest dla niej ważny-Co ja ci przed chwilą mówiłam o twojej nodze?-wyszeptała z lekką złością, kiedy brunet znalazł się przy niej i przytulił ją.
-Nie psuj tego. Przez chwilę chyba mogę- odpowiedział jej, również szeptem, chowając twarz w jej długich, blond włosach, pachnących cynamonem. Zapach, który tak bardzo uwielbiał.
*
-Oh, wow...- powiedział pod nosem, gdy ujrzał ubraną w małą czarną Dianę, schodzącą po schodach.-Widzę, że jak obchodzić Sylwestra to już całkowicie szaleć.
-Dziękuję...-odpowiedziała niepewnie.-Trzeba cieszyć się tym, co jest teraz, przecież za rok może mnie tutaj nie...
-Nie kończ tego zdania, proszę- powiedział cicho.-Nawet nie próbuj tak myśleć, zapomnij o tym, że to może się tak skończyć.
-No dobrze, jak chcesz-mruknęła.-Wiesz, że pierwszego prawdziwego Sylwestra, takiego z szampanem i dużą imprezą spędziłam z Atle?- przerwała ciszę między nimi.-Mieliśmy wtedy po 16 lat. Nasi rodzice nie chcieli się zgodzić na wspólne wyjście, wiadomo było jak to się skończy, ale jednak nam się udało, musieliśmy przez okna wyskakiwać, co nie było przyjemne, uwierz- zaśmiała się.- I wbrew pozorom nie było, aż tak źle, tylko gdy wracałam do domu, podarłam sobie sukienkę, którą dość lubiłam, ale warto było. A ty pamiętasz jak spędziłeś pierwszego zakraplanego Sylwestra?
-To było dobre 10 lat temu, czy naprawdę myślisz, że będę to pamiętać?
*
-Północ zaraz, chodź na dwór, chyba dasz radę, prawda?- spojrzała na jego nogę, na odpowiedź nie musiała długo czekać, bo Anders bez większego problemu podniósł się z kanapy. Nic w ciągu ostatnich kilku dni nie cieszyło jej tak bardzo, jak to, że stan jego zdrowia się poprawia.- Oh, jak magicznie- westchnęła, siedząc na ławce i obserwując fajerwerki, które rozświetlały granatowe niebo.
-Szkoda, że nie mogliśmy pójść na skocznię, tam byłoby magicznie-uśmiechnął się.-Chciałbym ci życzyć, aby ten rok był dla ciebie lepszy, niż poprzedni, żebyś wytrzymywała ze mną i żeby ci uśmiech z twarzy nie znikał- odwrócił się w stronę blondynki.
-Mam nadzieję, że nowy rok przyniesie ci wygraną w Pucharze Świata, zdobycie tytuły Mistrza Świata i spełnienie wszystkich twoich marzeń- upiła łyk szampana.
Jest cudownie. Niech ta chwila trwa wiecznie. Niech będzie tak jak jest.
-Zmieniło się coś w twoim życiu w poprzednim roku?- zapytała, opierając głowę o ramię Andersa.
-Jest taka jedna mała sprawa-westchnął.-Wiesz, pokochałem pewną dziewczynę, która jest dla mnie bardzo ważna i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Dzień, w którym nie widzę jej uśmiechu, jest dla mnie dniem straconym. Nie ma dla mnie nic lepszego, niż dźwięk jej głosu, śmiechu, czy chociażby jej zapach. Nienawidzę tego kiedy muszę wyjeżdżać na zawody i spędzać każdy dzień z myślą, że gdyby nie to, to mógłbym z nią spędzać czas, mógłbym spędzać najlepszy czas swojego życia z kimś, kogo kocham. Jest dla mnie najważniejsza-uśmiechnął się.
To było dla niej jak cios w serce. Starała się przez kilka najbliższych miesięcy zaufać mu, nie ukrywała, że chciała zbudować coś poważniejszego na fundamencie zaufania, ale wyznanie Andersa wbiło jej nóż w plecy. I jak ona miała teraz żyć? Bez niego? Doskonale wiedziała, że Norweg będzie chciał spędzać czas ze swoją miłością, a nie jakąś tam Dianą Jacobsen, którą poznał podczas trwania konkursu.
To było do przewidzenia, mogłaś się tego domyśleć, że tak to się wszystko skończy.
-Życzę wam szczęścia, niech wam się dobrze wiedzie- otarła jedną z łez, spływającą po jej policzku, uśmiechnęła się i wstała z ławki, kierując się w stronę domu.
-Czekaj!-Anders, wręcz cudem ją dogonił.
-Zostaw mnie, dam sobie radę- mruknęła.-Chyba będzie lepiej jak zniknę z twojego życia, aby między tobą i – w tym momencie na chwilę przerwała-jak ona w ogóle się nazywa? Dobra, nie ważne, chce wam życzyć szczęścia, tyle. Mówili mi, że nie warto okazywać ludziom uczuć, ale cóż, zawsze muszę coś zepsuć-westchnęła.
-Nazywa się Diana Jacobsen. Nie wiem czy kojarzysz. Blondynka, dość niska, która całe dnie spędza ze skoczkiem narciarskim, Andersem Bardalem- uśmiechnął się, a po chwili dziewczyna rzuciła mu się w ramiona.-Wiesz przecież, że tylko z tobą spędzam czas, jakbym mógł się spotykać z inną dziewczyną? I do tego jakbym mógł zostawić tak cudowną kobietę jak ty?-wyszeptał, głaszcząc dziewczynę po włosach.-A co zmieniło się przez ten rok w twoim życiu?
-Jeszcze pytasz-powiedziała z uśmiechem na ustach.-Poznałam pewnego mężczyznę, który wywrócił moje życie do góry nogami, ale w pozytywnym sensie. I w sumie sama nie wiem jak i kiedy, ale go pokochałam i tego nie żałuję. Cieszę się, że mogę mieć kogoś takiego u boku- popatrzyła w oczy bruneta, po czym ustała na palcach i delikatnie ucałowała jego usta, a po chwili skoczek odwzajemnił jej gest.-Tak, zdecydowanie go kocham-wyszeptała i wtuliła się w Andersa.
Trochę z opóźnieniem go dodaję, przepraszam. Już od sierpnia miałam początek napisany, ale brak czasu i weny żeby go dokończyć, dopiero niedawno mnie naszło na pisanie. Mam nadzieję, że się podobał. :)
Dzisiaj trafiłam na Twojego bloga i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały :)
OdpowiedzUsuńJejkuu, jejkuu, jejkuuu jakie to opowiadanie jest cudowne! <3
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! :)
Życzę weny i pozdrawiam, Asia ;*
Ojej, dziękuję. ♥ Również pozdrawiam. :D
UsuńZakończenie rozdziału kompletnie zbiło mnie na łopatki, było takie kochane! Uwielbiam relację pomiędzy Dianą a Andersem i to, że się tak wzajemnie przyciągają. Pięknie opisałaś jak Bardal mówi o swojej miłości, a reakcja blondyny bezcenna!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam! http://thislovecameback.blogspot.com/ :)