wtorek, 23 grudnia 2014

9. "A co zmieniło się przez ten rok w twoim życiu?"

 -Opiekuj się nim dobrze- powiedział przez telefon trener.-To niby nic takiego, ale kostkę ma trochę poobijaną, niech wypoczywa. Po Turnieju Czterech Skoczni was odwiedzimy i zobaczymy co z nim jest. Teraz muszę iść do chłopaków na trening, cześć-blondynka odłożyła słuchawkę.
-Dzwonił Kojonkoski, mówił, że mam się tobą opiekować i że przyjadą po konkursie-powiedziała, podchodząc do Andersa.-Nie miałeś co robić, tylko spadać ze schodów-zaśmiała się.-Ale czujesz się dobrze?
-Już chyba po raz setny zadajesz mi to pytanie. Żyję, więc nie jest ze mną źle- uśmiechnął się.-Jedyne co, to czasem mnie boli, ale dam radę.
Ściganie się w Engelbergu wraz z Romørenem, kto jako pierwszy zbiegnie do recepcji hotelu to nie był dobry pomysł. Bardal niefortunnie poślizgnął się na schodach i niestety wypadł z całego Turnieju Czterech Skoczni, jak nie na kilka następnych konkursów.
-Bo się o ciebie martwię, tak? Mogę nie pytać, okej...
-Nie obrażaj się-z trudem się do niej przysunął.-Proszę? Ładnie proszę? Bo zaraz wstanę, co będzie ciężkie i wylądujesz w jednej z tych wielkich zasp. Nie żartuję-podprał się rękoma, by się podnieść.
-Siedź, gdzie siedzisz, Bardal-powiedziała groźnym tonem, co jej nie wyszło, gdyż po chwili wybuchła śmiechem.-Nie obrażam się, widzisz? I zostań lepiej tutaj, nigdzie nie chodź, bo Mika mnie chyba rozszarpie na strzępy, jak się nie polepszy.
Z jednej strony był ucieszony, że nie pojedzie na Turniej Czterech Skoczni, w końcu będzie mógł znowu spędzić tak dużo czasu z Dianą. Jednak mimo wszystko chciał robić to co kocha i skakać, a nie siedzieć bezczynnie w domu, oglądając poczynania swoich kolegów w ekranie telewizora. Kolejnym minusem tej całej sytuacji była obietnica do kolegów z drużyny, że powie Dianie o swoich uczuciach podczas tej rozłąki ze skokami. Nie miał bladego pojęcia jak to zrobić, kiedy i jakich słów użyć.
*
Pierwszy konkurs zdecydowanie nie poszedł po myśli kibiców z Norwegii. Kompletnie nic nie układało się w skokach norweskich zawodników. Nie najlepsze wyniki kolegów z reprezentacji przełożyły się na humor Bardala, który nie chciał za dużo rozmawiać.
-Rozumiem, że nie jesteś zadowolony. Rozumiem, że skoki to twoje całe życie, ale porozmawiaj ze mną, nie zachowuj się jak małe dziecko, któremu zabrano cukierka- od kilku minut próbowała z nim porozmawiać, ale to nic nie dawało.-Dobra, jak sobie chcesz. Mi też nie jest wesoło, ale hej, to dopiero pierwszy konkurs, do tego twoja złość tutaj nic nie da, nie dodasz im w magiczny sposób sił-Odeszła od kanapy, na której siedział Anders.-Nie wytrzymuję czasami z tobą- westchnęła.
*
Nierzadko w ich znajomości pomiędzy nimi pojawiały się spięcia, zazwyczaj o błahostki. Szybko się ze sobą godzili, coś ich zawsze do siebie ciągnęło, byli jak dwa magnesy.
-Długo będziesz się tak na mnie gniewać?- zapytał, wchodząc, a raczej próbując wejść do kuchni.
-Nie gniewam się, po prostu...- spojrzała na niego.-Co z tobą jest nie tak? Miałeś siedzieć a nie chodzić!-błyskawicznie wstała z krzesła i podeszła do Bardala.-Nie będę z tobą rozmawiać, dopóki nie usiądziesz. Ile razy mam ci tłumaczyć, że z Kojonkosim nie chcę mieć na pieńku.
-Już, spokojnie-spojrzał z uśmiechem na blondynkę.-Siedzę, jest okej, moja noga ma się dobrze i złość piękności szkodzi- puścił w kierunku dziewczyny oczko.
-Wracając do tematu... Nie gniewam się, po prostu widziałam, że przeżywasz skoki chłopaków i nie masz ochoty na rozmowę. Stwierdziłam, że będzie lepiej jak się nie będę odzywać, nie chcę się z tobą kłócić, zrozum to. Denerwujesz mnie czasami, bardzo, ale jednak mimo wszystko zależy mi na tobie i nie chcę cię stracić przez takie nic jak to, że chłopaki nie wygrali jednego konkursu- wbiła wzrok w podłogę, nie chciała patrzeć mu w oczy, mimo, iż słyszał już kilkakrotnie z jej ust, że jest dla niej ważny-Co ja ci przed chwilą mówiłam o twojej nodze?-wyszeptała z lekką złością, kiedy brunet znalazł się przy niej i przytulił ją.
-Nie psuj tego. Przez chwilę chyba mogę- odpowiedział jej, również szeptem, chowając twarz w jej długich, blond włosach, pachnących cynamonem. Zapach, który tak bardzo uwielbiał.
*
-Oh, wow...- powiedział pod nosem, gdy ujrzał ubraną w małą czarną Dianę, schodzącą po schodach.-Widzę, że jak obchodzić Sylwestra to już całkowicie szaleć.
-Dziękuję...-odpowiedziała niepewnie.-Trzeba cieszyć się tym, co jest teraz, przecież za rok może mnie tutaj nie...
-Nie kończ tego zdania, proszę- powiedział cicho.-Nawet nie próbuj tak myśleć, zapomnij o tym, że to może się tak skończyć.
-No dobrze, jak chcesz-mruknęła.-Wiesz, że pierwszego prawdziwego Sylwestra, takiego z szampanem i dużą imprezą spędziłam z Atle?- przerwała ciszę między nimi.-Mieliśmy wtedy po 16 lat. Nasi rodzice nie chcieli się zgodzić na wspólne wyjście, wiadomo było jak to się skończy, ale jednak nam się udało, musieliśmy przez okna wyskakiwać, co nie było przyjemne, uwierz- zaśmiała się.- I wbrew pozorom nie było, aż tak źle, tylko gdy wracałam do domu, podarłam sobie sukienkę, którą dość lubiłam, ale warto było. A ty pamiętasz jak spędziłeś pierwszego zakraplanego Sylwestra?
-To było dobre 10 lat temu, czy naprawdę myślisz, że będę to pamiętać?
*
-Północ zaraz, chodź na dwór, chyba dasz radę, prawda?- spojrzała na jego nogę, na odpowiedź nie musiała długo czekać, bo Anders bez większego problemu podniósł się z kanapy. Nic w ciągu ostatnich kilku dni nie cieszyło jej tak bardzo, jak to, że stan jego zdrowia się poprawia.- Oh, jak magicznie- westchnęła, siedząc na ławce i obserwując fajerwerki, które rozświetlały granatowe niebo.
-Szkoda, że nie mogliśmy pójść na skocznię, tam byłoby magicznie-uśmiechnął się.-Chciałbym ci życzyć, aby ten rok był dla ciebie lepszy, niż poprzedni, żebyś wytrzymywała ze mną i żeby ci uśmiech z twarzy nie znikał- odwrócił się w stronę blondynki.
-Mam nadzieję, że nowy rok przyniesie ci wygraną w Pucharze Świata, zdobycie tytuły Mistrza Świata i spełnienie wszystkich twoich marzeń- upiła łyk szampana.
Jest cudownie. Niech ta chwila trwa wiecznie. Niech będzie tak jak jest.
-Zmieniło się coś w twoim życiu w poprzednim roku?- zapytała, opierając głowę o ramię Andersa.
-Jest taka jedna mała sprawa-westchnął.-Wiesz, pokochałem pewną dziewczynę, która jest dla mnie bardzo ważna i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Dzień, w którym nie widzę jej uśmiechu, jest dla mnie dniem straconym. Nie ma dla mnie nic lepszego, niż dźwięk jej głosu, śmiechu, czy chociażby jej zapach. Nienawidzę tego kiedy muszę wyjeżdżać na zawody i spędzać każdy dzień z myślą, że gdyby nie to, to mógłbym z nią spędzać czas, mógłbym spędzać najlepszy czas swojego życia z kimś, kogo kocham. Jest dla mnie najważniejsza-uśmiechnął się.
To było dla niej jak cios w serce. Starała się przez kilka najbliższych miesięcy zaufać mu, nie ukrywała, że chciała zbudować coś poważniejszego na fundamencie zaufania, ale wyznanie Andersa wbiło jej nóż w plecy. I jak ona miała teraz żyć? Bez niego? Doskonale wiedziała, że Norweg będzie chciał spędzać czas ze swoją miłością, a nie jakąś tam Dianą Jacobsen, którą poznał podczas trwania konkursu.
To było do przewidzenia, mogłaś się tego domyśleć, że tak to się wszystko skończy.
-Życzę wam szczęścia, niech wam się dobrze wiedzie- otarła jedną z łez, spływającą po jej policzku, uśmiechnęła się i wstała z ławki, kierując się w stronę domu.
-Czekaj!-Anders, wręcz cudem ją dogonił.
-Zostaw mnie, dam sobie radę- mruknęła.-Chyba będzie lepiej jak zniknę z twojego życia, aby między tobą i – w tym momencie na chwilę przerwała-jak ona w ogóle się nazywa? Dobra, nie ważne, chce wam życzyć szczęścia, tyle. Mówili mi, że nie warto okazywać ludziom uczuć, ale cóż, zawsze muszę coś zepsuć-westchnęła.
-Nazywa się Diana Jacobsen. Nie wiem czy kojarzysz. Blondynka, dość niska, która całe dnie spędza ze skoczkiem narciarskim, Andersem Bardalem- uśmiechnął się, a po chwili dziewczyna rzuciła mu się w ramiona.-Wiesz przecież, że tylko z tobą spędzam czas, jakbym mógł się spotykać z inną dziewczyną? I do tego jakbym mógł zostawić tak cudowną kobietę jak ty?-wyszeptał, głaszcząc dziewczynę po włosach.-A co zmieniło się przez ten rok w twoim życiu?
-Jeszcze pytasz-powiedziała z uśmiechem na ustach.-Poznałam pewnego mężczyznę, który wywrócił moje życie do góry nogami, ale w pozytywnym sensie. I w sumie sama nie wiem jak i kiedy, ale go pokochałam i tego nie żałuję. Cieszę się, że mogę mieć kogoś takiego u boku- popatrzyła w oczy bruneta, po czym ustała na palcach i delikatnie ucałowała jego usta, a po chwili skoczek odwzajemnił jej gest.-Tak, zdecydowanie go kocham-wyszeptała i wtuliła się w Andersa.


Trochę z opóźnieniem go dodaję, przepraszam. Już od sierpnia miałam początek napisany, ale brak czasu i weny żeby go dokończyć, dopiero niedawno mnie naszło na pisanie. Mam nadzieję, że się podobał. :)

piątek, 22 sierpnia 2014

8. "Dopóki nie spróbujesz, to się nie przekonasz."

-Jedź ze mną, proszę- od kilku minut błagał dziewczynę, by zgodziła się jechać wraz z nim na konkurs w Lillehammer.
-Wolę obejrzeć konkurs w telewizji, naprawdę- uśmiechnęła się.
Każdy jej uśmiech był dla niego mini-sukcesem. Fakt, powiedziała mu, by żyli tak jakby on o niczym nie wiedział. Temat jej choroby od razu kończył się płaczem blondynki, czego on tak bardzo nie chciał.
-Zobaczysz się z Atle- dodał.
Pomimo, że kazała mu zapomnieć o własnej osobie, często z nim pisała, prowadziła długie rozmowy telefoniczne. Nie raz mówiła Andersowi, że brakuje jej Rønsena, że tęskni za tymi czasami, kiedy wszystko było bezproblemowe, kiedy wszystko było łatwiejsze, a każdy problem był błahostką.
-Nienawidzę cię-rzuciła z uśmiechem, już wiedział, że się zgodziła.-I tak musiałabym jechać, bo z tobą nie wygram- wywróciła teatralnie oczami.
-Zresztą wiesz jak chłopaki cię lubią. Nie wiem i nie chcę myśleć co by mi zrobili, gdybyś ze mną nie pojechała na zawody, skoro masz okazję, więc wstawaj z kanapy i biegnij do siebie się pakować!-uśmiechnął się.
*
-Diaaanaa!- chłopaki z kadry rzucili się na dziewczynę, gdy tylko podeszła do autobusu.
-Też was kocham-przytulała każdego z nich, uśmiechając się od ucha do ucha.-Atle!- na widok blondyna uśmiechnęła się bardziej, rzucając mu się na szyję.-Tęskniłam za tobą-poczochrała go po włosach.-Chodź do autobusu, pogadamy w środku.
*
-Jak tu pięknie- powiedziała, przekraczając próg pokoju.-Gdzie masz pokój?-zapytała Andersa.
-Tutaj-uśmiechnął się.
-Ale...-rozejrzała się dookoła.-Tu jest tylko jedno łóżko, dwuosobowe i do tego też mam tu pokój-powiedziała zmieszana.
-Tak wyszło, że nie mieli nigdzie miejsca i musieli nas tutaj dać, więc mogę spać z tobą czy może mam zająć podłogę?
-Nie wygłupiaj się, nie będzie spać na podłodze, masz zawody, musisz być wypoczęty, najwyżej wykopię cię z łóżka w nocy-wzruszyła ramionami i rzuciła się w pościel.-Całkiem wygodnie-mruknęła.-Idę spać-nakryła głowę poduszką.
-Dobranoc- odpowiedział Anders i wyszedł z pokoju.
*
-Cześć- powiedział brunet, przekraczając próg pokoju Rønsena i Evensena.- Diana poszła spać, więc przyszedłem do was. Nie będę jej budzić, niech się wyśpi, pewnie jest zmęczona.
-Rozumiem- mruknął Atle.-Układa się wam jakoś?-poruszał wymownie brwiami, po czym cała trójka się zaśmiała.
-Zwariowałeś chyba. Może coś nas łączy, ale z tego i tak raczej nic nie będzie. Do tego doskonale wiesz, że ona od razu będzie unikać tego abyśmy byli razem, wiesz jaka ona jest. Znaczy coś między nami czasem było, ale od razu mówiła, abyśmy o tym zapomnieli...
-Dopóki nie spróbujesz, to się nie przekonasz. Pogadaj z nią. Wszyscy widzimy jak na nią patrzysz, ona też czasem na ciebie zerka w taki inny sposób-wtrącił Evensen.-Wierzę w ciebie.
-Ale...
-Nie ma żadnego ''ale''- przerwał mu Atle.-Johan ma rację, masz to zrobić, bo jak nie to cała nasza kadra wkroczy do akcji i skończy się Dzień Dziecka-spojrzał na kolegę z pokoju, który mu przytaknął.
*
Żaden z dwóch dni nie był szczęśliwy dla norweskich kibiców, jak i zawodników. Nikt z norweskiej kadry nie znalazł się na podium.
-Nie martwcie się, macie przecież jeszcze cały sezon. Kibice i tak was uwielbiają- wskazała ręką na siebie.- Będziemy z wami, chociażby nie wiem co, jesteście najlepsi- przytuliła każdego z nich z osobna.- Więc proszę mi się tu nie smucić i szykować się, za godzinę wychodzimy na jakąś dobrą pizzę i soczek, wiecie musicie dbać o siebie-zaśmiała się.-Więc ruszajcie się, nie radzę się spóźniać- wyszła z pokoju.
Skoczkowie ją uwielbiali. Nikt nie potrafił poprawić im tak humoru jak ona. Mogli z nią porozmawiać na każdy temat, pomagała im. Potrafiła zmotywować ich do ćwiczeń, kiedy tracili wiarę w to co robią.
*
Ogromna pizza po tych dwóch dniach była zdecydowanie dobrym pomysłem. Oprócz tego kufel piwa i każdy z nich był zadowolony.
-Diana, jesteś genialna, naprawdę- powiedział Tom.-Za pannę Jacobsen!-wstał i uniósł naczynie do góry.
-Za Dianę!- powiedzieli wszyscy i spojrzeli na dziewczynę, na której twarzy zagościły rumieńce, co wywołało uśmiech na ich twarzach.
-Jak będziecie dalej tak toasty wznosić, to ja was do hotelu odprowadzać nie będę, nie ma takiej mowy. Sami sobie będziecie to musieli zorganizować, nie mój problem- wzruszyła ramieniem i upiła łyk napoju.
Przy chłopakach nie miała szans z piciem, ona nawet jednego kufla nie wypiła, podczas gdy oni byli już przy trzecim.
To się raczej nie skończy dobrze, o nie.
-Nie przesadzaj, Andersa chyba odprowadzisz- uśmiechnął się Evensen, za co Bardal kopnął go pod stołem, jednak on się tym nie przejmował.-On wtedy będzie smutny jak mu nie pomożesz-zrobił minę zbitego psa.- Swoją drogą... pamiętacie chłopaki jak kiedyś po imprezie usiadł na środku chodnika i powiedział, że nigdzie nie idzie, dopóki nie dostanie lizaka?-cały stolik wybuchł śmiechem, oprócz Andersa.-Oj Bardal, Bardal, głowy do picia to ty nie masz. Będziesz miała Diano z nim nieciekawie na imprezach...
-To sobie powspominaliśmy- przerwał brunet.-Było fajnie i miło, ale jedzenie nam stygnie, więc może jedzmy i już nie rozmawiajmy na takie tematy-spojrzał znacząco na Johana.
*
-Anders- powiedziała blondynka, odwracając się w jego stronę.
-Tak?
-Po pierwsze jedna kołdra na naszą dwójkę chyba nie starczy-zaśmiała się.-A po drugie o co chodziło, Johanowi, że nie będę miała z tobą ciekawie? Znaczy rozumiem, że będziemy chodzić na imprezy co jakiś czas, ale to zabrzmiało dosyć dziwnie.
-Dziwnie? Wydaje ci się- odpowiedział zakłopotany.- Do tego on czasem ma takie żarty, które mało kto rozumie. Przyzwyczaj się do tego, bo on tak często mówi.
Blondynka westchnęła.
-Nie żeby coś, ale jest wpół do drugiej, a o siódmej mamy pobudkę. Chyba powinniśmy spać. Dobranoc-odwróciła się w drugą stronę i zamknęła oczy.
*
-Nie spodziewałem się takiego obrazka, no no- powiedział z uśmiechem Tom, zastając Dianę przytuloną do Andersa.- Nie po to tu jestem, żeby ich podziwiać-mruknął.-Gołąbeczki, wstawać!-krzyknął.-Za pół godziny mamy być na lotnisku, a wy śpicie. Już się szykować! Nie musicie dziękować- uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.
-Cholera jasna!- krzyknął brunet, pakując na szybko rzeczy do walizki.-Diana, ruszaj się, mamy mało czasu i jedną łazienkę na dwie osoby! Ja się spakuję, a ty idź do łazienki, tylko szybko!
Cudem było to, że zdążyli na zbiórkę na lotnisko. Kilka minut przed odjazdem zjawili się w holu, udając, że nic się nie stało, a oni się nie spóźnili. Uśmiechnęli się do zawodników i trenerów.
-Są już nasze ranne ptaszki- powiedział ironicznie Kojonkoski.-Pakujcie swoje walizki do autobusu i jedziemy. Od przyjazdu na lotnisko mamy około pół godziny do odlotu samolotu, więc macie mi się nigdzie nie zgubić, ani się nie spóźnić, bo nie wiem co wam wtedy zrobię.-Miłej podróży, uśmiechnął się i wsiadł do autobusu.

Rozdział jest moim zdaniem kompletną porażką, napisany trochę na siłę, pisanie w środku nocy, to zdecydowanie zły pomysł, ale cóż, nic lepszego napisać nie mogłam. Pozostawiam go do waszej oceny. ;)

niedziela, 3 sierpnia 2014

7. "Ale obiecaj mi jedno..."

To wszystko to tylko głupi sen... To się nie dzieje. Obudzę się i wszystko będzie w porządku, jak rok temu. Będę szczęśliwa. Nic się nie wydarzy. Będzie przepięknie, będzie normalnie.
Nie chciała, by ktokolwiek teraz z nią przebywał. Chciała być sama. Płakać jak małe dziecko, nie tłumacząc się nikomu z całego życia.
Odkąd przyszła z Andersem na skocznię, totalnie zauroczyła się w tym miejscu. Potrafiła przyjść w środku nocy, by podziwiać panoramę Steinkjer. Przemyśleć wszystko, co ją otacza. Zatracić się we własnych przemyśleniach.
A gdybym powiedziała im o wszystkim? Jakby wyglądało teraz moje życie? Gdybym nie uciekła? Może nie byłabym teraz w takim dole psychicznym? Cieszyłabym się z każdego dnia, nie płakałabym po nocach, miałabym bliskich, którzy zawsze by mi pomogli. Może nie spotkałabym Andersa?
Anders... Kim był dla niej ten mężczyzna? Przyjacielem, kolegą, a może kimś więcej? Czuła, że miała w nim oparcie. Czuła do niego coś więcej. Łączyło ich więcej, niż tylko przyjacielskie relacje. Cieszyła się z tego, że go ma. Bez niego prawdopodobnie już nie ''cieszyłaby'' się życiem na tym świecie. Fakt, że wcześniej wytrzymywała bez niego, ale dzięki niemu odstawiła leki uspokajające, zaczęła się szczerze uśmiechać. Kilka łez z jej policzka zniknęło. W tej szalonej burzy w jaką zmieniło się jej życie, był jej oazą spokoju, kimś kto trzyma ją na ziemi.
*
-Anders, gdzie ona może być, do jasnej cholery?!- wrzasnął Atle, kiedy wszyscy otrząsnęli się z szoku, jaki przeżyli po tym jak Diana bez słowa opuściła budynek.
-Czy możesz mi powiedzieć, co was łączyło?- zapytał Bardal, co spotkało się z głośnym westchnięciem blondyna.
-Znaliśmy się dawniej, przyjaźniliśmy się. Byliśmy sobie najbliżsi, nic nie mogło nas rozdzielić- zamilkł na chwilę.-Nie mogło, jednak się myliłem. Odeszła bez słowa. Widziałem tylko jak wróciła zapłakana do domu. Nic więcej. Chciałem do niej iść, ale było już za późno. Jej rodziców nie było w domu, miała wolną drogę. Nawet nie wiecie jak cholernie żałuję, że się spóźniłem. Teraz... Teraz wszystko byłoby normalne, inne. Nie siedziałbym teraz pewnie z wami. To wszystko jest jakieś chore- westchnął.- Gdy ją zobaczyłem, to był dla mnie szok. Nie spodziewałem się jej tutaj. Mówiła ci coś dlaczego tu jest?
-Nie- odpowiedział krótko.- Próbowałem się dowiedzieć cokolwiek, jednakże na darmo. Nic. Milczenie. Pustka. Zero. Ciągle odpowiadała, że dowiem się w swoim czasie. Zawsze zmieniała temat, gdy wspominałem o tym dlaczego tu jest, skąd pochodzi, co ją spotkało w życiu. Ciężko jest dowiedzieć się czegokolwiek od niej o jej osobistym życiu. Jest skryta w sobie.
-Dawniej nie była taka. Znaliśmy się od małego, ufaliśmy sobie od samego początku. Jednak o niektóre rzeczy musiałem wręcz błagać, nie zawsze mogłem dowiedzieć się wszystkiego. Jest osobą o naprawdę trudnym charakterze, ale jak ją poznasz, dowiesz się, że ma złote serce, jednocześnie wrażliwe, coś w rodzaju szklanego serca, łatwo ją zranić. Nie wyobrażacie sobie jak bardzo za nią tęskniłem, to było coś strasznego... To nasze spotkanie tutaj też było trochę straszne, w końcu tyle czasu się nie widzieliśmy. Nie wiem co mam jej powiedzieć, jak się zachowywać...
-Chyba wiem gdzie ona może być- mruknął Anders.
-Gdzie?
-Na skoczni. Często tam chodzimy, ona sama często tam przesiaduje, czasem nawet w środku nocy.
*
Łzy spływały po jej policzkach, jedna za drugą. Czy chciała zakończyć swój żywot? Nie. Chciała żyć, męczyć się byciem na tym świecie, ale jednak chciała dokończyć to, chciała się nacieszyć. O ile można to nazwać cieszeniem się.
Czy to kiedykolwiek się skończy? Chcę żeby do cholery było pięknie i wszystko się potoczyło inaczej.
-Za marzenia o czymś takim nie karają-mruknęła sama do siebie, ocierając jedną z łez.-Dlaczego mnie tak ukarałeś?-podniosła wzrok w stronę rozgwieżdżonego nieba.
Poczuła, że ktoś za nią stoi. Nie chciała się odwracać. Bała się. Kto w końcu przeszedł by tutaj o tak później porze prócz niej? Nie spotkała tutaj jeszcze ani razu innego człowieka, niż Anders, który martwił się o nią, gdy nie wracała do domu. Przychodził z termosem, w którym było kakao, które ona tak bardzo uwielbiała. Otulał ją kocem i siedzieli w ciszy.
-Diana?-usłyszała znajomy głos. Serce podskoczyło jej do gardła.
Odejdź. Odejdź. Odejdź.
-A-A-Atle?- ciężko było jej wydobyć jakiekolwiek słowo z siebie. Zarówno z emocji, jak i przez płacz.
-Tak- powiedział cicho.-Możemy pogadać?- w tym momencie dziewczyna odwróciła się w jego stronę.-Powiesz mi dlaczego to zrobiłaś? Mogłaś mi powiedzieć, pomógłbym ci. Znasz mnie. Wiesz, że zawsze masz we mnie oparcie.
Westchnęła.
-A co miałam ci powiedzieć? Że jestem śmiertelnie chora? Że mam jakiś cholerny nowotwór na sercu?!- nie kontrolowała się i zaczęła krzyczeć.-Jesteś zadowolony teraz?! Dalej chciałbyś mi pomóc?! Być przy mnie?! Jesteś tego pewny?!-rzuciła się mu w ramiona, a jej płacz stał się bardziej histeryczny.
-Już, spokojnie- powiedział blondyn, głaszcząc ją po głowie.
Zarówno on, jak i Anders nie wiedział co powiedzieć. Spodziewali się wszystkiego. Wszystkiego, ale nie tego. Nie takiego wyznania. To było zbyt szokujące. Rønsen przekazał blondynkę w ręce Bardala.
-Nie płacz, proszę- wyszeptał Anders.- Błagam-szeptał do jej ucha.-Chodź do domu- podniósł ją i zaczął schodzić na dół, uważając na schody.
Nim doszli do domu, blondynka zasnęła. Ułożył ją na kanapie i wraz z Atle zaczęli sprzątać po imprezie. Od czasu wyznania dziewczyny, nie odezwali się do siebie słowem. Ciężko było cokolwiek powiedzieć, nie wiedzieli co.
-Anders?-usłyszeli cichy głos, dobiegający z salonu. Blondyn kiwnął do Bardala, by tylko jeden z nich poszedł do dziewczyny. Anders podjął się tego, by z nią porozmawiać. Wiedział, że to będzie trudne. Obawiał się...
-Tak?
-Czy mi się to śniło? Twoje urodziny, spotkanie Atle, moje wyznanie- spojrzała na niego, jednak po jego wzroku wiedziała już, że to nie był sen. To wszystko było prawdą.
Czuła, że łzy znów jej napływają do oczu. Starała się je powstrzymać. Zamknęła oczy, poczuła, że Anders ją obejmuje. Czuła się bezpieczniej.
-Dziękuję-wymamrotała.- Gdybym cię nie poznała, nie wiem co byłoby ze mną teraz.
-Przestań tak mówić, będzie dobrze.
-Nie będzie, uwierz. Nie przywiązuj się do mnie, i tak wiemy wszyscy jak to się skończy... Nie warto byś później cierpiał przez taką osobę jak ja- osobę nic nie wartą.
-Przestań, jesteś chyba najwspanialszą osobą jaką poznałem-odgarnął jej włosy za ucho.-Każdego dnia sprawiasz, że mój dzień jest o wiele lepszy, sprawiasz, że się uśmiecham. Dziękuję ci za to-uśmiechnął się.
-Czuję to samo-wyszeptała.-Gdzie Atle?-zapytała, przerywając niezręczną ciszę, która między nimi panowała.
-W kuchni, idź z nim porozmawiaj, powinnaś to zrobić.
Przez kilka minut stała oparta o futrynę drzwi, wpatrując się w blondyna, który siedział na krześle, zapatrzony w widoki zza oknem.
-Atle-szepnęła, siadając obok niego.-Przepraszam, że tak wyszło. Nie chciałam cię martwić moimi sprawami, chciałam, żebyś się rozwijał, nie przejmował się mną-chłopak nie odpowiadał.-Odezwij się, proszę. Wiem, że przez to co powiedziałam wcześniej, przez to, że uciekłam, wbiłam ci nóż w serce, ale błagam, porozmawiaj ze mną.
-Mogłaś zostać-gdy usłyszała jego głos, poczuła ulgę na sercu.-Pomógłbym ci. Przetrwałabyś razem ze mną to.
-Nie przetrwałabym, zrozum. To mnie zabije. Nie wiem ile mam czasu, jedno jest pewne- łzy znów zaczęły spływać po jej policzkach.-Nie mów rodzicom, nie chcę, by cokolwiek wiedzieli...
-Czyli wolisz, by dowiedzieli się gdy dostaną powiadomienie o twoim pogrzebie, tak? Wiesz jak się poczują? Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo ich zranisz, jeszcze bardziej, niż wtedy gdy uciekłaś. Powiesz im to sama gdy przyjedziesz do domu, albo ja im powiem.
-Nie chcę wracać... Nawet mnie o to nie proś, za żadne skarby nie wrócę. Powiedz im to, ale niech się o mnie nie martwią, ani niech nie dzwonią, niech się nie kontaktują ze mną. Niech o mnie zapomną. Ale obiecaj mi jedno...Wrócisz do domu i całkowicie wymażesz mnie z pamięci, nie będziesz się mną przejmować, nie warto.

Liczyłam na to, że w sanatorium będę się nudzić i uda mi się dokończyć to opowiadanie i zacząć pisać nowe, na które mam pomysł, ale nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Okazało się, że się myliłam i nie zdążyłam tego rozdziału nawet napisać do końca, kończyłam go w domu. Nie wyszedł taki najgorszy, prawie wszystko się wyjaśniło. Przyznaję, że trochę mnie męczy to opowiadanie czasami, ale je dokończę, jeszcze około 5 rozdziałów do końca. ;)


wtorek, 10 czerwca 2014

6. "Niespodzianka''

 Od kilku minut stała przy oknie i wypatrywała czarnego pojazdu. Po dwóch tygodniach mieli się znowu zobaczyć. O dwa tygodnie bez siebie za dużo.
Wróć szybciej, proszę.
Zaczęła się martwić o to kiedy wróci. Miał być już pół godziny temu. Ani widoku, ani głosu.
Bardal, gdzie ty jesteś?
Nagle pod jego domem pojawiło się Audi, z którego wysiadł Anders. Wyjął coś z bagażnika i ruszył do jej domu. Po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Zbiegła szybko na dół i rzuciła się brunetowi na szyję.
-Tęskniłam za tobą, wiesz?-wyszeptała do jego ucha.-Tak bardzo cieszę się, że już jesteś.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a myśli w głowie biły się ze sobą.
-To tylko dwa tygodnie, mała- pocałował ją w czoło.
-Wiesz, że nie lubię jak tak na mnie mówisz-nawet nie miała ochoty go puścić.
-Dusisz mnie- powiedział cicho.
-Masz problem- wzruszyła ramionami i zacisnęła uścisk.
Po chwili dziewczyna odsunęła się, a Anders zza pleców wyciągnął bukiet tulipanów.
-Nie musiałeś- uśmiechnęła się szeroko i ponownie rzuciła mu się na szyję.-I tak zwiędną za jakiś czas, straciłeś tylko pieniądze-powiedziała nieśmiało.-A jeżeli przez nie tak się spóźniłeś..- w połowie zdania Anders przerwał jej wypowiedź, łącząc ich usta w pocałunku, który blondynka odwzajemniła. Kwiaty po omacku odłożyła na komodę, która stała w przedpokoju. Bardal uniósł ją delikatnie do góry i skierowali się do salonu, nie odrywając się od siebie.
-Jeżeli to odzwierciedla jak bardzo za mną tęskniłaś, mogę wyjeżdżać częściej- powiedział, gdy usiadł na kanapie, a dziewczyna siedziała na jego kolanach.
-A jeżeli tęskniłam jeszcze bardziej?-zetknęła ich czoła i wpatrywała się w oczy bruneta, które tak bardzo uwielbiała.-Zmartwię cię, więcej nie będzie. Nie masz ze mną łatwo, ale ostrzegałam cię przed tym- oboje się uśmiechnęli. Bardal nie przejął się jej wcześniejszymi słowami i musnął jej usta.- Mówiłam ci coś- pokręciła głową.-Niemożliwy jesteś-powiedziała cicho, przytulając się do niego.
*
-Dobra, to jutro o 16, tak?-powiedziała do słuchawki.-Tylko pamiętajcie o wszystkim, bo wtedy wam chyba nogi powyrywam i nie będzie wesoło-dziewczyna jak i jej rozmówcy zaśmiali się.
-Będziemy pamiętać, ty się o to nie martw- odpowiedział jeden z głosów.-To do jutra-połączenie zakończone.
Odłożyła telefon na stolik, rozglądając się dookoła.
-O czym tak spiskujesz i z kim?-zapytał Anders.
-Nic, to tylko... nic takiego-uśmiechnęła się sztucznie.-Nieładnie wtrącać się w nieswoje sprawy-skarciła go.
*
Otworzyła drzwi od jego mieszkania, tak by go nie zbudzić. Na palcach weszła na górę, do sypialni. Odstawiła torebkę na stolik obok łóżka.
-Dzień dobry. Anders, wstawaj-nachyliła się nad jego uchem.-Wszystkiego najlepszego- powiedziała z uśmiechem, gdy zauważyła, że otworzył oczy.-Życzę ci jak najwięcej wygranych konkursów, zapisania się w sportowej historii, żebyś wytrzymał ze mną jak najdłużej i spełnienia marzeń- uśmiechnęła się, wręczając mu torebkę z prezentem.-Nawet nie próbuj się wykręcać, że nie chcesz.
W torebce znajdowała się ramka z ich zdjęciem, z czasów gdy była tylko jego fanką. Wtedy żadne z nich nie przypuszczało, że sprawy potoczą się tak, że będą przyjaciółmi.
-Poznaję to!-powiedział radośnie.-To było rok temu w Oslo- uśmiechnął się.-Ty jako jedyna do mnie podeszłaś, jeśli dobrze kojarzę.
-Tak, a później to ja wylałam na ciebie przez przypadek napój i uciekłam bez słowa.
-A wiesz, że gdyby nie to, że uciekłaś, teraz byłoby trochę inaczej i znalibyśmy się dłużej?-objął ją w pasie i przyciągnął do siebie.
-Bardal, nie pozwalaj sobie-strąciła jego rękę.-Nic więcej oprócz przyjaźni-spojrzała na niego i spotkała się z jego znaczącym spojrzeniem.-Z wyjątkiem tych kilku pocałunków, ich nie było, nikt nic nie pamięta. Tylko przyjaźń- uśmiechnęła się, po czym wstała z łóżka.-Jeżeli myślisz, że skoro masz urodziny, to będziesz tu ciągle leżeć, to się mylisz. Nie ma tak łatwo, wstajesz- zaśmiała się i opuściła jego pokój.
*
-Powiedziałam mu, że ma przyjść do mnie po 16, więc wszystko powinno pójść zgodnie z planem. Czekamy jeszcze na kogoś?- zapytała, ustawiając prezenty na stoliku.
-Tak, jeszcze kilka chłopaków ma przyjechać. Nie mówiłem ci nic o tym, ale wczoraj dopiero się o tym dowiedziałem i nie miałem jak ci tego przekazać, wybacz- Tom ukazał szereg białych zębów w kierunku blondynki, co spotkało się z jej pobłażliwym spojrzeniem.
-Szykuj to, ja idę na górę się przygotować- odpowiedziała i zniknęła za ścianą.
Po chwili próg domu przekroczyła piątka chłopaków z kadry B.
-Wszystkiego najlepszego!- krzyknął blondyn, Atle.
-Jeszcze nie teraz, geniuszu- mruknął Tom.- Za pół godziny powinien tu być.
-Czyj to dom?-zapytał jeden z chłopaków.
-Diany, przyjaciółka Andersa, jednak widzę, że pomiędzy nimi będzie coś więcej- wtrącił się Jacobsen i charakterystycznie poruszał brwiami.-Już podobno coś było, ale nie udało mi się dowiedzieć co dokładniej-westchnął.
-Widzę, że nieźle się tu im mieszka w takim razie. Poczekamy, zobaczymy co z tego będzie. W sumie to nawet jej nie widziałem, dzisiaj ją poznam i razem z chłopakami ocenimy czy się dla niego nadaje. Będzie ciekawie- zaśmiał się Atle.
-Nie wiem czy wiesz młody, ale po pierwsze Diana jest super, po drugie wydaje mi się, że ty tutaj za dużo do powiedzenia mieć nie będziesz- westchnął Tom.
Po chwili ze schodów zeszła Diana, gasząc światło w pomieszczeniu, w którym przez zasłonięte rolety nie wpadało żadne światło.
-Idzie Anders, schowajcie się- powiedziała i usiadła za jednym z foteli.
-Niespodzianka!- krzyknęli wszyscy chórem, gdy skoczek przekroczył próg domu.
Wszyscy oprócz Diany, która stała oparta o poręcz schodów podeszli do niego i składali mu życzenia. Osób w domu nie było wiele, ale hałas był niesamowity. Każdy chciał coś powiedzieć, co chwilę ktoś wybuchał śmiechem.
Moje biedne mieszkanko. Zniszczą mi cały dom. Yh...
Przez kilka minut zamieszanie wśród solenizanta nie ustępowało. Gdy wszystko ucichło, wspomniany wcześniej podszedł do blondynki.
-A ty mi nie złożysz życzeń?- objął ją w talii i wymruczał do jej ucha.
-Mówiłam ci, że nie możesz sobie na za dużo pozwalać, na tę rękę też-uśmiechnęła się i zepchnęła jego dłoń.-Rano ci składałam życzeniami, nie za dużo tego wszystkiego?
-Dobra, zmieńmy temat. Ty to zorganizowałaś wszystko, prawda? Wiesz, że nie chciałem żadnej wielkiej imprezy.
-Mieli być tylko chłopaki z kadry A, ale reszta tak dołączyła ni z tego, ni z owego. Koledzy, to koledzy- wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do chłopaków, którzy zmierzali w ich stronę. Zapoznała się z każdym, jednak jej wzrok przykuł blondyn, który stał w kącie ze spuszczoną głową. Przeprosiła wszystkich i podeszła do niego.- Cześć, Diana jestem. Chodź do nas- uśmiechnęła się.
-Naprawdę chcesz, żebym przebywał tam z wami?-zapytał, unosząc głowę do góry, patrząc prosto w jej oczy.
To tylko sen, ty tu nie jesteś. Ja cię nie widzę. To się nie dzieje. Nie...
-Atle?- zapytała z niedowierzaniem.-Ale jak, ty tu- stała kompletnie zszokowana.
No tak, przecież jest skoczkiem. Mogłam się tego spodziewać. Gratulacje, panno Jacobsen.
-Naprawdę myślałaś, że będąc z Andersem nigdy się nie spotkamy? Mogłaś od niego uciec, bez słowa, tak jak ode mnie, a to by się nigdy nie wydarzyło. Niespodzianka- powiedział cicho.
Nie wiedziała co powiedzieć. Myśli w głowie mieszały się ze sobą. Rozejrzała się dookoła siebie, widząc chłopaków, którzy bacznie wszystko obserwowali.
Anders, przepraszam, że zepsułam ci urodziny.

Po chwili wybiegła z domu, nie wiedząc dokładnie gdzie.

Jedyne co mi się podoba z tego rozdziału, to początek i może trochę koniec...
Co do następnego rozdziału, jest mi ciężko określić czy się wyrobię do zakończenia roku, a później do końca lipca nie będę miała możliwości cokolwiek napisać, gdyż wyjeżdżam do Kołobrzegu, a wątpię, żeby w sanatorium było wifi...

niedziela, 11 maja 2014

5. "Jakie jest twoje marzenie?''

To naprawdę dziwne uczucie gdy nagle jedna osoba w ciągu miesiąca zmienia twoje życie na nowo. Uczy cię uśmiechać się szczerze, choć tak naprawdę nie zna historii twego życia. Sprawia, że chcesz żyć na nowo i masz dla kogo żyć.
Nim się obejrzeli, minął miesiąc ich znajomości. Każdego dnia spędzali ze sobą jak najwięcej czasu. Poznawali się i uczyli się siebie nawzajem.
-Nienawidzę cię!-jej krzyk połączony ze śmiechem rozniósł się po całym mieszkaniu.-Jesteś niemożliwy! Uciekaj, nie chcesz wiedzieć, co ci zrobię, jak cię dorwę...
-Jestem tego ciekawy, bardzo- uśmiechnął się, opierając rękę na poręczy od schodów.
-Kto normalny wylewa na kogoś całe wiadro wody, wytłumacz mi to.
-Pomyślmy... Ja!- odpowiedział jej entuzjastycznie.
-Pytałam kto normalny-pokazała mu język, rzuciła ręcznikiem w jego stronę i zniknęła za drzwiami łazienki, by zmienić przemoczone ubranie.
Bardal był jednym z najbardziej pozytywnych ludzi, jakich poznała. Zmienił jej podejście do życia. Każdego dnia była bardziej optymistycznie nastawiona. Fakt, czasem chciała wrócić do domu, jednak jeden uśmiech Andersa sprawiał, że te myśli pryskały jak bańka mydlana, a ona cieszyła się, że ma kogoś takiego jak on i z każdym dniem, chwilą coraz bardziej mu ufała.
U niego było podobnie, każdego dnia sprawiała, że nawet ten najgorszy dzień za sprawą jej śmiechu, czy słowa, jak czarodziejskiej różdżki stawał się lepszy. Robił wszystko, co mógł, by uśmiech z jej twarzy nie schodził. Uwielbiał to, gdy cieszyła się z niektórych rzeczy jak mała dziewczynka. Sposób w jaki na nią patrzył niektórzy określali jako zakochanie, jednak on sam tego tak nie określał. Nie znał jej tak dobrze, by móc ją pokochać po miesiącu. Być może zauroczył się w niej, lub lubił ją bardziej, niż powinien, ale to na pewno nie była miłość.
-Jesteś niemożliwy, gorszy, niż małe dziecko- pokręciła głową, podchodząc do niego.- Nie wiem jak ja z tobą wytrzymuję, powinnam dostać jakąś nagrodę- westchnęła.
-Mówisz o mnie a sama nie jesteś lepsza-wywrócił teatralnie oczami.
-Zabawny jesteś, naprawdę- uśmiechnęła się, odgarniając włosy i wyszła przed dom, siadając na schodach. Po chwili dołączył do niej Bardal.
-Porywam cię dzisiaj- spojrzała na niego pytająco.- Na spacer po okolicy, nie będziemy ciągle siedzieć u siebie w domu...
-Mi to pasuje, siedzenie tutaj jest całkiem fajne. Cisza, spokój, wspaniale. Nikt nie przeszkadza, a jak wyjdziesz się przejść, mijasz masę ludzi, których nie znasz, to takie dziwne uczucie.
-No chyba sobie żarty robisz- oboje się zaśmieli.- Idziesz i nie ma dyskusji, nie masz szans, żeby mnie przekonać na swoją rację- tu miał rację, za nic w świecie nie wygrałaby z nim.- Ogólnie to znasz kogoś z tej okolicy, sąsiadów, czy coś?
-Nie, tylko ciebie. Nie lubię zawierać nowych znajomości, to co mam teraz wystarczy mi w zupełności, nie potrzebuję więcej- uśmiechnęła się, po chwili zdając sobie sprawę z wypowiedzianych przed chwilą słów.
-Wystarczam ci w zupełności?- spojrzał na nią, lekko się do niej przysuwając.
-Nie, nie o to chodziło... - powiedziała z zakłopotaniem.- Chodzi o to, że sama wolę spędzać czas, albo z jedną osobą, to wystarczy. Nie pomyśl sobie, że cię nie lubię, lubię, bardzo lubię. Uwielbiam spędzać z tobą czas, sprawiasz, że uśmiecham się sama z siebie, nie z przymusu, dziękuję ci za to, naprawdę.
-Nie masz za co, ja tylko jestem, nic szczególnego nie robię.
Każdego dnia nabierała do niego coraz więcej zaufania. Opowiadała mu o swoim dawnym życiu, pomijając kilka spraw, nie była na to gotowa, jeszcze nie.
Być może kiedyś ci o całej sobie opowiem, jeszcze nie teraz.
*
-Możesz mi powiedzieć jakim cudem ty pokonujesz te schody, nie wspominając o skoczniach mamucich... - westchnęła, pokonują stopnie ku szczytowi Steinkjerbakken.
-Kondycja, nic więcej. Poczekaj jeszcze trochę, a zaczniesz ze mną biegać i już nie będziesz narzekać- uśmiechnął się.
Fakt, faktem, wejść nie było łatwo, ale widok był niesamowity. Oświetlone, nocne Steinkjer zapierało dech w piersiach. Może nie wyglądało jak ogromne, amerykańskie miasta nocą, gdzie światła tworzyły prawdziwe arcydzieło, ale norweska miejscowość w połączeniu z górami była czymś niesamowitym.
-Wow- wymsknęło się jej z ust. - Dziękuję, że mnie tu zabrałeś- powiedziała siadając na najwyższym schodku.
-Nie ma za co, od jakiegoś czasu chciałem ci to pokazać.
Przez około godzinę rozmawiali na najróżniejsze tematy, od najzabawniejszych momentów z ubiegłego sezonu, po nawet to jaki mają ulubiony kolor. Blondynka oparła głowę na jego ramieniu. Na pozór wyglądali w tamtym momencie jak para. Było między nimi coś magicznego.
-Anders...- powiedziała cicho.
-Tak?- zapytał niepewnie.
-Jakie jest twoje największe marzenie?
-Mam dużo marzeń, zdobyć Kryształową Kulę, założyć szczęśliwą rodzinę, zdobyć medal na Igrzyskach Olimpijskich, nieważne czy złoty, srebrny, czy brązowy, medal z tak genialniej imprezy sportowy dla sportowca jest czymś nie do opisania. Ciężko mi wybrać jedno marzenie... A jakie jest twoje?
-Być szczęśliwą-odparła.- Niby nic takiego, ale nie chodzi tu o zwykłe szczęście, te które występuje chwilowo, pod wpływem impulsu. Chcę być szczęśliwa z tego kim jestem, z całego mojego życia. Nic więcej, tylko tyle.
-A teraz nie jesteś?
-Nie, to co stało się w ciągu ostatniego roku całkowicie zepsuło mi życie. Część z tego już odeszła, druga wciąż jest ze mną. Nie potrafię się cieszyć z czegoś prawdziwie długo, bo zaraz przypominam sobie o tym co jest w moim życiu.
-Rozumiem- mruknął, całkowicie nie wiedział, co ma powiedzieć. Ta dziewczyna często sprawiała, że nie brakło mu słów, które mógł wypowiedzieć.- Wybacz, że tak zmienię temat, ale skoro jesteś ze Stensby, to może znasz Atle Rønsena?

Błagam, nie, tylko nie to.
-Tak, znam... Zamieniłam kilka słów z nim, taka przelotna znajomość, tak to można określić- uśmiechnęła się sztucznie.- Twój kolega z kadry?
-Tak, jest całkiem fajny i nawet obiecującym skoczkiem, myślę, że w przyszłości dużo osiągnie, o ile będzie się starał i będzie chciał to osiągnąć-spojrzał na dziewczynę.-Wracamy do domu?-dodał po chwili.
-Miałam o to zapytać, szczerze powiedziawszy robi się dość chłodno.
-Skoro uważasz, że teraz robi się chłodno, to chyba norweskiej zimy nie przeżyłaś- oboje się zaśmiali.
-Mieszkam tu trochę więcej, niż pół roku, więc przeżyłam, ale nie wychodziłam z domu. Swoją drogą, zimy tutaj są piękne. Jeszcze z takimi widokami...
*
-Widzimy się jutro, prawda?- to było standardowe pytanie, które sobie zadawali gdy dobiegał koniec dnia.
-Nie musisz nawet pytać, to oczywiste. Nawet gdybym powiedziała, że nie i tak byś przyszedł, to pewne-uśmiechnęła się.-Do jutra- ustała na palcach, pocałowała go w policzek i znikła za drzwiami domu.
Z dnia na dzień ufam ci coraz bardziej. Zaskakujesz mnie całym sobą. Potrafisz sprawić, że czuję się jedną z najbardziej szczęśliwych osób na całym świecie. Zmieniasz mnie. Chyba na lepsze. Chciałabym ci się za to odwdzięczyć, nie wiem jak. Dziękuję za to, że pojawiłeś się w moim życiu. 


Powracam, po dłuższej przerwie, ale powracam. Przez przygotowywanie do egzaminów gimnazjalnych nie miałam czasu, żeby coś napisać. To co przeczytaliście wyżej jest efektem co się stanie, jeżeli wyśle się mnie do szpitala, gdzie nie ma dostępu do internetu i tv. Chciałam, żeby ten rozdział wyglądał inaczej, ale wyszło jak wyszło. ;)

wtorek, 18 marca 2014

4. "I mam nadzieję, że będziesz"

Puk, puk.
Irytujący dźwięk stukania w drzwi dobiegł jego uszu. Naciągnął kołdrę na głowę.
Puk, puk.
-Dajcie się człowiekowi wyspać- wymamrotał.
Puk, puk.
-Nie mam wyjścia- westchnął, wstając z łóżka. Zmierzył ku drzwiom.- Diana?- zapytał zdziwiony, gdy zobaczył dziewczynę przed drzwiami z tacą rękach.- Coś mnie ominęło? Mam dzisiaj urodziny?
-Nie, wizyta sąsiedzka- powiedziała radośnie, wchodząc do domu skoczka, stawiając tacę z jedzeniem na stole.
Uparła się o blat kuchenny, mierząc Bardala wzrokiem.
-Masz naprawdę stylowe bokserki- rzuciła, śmiejąc się.- Widzę, że nie rozstajesz się z motywem supermana- podeszła do kuchenki, wstawiając wodę na kawę.
Zadziwiała go. Najpierw ucieka. Teraz przychodzi mu ze śniadaniem do domu. Dziewczyno, znamy się cholernie krótko, a ty już zrobiłaś mi mętlik w głowie.
-Tak naprawdę to ja jestem supermanem -zaśmiał się.- Rozpuszczalna z dwóch łyżeczek- rzucił i zniknął za ścianą, pokonując schodki, by się przebrać.
Sama nie wiedziała co robi. Jakby straciła kontrolę nad własnymi czynami, umysłem. Przeczyła sama sobie.
-Raz się żyje- mruknęła pod nosem.
-Mówiłaś coś?- dziewczyna podskoczyła, wylewając na siebie trochę wrzątku.- Nie chciałem cię wystraszyć, przepraszam- powiedział powstrzymując się od śmiechu na widok zdezorientowanej blondynki.
-Zabawne, naprawdę- sama ledwo powstrzymywała się od śmiechu, polewając rękę zimną wodą.
-Nie stało się nic poważnego prawda?
-Żyję. Oddycham. Chyba jest dobrze.
-Może lepiej nie posługuj się czajnikiem, będzie bezpiecznie- dziewczyna wywróciła oczami, a po chwili oboje wybuchnęli śmiechem.
To było jedno z najlepszych śniadań w jego życiu. Zdecydowanie. Był zadowolony z jej obecności. Lubił ją, nawet bardzo. Nie piszczała na jego widok jak większość fanek. Była taka skromna i cicha. Na początku nieśmiała, ale potrafiła bez skrępowania rozmawiać z ludźmi.
Ona również cieszyła się z jego obecności. Czuła, że przy nim może być sobą.
-Co cię skłoniło, żeby do mnie przyjść? I czemu się tak zachowałaś wcześniej?
-Chciałam się przywitać z nowym sąsiadem, nigdy wcześniej cię tu nie widziałam, więc wypadałoby się zapoznać. Czemu uciekłam?- westchnęła.-Niech to pozostanie moją tajemnicą, dowiesz się później- upiła łyk kawy, opierając się o blat.-Masz naprawdę wygodne meble- zaśmiała się.
-Wygodne, tak?- zapytał, unosząc brwi i patrząc na nią znacząco.
-Nie jesteś normalny-powiedziała z uśmiechem na ustach.- Może ja nie będę ich dotykać, tak będzie najlepiej- odsunęła się.
-Nie ma takiej potrzeby- oboje wybuchnęli śmiechem.
Spędzili ze sobą cały dzień. Jakby znali się od lat. Czuła się przy nim swobodnie. Nabrała do niego zaufania. Nie... to nie było zaufanie. Sama nie wiedziała jak to określić. Magiczna siła? Może od razu magiczna moc? Magiczna moc supermana. Tak, oczywiście. Uśmiechnęła się sama do siebie, co nie uszło uwadze Andersa, który siedział obok niej i oglądał film, co chwila zerkając na nią.
-Czy coś śmiesznego jest w tym, że ten psychopata rozcina ludzi na ćwiartki?- skierował swój zdziwiony wzrok na nią.
-Nie, po prostu zastanawiam się czemu ja ci tak zaufałam. Wiem, że trudno tu mówić o typowym zaufaniu, mam swoje spojrzenie na ten temat. Zazwyczaj nie potrafię spędzić z nowo poznaną osobą tyle czasu. Do tego sama, u tej osoby w domu. Ty jesteś inny. Masz w sobie coś nietypowego. Magicznego? To zabawne.
Przez kilka dobrych sekund nie wiedział co powiedzieć. Patrzył na nią i badał wzrokiem każdy centymetr jej twarzy. Tego co wyraża jej mimika. Co kryje się w jej oczach. Czuła się niepewnie, podobnie jak on. Czuł, że musi odpowiednie dobrać słowa. Jeden zły wyraz, a to ją zrani. Sam nie wiedział co miał powiedzieć. Może nie było to wielkie wyznanie, ale dla niego ważne. Wstał i podszedł do niej. Objął ją ramieniem.
-Popatrz na mnie- powiedział cicho.-Nie płacz- z uśmiechem przepełnionym troską otarł jej łzy.-Nie znamy się dobrze, wiem, ale ja będę się starać o to, abyś mi zaufała. Nie wiem co się wydarzyło w twoim życiu, poczekam, aż sama będziesz gotowa, by mi to powiedzieć. Nie będę nalegać, ale teraz będę się starał abyś mi zaufała.
-Dziękuję- wyszeptała.
-Nie musisz, nie masz za co.
-Dziękuję, że jesteś. I mam nadzieję, że będziesz- uśmiechnęła się.
W głębi duszy biła się z własnymi myślami. Rozum mówił: Co ty robisz, dziewczyno?! A serce: Zostań tutaj, zostań, nie idź od niego. I tak w kółko. Wybrała to drugie. A jak się to skończyło? Obudzeniem się rano na kanapie u Bardala.
-Co ja tu robię?- zapytała, rozglądając się po pomieszczeniu.-Aaaandeeeers?- nic, pusto. Nikogo nie ma.
Usiadła i wpatrywała się w jeden punkt za oknem. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Szczery, naprawdę szczery uśmiech. Bez odrobiny silenia się na niego.
-Anders, gdzie jesteś?!- krzyknęła. Wciąż pustka.
Super, zostałam u niego w mieszkaniu sama. Nie wiem gdzie jest. Nie ma żadnej kartki. Wiadomości. Co robić?
Postanowiła rozejrzeć się po mieszkaniu. Tak jak się spodziewała, skoczka nigdzie nie było. Usiadła na schodach, bawiąc się kosmykiem swoich włosów. Usłyszała odgłos otwieranych drzwi.
-O, już wstałaś- uśmiechnął się.-Mogłem ci napisać jakąś karteczkę, wiem. Byłem w sklepie. Wiesz, chciałem się jakoś odwdzięczyć za wczoraj. Będę mógł liczyć na twoją pomoc?
Ich wspólne przygotowywanie śniadania skończyło się na tym, że Bardal okazał się być człowiekiem, który przypaliłby wodę na herbatę i zamiast talerza kanapek, zjedli płatki z mlekiem.
-Mówiłam wczoraj jakieś dziwne rzeczy?
-Nie, tylko płakałaś, mocząc mi całą koszulkę. A, i prawie w nocy spadłaś z kanapy, a z moich nóg zrobiłaś sobie poduszkę. Ja się nie gniewam, naprawdę- oboje się uśmiechnęli.
Nie wiedziała co ma powiedzieć. Czuła się dość dziwnie.
-Nie chcę, naprawdę, ale muszę iść. Będziemy się widzieć jutro, prawda?- Co ja powiedziałam? Nie wierzę, że to powiedziałam.
Był zszokowany jej pytaniem. Nie spodziewał się tego.
-Jasne- uśmiechnął się.
Poczuł jak blondynka go przytula, a po chwili znikła za drzwiami. Przez okno widział jej sylwetkę. Była taka specyficzna, inna. Innych zniechęciłaby swoją postawą, natomiast go przyciągała. Działała jak magnes.
Po wejściu do domu zaczęło skakać z radości. Od dawna się tak nie czuła. A z czego się cieszyła? Sama nie wiedziała. Ogarnęło ją magiczne uczucie, które było trudne do opisania. Nawet nie była zła na siebie, jak to miała w zwyczaju, gdy zaczynała kogoś lubić. Miała tylko jedną nadzieję- jej wyczynów w tym momencie nie widzi Bardal. Nie miałby trudnego zadania, bo okna w salonie były duże i skierowane naprzeciw domu skoczka. W tym momencie w jego oczach wyglądałaby jak hotka, albo jak typowa nastolatka. On na szczęście (a może i nie?) jej nie widział.

Czyżbym miała nareszcie się cieszyć? Czyżby nareszcie zaczęło się układać?

Udało mi się nareszcie go napisać. Zbierałam się dość długo do niego. I ciągle nie miałam czasu. Pocieszające jest to, że napisałam go w ciągu ostatnich 3 dni. 
Kolejny powinien się pojawić szybciej. ;)

czwartek, 20 lutego 2014

3. "Miło cię poznać"

Powinneś się cieszyć. To zakończenie sezonu. Kończysz na 10 miesjcu. Jesteś jednym z najlepszych skoczków na świecie. Bardal, okaż trochę radości!
-Bardal, okaż trochę radości!- usłyszał głos Toma, który wyrwał go z transu.
-Woooohoooo!- powiedział niemrawo.- Zadowolony?
-Daj sobie z nią spokój. Popatrz ile tutaj jest fajnych dziewczyn, ci Słoweńcy to mają jednak fajne dziewczyny. Patrz na tę blondynkę, dam radę?
-Tak, tak. Idź do niej- brunet odpowiedział siląc się na sztuczny uśmiech.
Może Hilde miał rację? Może powinien o niej zapomnieć? Przecież ponowne jej spotkanie jest praktycznie niemożliwe. Potraktuj mnie jak zwykłą fankę- te słowa ciągle brzmiały w jego głowie. Daj spokój. Zapomnij- powtarzał w myślach.
Rozejrzał się dookoła. Tom żywo rozmawiał z dziewczyną. Jacobsen, Ljøkelsøy, Romøren wraz z Morgensternem i Kochem śmiali się w niebogłosy. Podszedł do grupki skoczków.
-O, idzie pan wielki obecny-nieobecny- zaśmiał się Jacobsen.- Zaczął podrywać fankę, a ta mu dała kosza. Przejmuje się, jakby to była kobieta jego życia.
A może nią jest?
-Może uczicmy zakończenie sezonu jakimś piwkiem?- rzucił szybko Bardal, zmieniając temat. Chciał uniknąć pytań o dziewczynie. Nie chciał wracać do jej tajemniczej osoby. Nie chciał poczuć dziwnego uczucia, jakim jest tęsknota. O ile można to było to nazwać tęsknotą? Czy można tęsknić za osobą, którą zna się kilka godzin? Brzmi jak typowa licealna miłość...
Na odpowiedź nie musiał długo czeakać. Chłopaków nie trzeba było prosić dwa razy.
A później? Co było później? Wielkie świętowanie. Już nie było tej wrogości, która panowała między wieloma przez cały sezon. Teraz była wielka radość. Wszyscy gratulowali sobie nawzajem. To jedne z najlepszych chwil w sezonie.
A ona? Ona rozmyślała o nim. I mogło się to wydać głupie, ale żałowała swojego zachowania. W głębi duszy miała nadzieję, że jeszcze go zobaczy. Z jednej strony nie chciała kontynuować znajomości ze skoczkiem, ale coś ją do niego ciągnęło.
Rzuciła torbę na podłogę. Pomimo tego, że mieszkała tutaj od około pół roku, nie mogła przyzwyczaić się do tego otoczenia. Steinkjer było naprawdę piękną miejscowością, jednak wolała Stensby. Dlaczego wyjechała ze swojego rodzinnego miejsca zamieszkania? Chciała zacząć wszystko od nowa. Nie chciała zranić bliskich jej osób, ale swą ucieczką zraniła ich jeszcze bardziej. Dotarło to do niej dopiero wtedy, gdy przekroczyła próg mieszkania. Chciała wrócić do bliskich, ale nie mogła. Często za nimi tęsksniła. Dokładniej za nim. Za swoim przyjacielem. Mogła z nim rozmawiać o wszystkim. Ufała mu bezgranicznie. Mogła oddać za niego życie. Kochała go. Była to jednak przyjacielska miłość, nic więcej. Często chciała wystukać jego numer na klawiaturze telefonu. Powiedzieć mu o wszystkim. Chciała powiedzieć mu że chce wrócić do Stensby i wypłakać mu się w rękaw. Nie mogła. Nie po tym jak przez pół roku cierpiała, bo nie miała obok siebie bliskich, z własnej winy, sama tak wybrała...
Nawet nie zauważyła jak siedziała na kanapie, z głową w dłoniach, a po jej policzkach spływały łzy. Była zdecydowanie zbyt wrażliwą osobą. Potrzebowała wsparcia. Wdech, wydech. To nic nie dało. Była na skraju załamania nerwowego. Nie potrafiła wytrzymać sama ze sobą. Potrzebowała kogoś, kto nauczy ją czerpać jak najwięcej z życia.
Włączyła telewizor. Na ekranie pojawiła się twarz Bardala, który udzielał wywiadu.
-Ten sezon był naprawdę znakomity w moim wykonaniu. Kończę go jako zawodnik z człowej dziesiątki. Jest naprawdę wspaniale! Czego chcieć więcej?- powiedział uradowany.
-Jakie plany teraz po sezonie?- zapytał redaktor.
-Planuję wrócić do Steinkjer i odpocząć. Co do letniego sezonu... Chyba sobie odpuszczę.
-Dziękuję. Miłego wypoczynku życzę- powiedział dziennikarz, a kamera przeniosła się w stronę innych skoczków.
No tak! Steinkjer! Brawo! Może nie spotkacie się. Może... Oby.
Miała nadzieję, że mieszka jak najdalej od niej. Nigdy wcześniej go w okolicach nie widziała. W sumie wszyscy skoczkowie mieszkali w Lillehammer. Bała się tego, naprawdę się bała. Uciekła zostawiając go w szoku, a wiedziała, że on łatwo nie odpuści i będzie chciał, aby mu to wyjaśniła. Nawet jeżeli miałby małymi krokami zdobywać jej zaufanie i dowiedzieć się po kilku latach. Bardal był naprawdę upartym i dążącym do postawionych sobie celów człowiekiem.
Przeczyła sama sobie. Chciała go spotkać, ale też unikać go jak ognia. Była rozdarta pomiędzy sobą, a... sobą. To takie głupie...
Kolejny dzień był dla niej naprawdę dziwny. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. W domu nie czuła się zbyt dobrze. Wszystko ją przytłaczało. Od kąd kiedy zamieszkała w tym miejscu nigdy jeszcze nie czuła się tak dzwinie.
Wieczorem usiadła na parapecie z kubkiem gorącej herbaty, obserwując to co dzieje się za oknem. Dom sąsiadów. Był zawsze pusty. Nie interesowała się kim są jego mieszkańcy. Ludzie, jak ludzie. Jednakże teraz z zaciekawieniem obserwowała sylwetkę, która w ciemnym otoczeniu nie była bardzo widoczna. Mężczyzna wyjmował torby z samochodu. Później sprzęt sportowy. W pewnym momencie zauważył, że ktoś siedzi przy oknie i bacznie obserwuje jego ruch. Spojrzał w stronę dziewczyny i pomachał jej, na co ona spuściła tylko głowę w dół i udała się w głąb domu.
Miała wrażenie, że kojarzy skądś tego mężczynę. Fakt, nie widziała jego twarzy, na którą padał mrok. Przecież nigdy nie widziała ludzi w domu naprzeciwko. Ale tak naprawdę... czym ona się przejmowała?
Postawił torby pod oknem. I oparł się o ścianę. Dom, słodki dom... Musiał przyznać, że powrót zdecydowanie umiliła mu dziewczyna, która przyglądała się jego ruchom. Przyzwyczajony był do tego, że dziewczyny często go obserwowały, ale ta była inna. To był ciężki dzień, czas się zregenerować...
Otworzyła lodówkę. Ze śniadania chyba nic nie będzie. W środku jedyne co znalzła, to.. światło. Zresztą słabe światło.
-Smacznego życzę- mruknęła sama do siebie. - Czas się ruszyć, iść do sklepu i zgubić się tutaj...
Trzeba przyznać, że torba z zakupami była ciężka, ale musiała dać radę. Nic innego nie zrobię... Gdy była przy bramce domu usłyszała czyjś głos.
-Może pomogę?- już prawie wchodziła do domu, a on pyta czy jej pomóc. Brawo. Nic nie odpowiedziała- Przepraszam, to było głupie- zaśmiał się i w ciągu kilku chwil pojawił się obok niej.
Stała do niego tyłem, nie chciała się odwrócić. Czuła, że to nie skończy się dobrze.
-Anders jestem- powiedział, wyciągając w jej stronę dłoń. Czuła jak serce podnosi się do gardła. Przymknęła powieki- Wszystko dobrze?
Wzięła głęboki oddech i odwróciła się w stronę mężczyzny.
-Cześć- powiedziała cicho, ściągając z głowy kaptur i podnosząc oczy w jego stronę- Diana, miło cię poznać- w jej tonie można było wyczuć ironię.
Spojrzał na nią zszokowany. Nie dowierzał własnym oczom. To się nie dzieje, nie, nie!
-Co ty tu- jąkał się- co ty tu robisz?
-Mieszkam- uśmiechnęła się i ruszyła w stronę drzwi, za którymi po chwili zniknęła.

Po raz kolejny zostawiła Andersa w szoku.


Zepsułam. Wybaczcie. Męczyłam się z nim trochę, a wenę miałam jedynie w szkole... Brawa.
Komentujcie, czy coś. :) 

niedziela, 2 lutego 2014

2. "Potraktuj mnie jak zwykłą fankę''

Przestępując nerwowo z nogi na nogę czekała przed skocznią, aż ujrzy Bardala. Powoli jej anielska cierpliwość kończyła się. Rozglądała się dookoła, patrząc w niebo, na którym zza chmur wyłaniało się Słońce. Podziwiała także skocznię. Vikersundbakken było naprawdę pięknym obiektem, na którym działy się cuda.
-Bu!- poczuła, że ktoś chwyta ją w pasie i podnosi ku górze. Momentalnie serce podeszło jej do gardła, z którego wydał się głośny pisk. Obejrzała się za siebie i zobaczyła uradowane twarze Toma Hilde i Andersa Jacobsena, po czym od razu rozpoznała, kto wciąż trzyma ją w swoich silnych dłoniach.
-Bardal! Postaw mnie! Już!- krzyknęła stanowczo, próbując tłumić śmiech. Skoczek odstawił ją na ziemię, przodem do siebie. -Jesteś niemożliwy- powiedziała, udając obrażoną i odwracając się w drugą stronę.
-Też cię miło widzieć- odpowiedział radośnie.- Przepraszam- podszedł do dziewczyny, tak aby mógł spojrzeć na jej twarz.- Diaaaaaanoooooo- powiedział przeciągle, widząc, że kąciki jej ust unoszą się ku górze.- Nie udawaj- delikatnie szturchnął ją w ramię, a ona odpowiedziała tym samym.
Anders i Tom przyglądali się tej scenie. Wymienili krótkie spojrzenia.
-Koniec tej sielanki- powiedzieli oboje w tym samym czasie.
-A więc, Diano... -Anders wziął głęboki oddech.- Poznaj moich kolegów, których pewnie kojarzysz z telewizji.
-Hilde. Tom Hilde- blondyn powiedział z dumą, odgarniając włosy do tyłu i podał dziewczynie rękę.
-Diana Jacobsen- również podała mu dłoń. Skoczkowie popatrzyli zdezorientowani na siebie, a później na dziewczynę.
-Masz bardzo ładne nazwisko- zaśmiał się popularny "Muffi".- Anders- podszedł do niej i ją przytulił.
-Diana- powiedziała radośnie.
-Czyli to ty jesteś tą dziewczyną, o której wczoraj ciągle mówił mi Bardal?- zapytał Tom, złośliwie patrząc na swojego kolegę, od którego dostał kuksańca w bok.
-Nie słuchaj go, chodź!- brunet nerwowo zmienił temat i poszedł w kierunku skoczni.
Norwegowie wraz z Dianą przechodzili przez ''miasteczko skoczków'' przedstawiając ją z każdym możliwym napotkanym zawodnikiem, który witał ją z uśmiechem na ustach. Jej przypuszczenia, że skoczkowie byli bardzo sympatyczni potwierdziły się.
Anders zaprowadził ją do loży dla vipów, by mogła z jak najlepszego miejsca oglądać treningi. Tymczasem skoczek wraz z resztą kadry udał się po schodach, ku belce startowej.
Każdy skok zapierał jej dech. Wyczyny skoczków były naprawdę czymś, co sprawiało, że czasem nie wiedziała co powiedzieć. Było to dla niej magiczne. Od najmłodszych lat zajmowała miejsce przed telewizorem i kibicowała swoim ulubionym zawodnikom. Miała to we krwi. A fakt, że mieszkała w mieście, w którym był klub narciarski jeszcze podsycał apetyt na ten sport.
Spojrzała w stronę belki, na której siedział Bardal. Uśmiechnęła się szeroko w jego stronę, ale po chwili zdała sobie sprawę, że on tego nie zauważy. Zacisnęła mocniej kciuki, uniosła je ku twarzy i chuchnęła na nie. Na szczęście- pomyślała i przymknęła powieki. Bała się o każdy skok zawodników. Bała się ich upadku. Bała się, że jeden mały błąd w locie może odebrać im zdrowie.
-Jest dobrze. Nie musisz się martwić- usłyszała głos Andersa, który podszedł do trybuny.
-Cieszę się, że wszystko poszło dobrze. Zadowolony ze skoku? - spojrzała na niego, poprawiając okulary, które miała na nosie. Trzeba przyznać, promienie słoneczne naprawdę pokazywały swoją obecność w Vikersund.
-Twoja obecność chyba dodała mi skrzydeł- zaśmiał się. Widział, że nie wiedziała co powiedzieć. Nie każdy mówił jej takie komplementy. Nie była przyzwyczajona do kierowania miłych rzeczy w jej kierunku.- Może chciałabyś kibicować mi dzisiaj na zawodach właśnie z tego miejsca?- spojrzał w jej stronę. Ponownie nie wiedziała jak zareagować. Bo jaka normalna gwiazda sportu zaprasza swoją fankę do restauracji, później na trening, a na zawody proponuje jej lożę dla vipów, gdzie przecież są rodziny, przyjaciele, dziewczyny skoczków?
-Chętnie- nawet nie kontrolowała, tego co mówi. Diana! Co się z tobą dzieje? Jesteś tylko przelotną znajomością. Nic dla niego nie znaczysz. Nic z tego nie będzie! Uspokój się! - skarciła się w myślach. A myliła się, Bardal widział w niej coś więcej, niż tylko fankę. Tamtego czasu była to tylko zwykła relacja dwóch niedawno poznanych ludzi, ale chciał zrobić wszystko, aby było to czymś więcej. Nie wiedział jaka jest, chciał ją mieć. Chciał dumnie nazwać ją swoją. Chciał przedstawiać ją kolegom, jako kogoś więcej. Jednak wiedział, że na coś takiego musi poczekać. Może długo, może krótko. Nie wiedział, ale chciał wplątać się w tę grę.
-To super!- powiedział z entuzjazmem, który ją zdziwił, bardzo zdziwił.- O 18 rozpocznie się konkurs, więc może pół godziny wcześniej czekałabyś przed skocznią?
-Dobrze, będę czekać- uśmiechnęła się w taki sposób, że Bardal kompletnie pogubił się w swoich myślach. Skończ, to tylko zwykła fanka, która jest kimś więcej, niż tylko twoją kibicką. Nic więcej, Anders, nic więcej. - To może ja już pójdę? Wiesz, trening się zakończył, do konkursu niewiele czasu, rozumiesz...- powiedziała, kompletnie nie wiedząc jak ująć słowa.
-No to widzimy się za jakiś czas- uśmiechnął się i pomachał dziewczynie na pożegnanie.
Blondynka na uszy nałożyła słuchawki, a ręce schowała do kieszeni płaszczu. Była w swoim świecie, świecie rozmyślań. Najbardziej ciekawiła ją myśl co by było, gdyby pół roku temu nie zerwała kontaktu ze swoim najlepszym przyjacielem. Czy wspierałby ją? Czy gdyby nie zniknęła, nie wpadłaby w załamanie nerwowe? I najważniejsze- czy kiedykolwiek się z nim spotka? Czy ją pozna? Ona wszędzie poznałaby go. Jego oczy, przepełnione troską do niej. A sytuacje, które miały miejsce w jej życiu ostatnio...
Jej przemyślania przerwał głośny klakson samochodu, który zatrzymał się kilka centymetrów przed nią. Spojrzała wystraszonym wzrokiem na kierowcę, uśmiechając się przepraszająco, on zareagował tym samym. Dziewczyna szybko przeszła na chodnik, zatracając się dalej w swoim świecie. 
                                                                          *
Tak jak umówiła się z Andersem- czekała przed skocznią. Ludzie, którzy kierowali się w stronę wejścia mierzyli ją wzrokiem, jakby była osądzona o nie wiadomo jaką zbrodnię. Może niektórzy kojarzyli ją z wczorajszego wydarzenia po zawodach?
Nagle usłyszała krzyki i piski fanek. Nie musiała unosić głowy ku górze, by poznać, że w jej stronę zmierzał Bardal, który pomachał tylko do kibicek i podszedł do blondynki.
-Nie bój się, nie zapomniałem o tobie- powiedział, uśmiechając się do dziewczyny.
-To tylko 5 minut- powiedziała cicho. -Rozumiem, że masz serie próbne, rozmowy z trenerem, czy resztą zawodników- spojrzała na niego. Zaskakiwała go tym, jak potrafi być skromna i cicha. Była zupełną odwrotnością tych wszystkich rozwrzeszczanych fanek. One za wszelką cenę chciały mieć autograf jakiegokolwiek zawodnika, przepychały się, krzyczały. A ona? Ona czekała w kolejce, pełna cierpliwości.
Zajęła miejsce na widowni, zacisnęła kciuki i chuchnęła na nie, pokazując ten gest w stronę skoczka. Na jego twarzy zagościł uśmiech.
-Dziękuję- powiedział, ale dziewczyna tego nie słyszała. Wyczytała to z ruchu jego ust.
Czuła się dość nieswojo ze świadomością, że jest tu zupełnie obca, a otaczają ją najbliższi zawodników. Jednak po pewnym czasie nie przejmowała się tym i oddała się szałowi kibicowania. To, co działo się na trybunach, gdy na belce siadał norweski zawodnik, było czymś niesamowitym. Była dumna, że może brać udział w tworzeniu tego zapierającego dech w piersiach widowiska.
                                                                        *
Konkurs nie był bardzo szczęśliwy dla niej, kadry, ani dla kibiców- żaden z zawodników Norwegii nie zajął miejsca na podium. Jednak teraz wszyscy byli już myślami w Planicy. Wielkie zakończenie kolejnego sezonu. Zawody w Słowenii były jednymi z najlepszych weekendów podczas Pucharu Świata. Każdy miał już praktycznie zapewnione swoje miejsce, zdarzały się wyjątki, gdzie zawodnicy rywalizowali ze sobą o lepszą lokatę.
Czekała przy barierkach na Andersa, uważała, że skoczkowi nie byłoby miło, gdyby odeszła bez pożegnania. Wiedziała, że czas, który spędzi w tym miejscu nie będzie krótki- wywiady, rozmowy ze sztabem, fanki.
-Przepraszam, że tak długo czekałaś- usłyszała za sobą głos bruneta.- Nie musiałaś.
-Chciałam ci podziękować- uśmiechnęła się w jego stronę.
-Ale nie masz za co, naprawdę. Może w ramach tego chciałabyś znowu gdzieś ze mną wyjść? - Nie wiedziała co miała odpowiedzieć na jego słowa. Jak miała mu przekazać, że nie chce mu robić nadziei, że kiedykolwiek jeszcze się spotkają? Chciała zniknąć jak najszybciej z jego życia i zakończyć znajomość.
-Ymm...-wbiła wzrok w ziemię.- Z chęcią- ponownie nie kontrolowała tego co mówi. W osobie Bardala było coś, co sprawiało, że ciężko było mu się przeciwstawić.
-Więc może pojechałabyś z nami do hotelu, tam na dole jest taka mała, przytulna kawiarenka?- na jego pytanie dziewczyna przytaknęła głową.
                                                                        *
Siedzieli przy jednym ze stolików, pijąc ciepłą herbatę owocową.
-To teraz Planica, czyli najlepsza część sezonu- przerwała ciszę która panowała między nimi.
-Tak, nareszcie odpoczynek, ale nie na długo- zaśmiał się.
Tym razem atmosfera, która między nimi panowała była zupełnie inna, niż dzień wcześniej, żartowali i rozmawiali, ale w głosie Diany można było wyczuć coś, na kształt niepewności. Pomimo tego oboje czuli, że mogą zostać w tej kawiarence i rozmawiać godzinami, ale niestety nadszedł czas pożegnania.
-Powodzenia na zawodach w Planicy i dalszych sezonach- uśmiechnęła się i przytuliła skoczka.
-Dziękuję. Obyśmy się jeszcze kiedyś zobaczyli- uśmiechnął się.
-Może lepiej nie, nie warto zaczynać ze mną znajomości, uwierz- oparła rękę na klamce drzwi.
-Czemu?
-Potraktuj mnie jak zwykłą fankę i zapomnij o takiej osobie jak Diana Jacobsen- powiedziała i zniknęła za drzwiami, zostawiając zdziwionego Andersa, który stał w tym samym miejscu, przez kilka minut.


Rozdział kompletnie mi się nie podoba, męczyłam się nad nim dłuższy czas, ale w końcu coś powstało.
Jaki piękny weekend dla polskich skoków. Plastron lidera wrócił do właściwiej osoby. :D 
A tak w ogóle jak podoba się Wam nowy wygląd bloga? :D

piątek, 24 stycznia 2014

1. "Scena trochę jak w Dirty Dancing"

Wrócił uradowany do hotelu. Koledzy z kadry patrzyli na niego, jak na wariata. Nie przejmował się ich zdaniem. Chciał jak najszybciej spotkać się z Dianą. Strzała Amora? Zauroczenie? Możliwe. Bardal był do tego zdolny. Mógł w jednej chwili kogoś znienawidzić, obdarzyć sympatią lub pokochać. Otworzył drzwi do pokoju i zobaczył Hilde siedzącego z laptopem na kolanach.
-Podobno nasz Anders wyruszył na podryw- zaśmiał się, patrząc na przyjaciela.
-Po prostu idę z nią do restauracji- Bardal wywrócił teatralnie oczami, zdjął bluzę i rzucił ją na łóżko.-Przynajmniej nie siedzę ciągle w pokoju i gram w... - podszedł bliżej blondyna.- Simsy. Nie gram, tak jak ty w Simsy.
-Ależ ty zabawny, naprawdę- Tom odpowiedział ironicznie i zaczął bić brawo.
Brunet spojrzał tylko na kolegę i odpowiedział mu uśmiechem. Zerknął na zegarek, który wskazywał 17. Bał się, że dziewczyna nie przyjdzie. Przecież go nie znała. Może tylko
z telewizji, ale przecież życie realne, a ekran telewizora, to dwie zupełnie inne rzeczy. Sam sobie się dziwił. Znał ją może dwie minuty, ale jednak coś go tchnęło, że to może być jego szansa. Koledzy próbowali go zapoznać z kilkoma dziewczynami, ale im to nie wychodziło. Zawsze coś się psuło. Wolał poświęcić się karierze, która nie zawsze szła po jego myśli, ale dążył do wyznaczonych przez siebie celów.
Po krótkich rozmyślaniach postanowił udać się do łazienki. Została mu przecież tylko niecała godzina. Chociaż... dla mężczyzny to dużo czasu na przygotowanie się.
Tymczasem Diana nie mogła zdecydować się na wybór stroju. Wahała się między turkusową, rozkloszowaną sukienką, a niebieską spódnicą o tym samym kształcie i białą bluzką na grubszych ramiączkach. Po dłuższych rozmyślaniach, postanowiła wybrać tę drugą wersję. Tak naprawdę sama nie wiedziała dlaczego tak bardzo starała wypaść jak najlepiej. Nie chciała przywiązywać się do ludzi. Nie chciała robić na nich wielkiego wrażenia. Po prostu chciała żyć według wyznaczonych przez siebie dróg.
Na nogi wciągnęła botki na koturnach, na ramiona beżowy płaszczyk. Poprawiła włosy. Przejrzała się ostatni raz w lustrze.
-Dobrze jest- wypuściła powietrze z ust i wyszła przed dom. Przekręciła klucz w drzwiach i ruszyła w stronę budynku.
Gdy zbliżała się do miejsca spotkania zobaczyła Andersa. Dość łatwo można było go zauważyć, przecież 1,84m. wzrostu, to nie tak mało. Ubrany był w ciemne jeansy, jasną koszulkę i ciemnoniebieską koszulę w kratę, która podkreślała kolor jego oczu. Ramiona nakryte miał czarną kurtką.
-Witam- podszedł do niej z uśmiechem na ustach i ucałował jej dłoń. Na jej policzkach zagościły rumieńce.
-Cześć- odpowiedziała cicho, błagając w duchu, aby nie zobaczył czerwonych śladów na jej policzkach. - Gdzie idziemy?- zapytała niepewnie. To zaskakujące, że nie bała
się tego, że idzie na spotkanie z mężczyzną, którego nie znała. Może fakt, że był osobą publiczną ją uspokajał?
-Co ty na to, aby iść do restauracji?- zerknął na nią.
-Z chęcią- uśmiechnęła się i oboje ruszyli w stronę lokalu.
Całą ich drogę przepełniały śmiechy i wygłupy. Wyglądali razem na szczęśliwych. Pomimo krótkiej znajomości coś między nimi było. A może po prostu doskonale się rozumieli? Może tylko mieli takie samo poczucie humoru?
Weszli do restauracji i zajęli miejsca na końcu sali, przy oknie. Skoczek pomógł dziewczynie zdjąć płaszcz, na co ona odpowiedziała mu uśmiechem. Po chwili przy
stoliku pojawiła się kelnerka i zebrała od nich zamówienia. Diana skierowała swój wzrok za szybę i obserwowała to, co dzieje się na zewnątrz, intensywnie o czymś
myśląc. Anders skupił swój wzrok na niej. Nagle odwróciła głowę, patrząc na bruneta.
-Coś nie tak ze mną?- uśmiechnęła się go niego.
-Nie, nie- odparł lekko speszony.- Po prostu zastanawiam się, jak to możliwe, że ciągle jesteś taka uśmiechnięta.
-Cieszę się życiem. Jest kruche, ciężko je stracić. Trzeba doceniać to, co się ma- odpowiedziała patrząc za okno rozmarzonym wzrokiem. Jednak on czuł, że w jej słowach
była tajemnica. Tajemnica, którą skrywała przed wszystkimi. Tajemnica ta była powodem do jej ciągłego uśmiechu. I miał rację. Diana miała pewien sekret, który całkowicie odmienił jej życie. Jej spojrzenie na otaczający ją świat kompletnie się zmieniło.
Bardal nawet nie zamierzał pytać czemu tak uważa. Wiedział, że i tak mu nie odpowie na to pytanie. Nie wyglądała na osobę, która mówi swoje problemy obcym ludziom.
Ciszę między nimi przerwała kelnerka, która przyniosła zamówienie.
-Smacznego- powiedzieli do siebie jednocześnie i zabrali się za spożywanie.
Przy kilku szklankach soku spędzili w lokalu około trzech godzin. Rozmawiali o wszystkim. On opowiadał jej o życiu skoczka, a ona słuchała tego z ogromnym zaciekawieniem. Żartował o kolegach z kadry. Mówił jej o atmosferze między poszczególnymi narodami. Co się dzieje w ''mieście skoczków''. Jak radzą sobie z fankami, które często nie dają im spokoju.
Ona mówiła mu o sobie. O tym skąd pochodzi. O swoich zainteresowaniach. O swojej rodzinie.
Oboje wyglądali na dobrze bawiących się w swoim towarzystwie. Ich śmiech roznosił się po całym lokalu. Czas nic dla nich nie znaczył. Chcieli jak najdłużej przebywać ze sobą. Jednak nadszedł ten moment. Ten, którego tak bardzo nie chcieli. Oboje musieli wrócić do swoich hoteli.
Skoczek zapłacił za posiłek i razem z blondynką wyszedł przed budynek. Ruszyli w stronę jej domu.
-Chciałabyś może przyjść jutro na trening?- przerwał ciszę, która panowała między nimi. Dziewczyna spojrzała na niego swoimi niebieskimi tęczówkami, delikatnie się uśmiechając.
-Z chęcią- odpowiedziała radośnie.
Jej obecność zdecydowanie dodałaby mu wiary z siebie. Pomimo ich krótkiej znajomości przy niej czuł się inaczej, jakby bardziej radosny. Chciałby po skoku przy bandzie zobaczyć właśnie ją. Posłać jej uśmiech, który pokazywałby, że to dzięki niej skoczył daleko. Lub po prostu wyżalić się jej, gdy nie będzie zadowolony ze swojego wyniku.
Nagle z nieba zaczęły spadać drobne krople wody.
-Chodź, przyśpieszmy. Zmokniemy- spojrzała na niego.
-Spacer w deszczu może być całkiem przyjemny- zaśmiał się.
- Jesteś niemożliwy, naprawdę- blondynka również zaczęła się śmiać. Wiedziała, że z Andersem nie da rady. Nie tylko przez jego przewagę wzrostu, czy siły. Tu chodziło również o charakter. Skoczek miał dar przekonywania. Miała pojęcie, że od razu znajdzie argumenty, które przekonają ją, aby nie zmieniać tępa. By spacer ten odbył się, jakby deszczu nie było.
Nagle poczuła, że coś ją podnosi do góry. Dokładniej nie coś, a ktoś. To Anders.
-Co ty robisz? - zaczęła się śmiać i machać nogami. - Postaw mnie!
-Scena trochę jak w Dirty Dancing- odpowiedział jej z szerokim uśmiechem na ustach i obracając się dookoła własnej osi.
-Ten sok zdecydowanie ci zaszkodził- już nie stawiała oporu.
Nie zwracali uwagi na ludzi, którzy dookoła nich przechodzili i patrzyli na nich jak na dwójkę osobników, którzy uciekli ze szpitala psychiatrycznego. Przez całą drogę do jej domu, skoczek niósł dziewczynę na rękach. Po kilku sprzeciwach, ta dała sobie spokój i śmiała się do ludzi przechodzących obok nich.
-To tutaj- powiedziała cicho, a Bardal odstawił ją na ziemię.
-Widzimy się jutro o 13 przy skoczni?- zapytał z wymalowanym uśmiechem na ustach, patrząc na nią i opierając się o jedną ze ścian domu.
-Widzimy się- przytaknęła.
Przez dłuższy czas milczeli. Brunet przybliżył się do blondynki. Oboje widzieli w tęczówkach drugiego małe iskierki. Bardal był coraz bliżej dziewczyny, ona nawet nie protestowała. Diana oparła się o ścianę. Wciąż wymieniali się spojrzeniami. Delikatnie dotknął swoimi ustami jej warg. Dziewczyna oparła swoje ręce na jego klatce piersiowej i lekko go odepchnęła.
-Anders...- powiedziała cicho.- Ja... Nie, nie mogę- westchnęła.
-Rozumiem- spojrzał na nią i uśmiechnął się. - Nie musisz tłumaczyć.
-Dziękuję- wbiła wzrok w ziemię, czuła jak łzy napływają do jej oczu.
-Czas się pożegnać... To do jutra- powiedział radośnie, jednak można było usłyszeć ton smutku.
-Do jutra- powiedziała cicho i znikła za drzwiami domu.
Była zdenerwowana na samą siebie. Miała nie przywiązywać się do ludzi. Nie mogła złożyć myśli w logiczną całość. Chciała krzyczeć. Oparła się o parapet w kuchni, próbując uspokoić oddech. Złapała jeden z talerzy, które stały obok niej i cisnęła nim o ścianę. Osunęła się na podłogę, złożyła twarz w dłonie i zaczęła płakać. Czemu tak zareagowała? Sama nie potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytanie. Nie chciała dłuższych znajomości. Chciała jak najszybciej pożegnać się z ludźmi, których poznała. Wiedziała jednak, że Bardal nie odpuści. Będzie chciał kontynuować tę znajomość. A ona nie będzie próbowała mu się oprzeć. Miał w sobie coś, co działało na nią jak magnez. Nie wiedziała czy przyjść na trening. Chciała, bardzo chciała. Jednak coś ją trzymało, aby tego nie robić. Czy warto się spotkać z osobą przez, którą się płacze? Czy warto?
-Tak – powiedziała do siebie pod nosem, dając kolejnym łzom spływać po jej policzkach.
Bardal przez całą drogę do hotelu rozmyślał o tym, co stało się pod domem Diany. Nie dziwił się jej reakcji, przecież nie znali się nawet jednego dnia. Ale co spowodowało, że zgodziła się na spotkanie? To pytanie tkwiło w jego głowie. Dziwił się także sam sobie, że postanowił ucałować jej wargi. Nie myślał wtedy o tym, co robi. Chciał po prostu być jak najbliżej blondynki. Był zły na siebie.
Szarpnął gwałtownie klamkę hotelowego pokoju i rzucił kurtkę na łóżko. Nie zwracał uwagi na kolegę, który wypytywał jak było i co się działo.
-Dała ci kosza?- Tom zaśmiał się. - Nie dziw się, znacie się kilka godzin. Bardal, myśl!
-Daj mi spokój, blondasie!- podniósł głos i wyszedł na balkon, trzaskając drzwiami.
Przejechał dłońmi po twarzy. Wdech, wydech – powtarzał sobie w myślach. Po chwili wrócił do pokoju.
-Tom, przepraszam – uśmiechnął się do kolegi. Hilde tylko popatrzył na niego i przytaknął głową.
-To co, rundka w Fifę?- blondyn zaśmiał się, na co Bardal odpowiedział mu uśmiechem i oboje zajęli
 miejsca przed telewizorem i konsolą.

Trochę się rozpisałam, ale jestem zadowolona z tego rozdziału. Sprawa głównego bohatera rozwiązana. Spotkałam się z małą ilością opowiadań o Andersie, a że jestem wierną kibicką reprezentacji Norwegii, to postanowiłam napisać właśnie o Bardalu.
Dzisiaj rozpoczynam ferie, więc powinnam coś napisać w najbliższym czasie. ;)

Archiwum