czwartek, 20 lutego 2014

3. "Miło cię poznać"

Powinneś się cieszyć. To zakończenie sezonu. Kończysz na 10 miesjcu. Jesteś jednym z najlepszych skoczków na świecie. Bardal, okaż trochę radości!
-Bardal, okaż trochę radości!- usłyszał głos Toma, który wyrwał go z transu.
-Woooohoooo!- powiedział niemrawo.- Zadowolony?
-Daj sobie z nią spokój. Popatrz ile tutaj jest fajnych dziewczyn, ci Słoweńcy to mają jednak fajne dziewczyny. Patrz na tę blondynkę, dam radę?
-Tak, tak. Idź do niej- brunet odpowiedział siląc się na sztuczny uśmiech.
Może Hilde miał rację? Może powinien o niej zapomnieć? Przecież ponowne jej spotkanie jest praktycznie niemożliwe. Potraktuj mnie jak zwykłą fankę- te słowa ciągle brzmiały w jego głowie. Daj spokój. Zapomnij- powtarzał w myślach.
Rozejrzał się dookoła. Tom żywo rozmawiał z dziewczyną. Jacobsen, Ljøkelsøy, Romøren wraz z Morgensternem i Kochem śmiali się w niebogłosy. Podszedł do grupki skoczków.
-O, idzie pan wielki obecny-nieobecny- zaśmiał się Jacobsen.- Zaczął podrywać fankę, a ta mu dała kosza. Przejmuje się, jakby to była kobieta jego życia.
A może nią jest?
-Może uczicmy zakończenie sezonu jakimś piwkiem?- rzucił szybko Bardal, zmieniając temat. Chciał uniknąć pytań o dziewczynie. Nie chciał wracać do jej tajemniczej osoby. Nie chciał poczuć dziwnego uczucia, jakim jest tęsknota. O ile można to było to nazwać tęsknotą? Czy można tęsknić za osobą, którą zna się kilka godzin? Brzmi jak typowa licealna miłość...
Na odpowiedź nie musiał długo czeakać. Chłopaków nie trzeba było prosić dwa razy.
A później? Co było później? Wielkie świętowanie. Już nie było tej wrogości, która panowała między wieloma przez cały sezon. Teraz była wielka radość. Wszyscy gratulowali sobie nawzajem. To jedne z najlepszych chwil w sezonie.
A ona? Ona rozmyślała o nim. I mogło się to wydać głupie, ale żałowała swojego zachowania. W głębi duszy miała nadzieję, że jeszcze go zobaczy. Z jednej strony nie chciała kontynuować znajomości ze skoczkiem, ale coś ją do niego ciągnęło.
Rzuciła torbę na podłogę. Pomimo tego, że mieszkała tutaj od około pół roku, nie mogła przyzwyczaić się do tego otoczenia. Steinkjer było naprawdę piękną miejscowością, jednak wolała Stensby. Dlaczego wyjechała ze swojego rodzinnego miejsca zamieszkania? Chciała zacząć wszystko od nowa. Nie chciała zranić bliskich jej osób, ale swą ucieczką zraniła ich jeszcze bardziej. Dotarło to do niej dopiero wtedy, gdy przekroczyła próg mieszkania. Chciała wrócić do bliskich, ale nie mogła. Często za nimi tęsksniła. Dokładniej za nim. Za swoim przyjacielem. Mogła z nim rozmawiać o wszystkim. Ufała mu bezgranicznie. Mogła oddać za niego życie. Kochała go. Była to jednak przyjacielska miłość, nic więcej. Często chciała wystukać jego numer na klawiaturze telefonu. Powiedzieć mu o wszystkim. Chciała powiedzieć mu że chce wrócić do Stensby i wypłakać mu się w rękaw. Nie mogła. Nie po tym jak przez pół roku cierpiała, bo nie miała obok siebie bliskich, z własnej winy, sama tak wybrała...
Nawet nie zauważyła jak siedziała na kanapie, z głową w dłoniach, a po jej policzkach spływały łzy. Była zdecydowanie zbyt wrażliwą osobą. Potrzebowała wsparcia. Wdech, wydech. To nic nie dało. Była na skraju załamania nerwowego. Nie potrafiła wytrzymać sama ze sobą. Potrzebowała kogoś, kto nauczy ją czerpać jak najwięcej z życia.
Włączyła telewizor. Na ekranie pojawiła się twarz Bardala, który udzielał wywiadu.
-Ten sezon był naprawdę znakomity w moim wykonaniu. Kończę go jako zawodnik z człowej dziesiątki. Jest naprawdę wspaniale! Czego chcieć więcej?- powiedział uradowany.
-Jakie plany teraz po sezonie?- zapytał redaktor.
-Planuję wrócić do Steinkjer i odpocząć. Co do letniego sezonu... Chyba sobie odpuszczę.
-Dziękuję. Miłego wypoczynku życzę- powiedział dziennikarz, a kamera przeniosła się w stronę innych skoczków.
No tak! Steinkjer! Brawo! Może nie spotkacie się. Może... Oby.
Miała nadzieję, że mieszka jak najdalej od niej. Nigdy wcześniej go w okolicach nie widziała. W sumie wszyscy skoczkowie mieszkali w Lillehammer. Bała się tego, naprawdę się bała. Uciekła zostawiając go w szoku, a wiedziała, że on łatwo nie odpuści i będzie chciał, aby mu to wyjaśniła. Nawet jeżeli miałby małymi krokami zdobywać jej zaufanie i dowiedzieć się po kilku latach. Bardal był naprawdę upartym i dążącym do postawionych sobie celów człowiekiem.
Przeczyła sama sobie. Chciała go spotkać, ale też unikać go jak ognia. Była rozdarta pomiędzy sobą, a... sobą. To takie głupie...
Kolejny dzień był dla niej naprawdę dziwny. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. W domu nie czuła się zbyt dobrze. Wszystko ją przytłaczało. Od kąd kiedy zamieszkała w tym miejscu nigdy jeszcze nie czuła się tak dzwinie.
Wieczorem usiadła na parapecie z kubkiem gorącej herbaty, obserwując to co dzieje się za oknem. Dom sąsiadów. Był zawsze pusty. Nie interesowała się kim są jego mieszkańcy. Ludzie, jak ludzie. Jednakże teraz z zaciekawieniem obserwowała sylwetkę, która w ciemnym otoczeniu nie była bardzo widoczna. Mężczyzna wyjmował torby z samochodu. Później sprzęt sportowy. W pewnym momencie zauważył, że ktoś siedzi przy oknie i bacznie obserwuje jego ruch. Spojrzał w stronę dziewczyny i pomachał jej, na co ona spuściła tylko głowę w dół i udała się w głąb domu.
Miała wrażenie, że kojarzy skądś tego mężczynę. Fakt, nie widziała jego twarzy, na którą padał mrok. Przecież nigdy nie widziała ludzi w domu naprzeciwko. Ale tak naprawdę... czym ona się przejmowała?
Postawił torby pod oknem. I oparł się o ścianę. Dom, słodki dom... Musiał przyznać, że powrót zdecydowanie umiliła mu dziewczyna, która przyglądała się jego ruchom. Przyzwyczajony był do tego, że dziewczyny często go obserwowały, ale ta była inna. To był ciężki dzień, czas się zregenerować...
Otworzyła lodówkę. Ze śniadania chyba nic nie będzie. W środku jedyne co znalzła, to.. światło. Zresztą słabe światło.
-Smacznego życzę- mruknęła sama do siebie. - Czas się ruszyć, iść do sklepu i zgubić się tutaj...
Trzeba przyznać, że torba z zakupami była ciężka, ale musiała dać radę. Nic innego nie zrobię... Gdy była przy bramce domu usłyszała czyjś głos.
-Może pomogę?- już prawie wchodziła do domu, a on pyta czy jej pomóc. Brawo. Nic nie odpowiedziała- Przepraszam, to było głupie- zaśmiał się i w ciągu kilku chwil pojawił się obok niej.
Stała do niego tyłem, nie chciała się odwrócić. Czuła, że to nie skończy się dobrze.
-Anders jestem- powiedział, wyciągając w jej stronę dłoń. Czuła jak serce podnosi się do gardła. Przymknęła powieki- Wszystko dobrze?
Wzięła głęboki oddech i odwróciła się w stronę mężczyzny.
-Cześć- powiedziała cicho, ściągając z głowy kaptur i podnosząc oczy w jego stronę- Diana, miło cię poznać- w jej tonie można było wyczuć ironię.
Spojrzał na nią zszokowany. Nie dowierzał własnym oczom. To się nie dzieje, nie, nie!
-Co ty tu- jąkał się- co ty tu robisz?
-Mieszkam- uśmiechnęła się i ruszyła w stronę drzwi, za którymi po chwili zniknęła.

Po raz kolejny zostawiła Andersa w szoku.


Zepsułam. Wybaczcie. Męczyłam się z nim trochę, a wenę miałam jedynie w szkole... Brawa.
Komentujcie, czy coś. :) 

niedziela, 2 lutego 2014

2. "Potraktuj mnie jak zwykłą fankę''

Przestępując nerwowo z nogi na nogę czekała przed skocznią, aż ujrzy Bardala. Powoli jej anielska cierpliwość kończyła się. Rozglądała się dookoła, patrząc w niebo, na którym zza chmur wyłaniało się Słońce. Podziwiała także skocznię. Vikersundbakken było naprawdę pięknym obiektem, na którym działy się cuda.
-Bu!- poczuła, że ktoś chwyta ją w pasie i podnosi ku górze. Momentalnie serce podeszło jej do gardła, z którego wydał się głośny pisk. Obejrzała się za siebie i zobaczyła uradowane twarze Toma Hilde i Andersa Jacobsena, po czym od razu rozpoznała, kto wciąż trzyma ją w swoich silnych dłoniach.
-Bardal! Postaw mnie! Już!- krzyknęła stanowczo, próbując tłumić śmiech. Skoczek odstawił ją na ziemię, przodem do siebie. -Jesteś niemożliwy- powiedziała, udając obrażoną i odwracając się w drugą stronę.
-Też cię miło widzieć- odpowiedział radośnie.- Przepraszam- podszedł do dziewczyny, tak aby mógł spojrzeć na jej twarz.- Diaaaaaanoooooo- powiedział przeciągle, widząc, że kąciki jej ust unoszą się ku górze.- Nie udawaj- delikatnie szturchnął ją w ramię, a ona odpowiedziała tym samym.
Anders i Tom przyglądali się tej scenie. Wymienili krótkie spojrzenia.
-Koniec tej sielanki- powiedzieli oboje w tym samym czasie.
-A więc, Diano... -Anders wziął głęboki oddech.- Poznaj moich kolegów, których pewnie kojarzysz z telewizji.
-Hilde. Tom Hilde- blondyn powiedział z dumą, odgarniając włosy do tyłu i podał dziewczynie rękę.
-Diana Jacobsen- również podała mu dłoń. Skoczkowie popatrzyli zdezorientowani na siebie, a później na dziewczynę.
-Masz bardzo ładne nazwisko- zaśmiał się popularny "Muffi".- Anders- podszedł do niej i ją przytulił.
-Diana- powiedziała radośnie.
-Czyli to ty jesteś tą dziewczyną, o której wczoraj ciągle mówił mi Bardal?- zapytał Tom, złośliwie patrząc na swojego kolegę, od którego dostał kuksańca w bok.
-Nie słuchaj go, chodź!- brunet nerwowo zmienił temat i poszedł w kierunku skoczni.
Norwegowie wraz z Dianą przechodzili przez ''miasteczko skoczków'' przedstawiając ją z każdym możliwym napotkanym zawodnikiem, który witał ją z uśmiechem na ustach. Jej przypuszczenia, że skoczkowie byli bardzo sympatyczni potwierdziły się.
Anders zaprowadził ją do loży dla vipów, by mogła z jak najlepszego miejsca oglądać treningi. Tymczasem skoczek wraz z resztą kadry udał się po schodach, ku belce startowej.
Każdy skok zapierał jej dech. Wyczyny skoczków były naprawdę czymś, co sprawiało, że czasem nie wiedziała co powiedzieć. Było to dla niej magiczne. Od najmłodszych lat zajmowała miejsce przed telewizorem i kibicowała swoim ulubionym zawodnikom. Miała to we krwi. A fakt, że mieszkała w mieście, w którym był klub narciarski jeszcze podsycał apetyt na ten sport.
Spojrzała w stronę belki, na której siedział Bardal. Uśmiechnęła się szeroko w jego stronę, ale po chwili zdała sobie sprawę, że on tego nie zauważy. Zacisnęła mocniej kciuki, uniosła je ku twarzy i chuchnęła na nie. Na szczęście- pomyślała i przymknęła powieki. Bała się o każdy skok zawodników. Bała się ich upadku. Bała się, że jeden mały błąd w locie może odebrać im zdrowie.
-Jest dobrze. Nie musisz się martwić- usłyszała głos Andersa, który podszedł do trybuny.
-Cieszę się, że wszystko poszło dobrze. Zadowolony ze skoku? - spojrzała na niego, poprawiając okulary, które miała na nosie. Trzeba przyznać, promienie słoneczne naprawdę pokazywały swoją obecność w Vikersund.
-Twoja obecność chyba dodała mi skrzydeł- zaśmiał się. Widział, że nie wiedziała co powiedzieć. Nie każdy mówił jej takie komplementy. Nie była przyzwyczajona do kierowania miłych rzeczy w jej kierunku.- Może chciałabyś kibicować mi dzisiaj na zawodach właśnie z tego miejsca?- spojrzał w jej stronę. Ponownie nie wiedziała jak zareagować. Bo jaka normalna gwiazda sportu zaprasza swoją fankę do restauracji, później na trening, a na zawody proponuje jej lożę dla vipów, gdzie przecież są rodziny, przyjaciele, dziewczyny skoczków?
-Chętnie- nawet nie kontrolowała, tego co mówi. Diana! Co się z tobą dzieje? Jesteś tylko przelotną znajomością. Nic dla niego nie znaczysz. Nic z tego nie będzie! Uspokój się! - skarciła się w myślach. A myliła się, Bardal widział w niej coś więcej, niż tylko fankę. Tamtego czasu była to tylko zwykła relacja dwóch niedawno poznanych ludzi, ale chciał zrobić wszystko, aby było to czymś więcej. Nie wiedział jaka jest, chciał ją mieć. Chciał dumnie nazwać ją swoją. Chciał przedstawiać ją kolegom, jako kogoś więcej. Jednak wiedział, że na coś takiego musi poczekać. Może długo, może krótko. Nie wiedział, ale chciał wplątać się w tę grę.
-To super!- powiedział z entuzjazmem, który ją zdziwił, bardzo zdziwił.- O 18 rozpocznie się konkurs, więc może pół godziny wcześniej czekałabyś przed skocznią?
-Dobrze, będę czekać- uśmiechnęła się w taki sposób, że Bardal kompletnie pogubił się w swoich myślach. Skończ, to tylko zwykła fanka, która jest kimś więcej, niż tylko twoją kibicką. Nic więcej, Anders, nic więcej. - To może ja już pójdę? Wiesz, trening się zakończył, do konkursu niewiele czasu, rozumiesz...- powiedziała, kompletnie nie wiedząc jak ująć słowa.
-No to widzimy się za jakiś czas- uśmiechnął się i pomachał dziewczynie na pożegnanie.
Blondynka na uszy nałożyła słuchawki, a ręce schowała do kieszeni płaszczu. Była w swoim świecie, świecie rozmyślań. Najbardziej ciekawiła ją myśl co by było, gdyby pół roku temu nie zerwała kontaktu ze swoim najlepszym przyjacielem. Czy wspierałby ją? Czy gdyby nie zniknęła, nie wpadłaby w załamanie nerwowe? I najważniejsze- czy kiedykolwiek się z nim spotka? Czy ją pozna? Ona wszędzie poznałaby go. Jego oczy, przepełnione troską do niej. A sytuacje, które miały miejsce w jej życiu ostatnio...
Jej przemyślania przerwał głośny klakson samochodu, który zatrzymał się kilka centymetrów przed nią. Spojrzała wystraszonym wzrokiem na kierowcę, uśmiechając się przepraszająco, on zareagował tym samym. Dziewczyna szybko przeszła na chodnik, zatracając się dalej w swoim świecie. 
                                                                          *
Tak jak umówiła się z Andersem- czekała przed skocznią. Ludzie, którzy kierowali się w stronę wejścia mierzyli ją wzrokiem, jakby była osądzona o nie wiadomo jaką zbrodnię. Może niektórzy kojarzyli ją z wczorajszego wydarzenia po zawodach?
Nagle usłyszała krzyki i piski fanek. Nie musiała unosić głowy ku górze, by poznać, że w jej stronę zmierzał Bardal, który pomachał tylko do kibicek i podszedł do blondynki.
-Nie bój się, nie zapomniałem o tobie- powiedział, uśmiechając się do dziewczyny.
-To tylko 5 minut- powiedziała cicho. -Rozumiem, że masz serie próbne, rozmowy z trenerem, czy resztą zawodników- spojrzała na niego. Zaskakiwała go tym, jak potrafi być skromna i cicha. Była zupełną odwrotnością tych wszystkich rozwrzeszczanych fanek. One za wszelką cenę chciały mieć autograf jakiegokolwiek zawodnika, przepychały się, krzyczały. A ona? Ona czekała w kolejce, pełna cierpliwości.
Zajęła miejsce na widowni, zacisnęła kciuki i chuchnęła na nie, pokazując ten gest w stronę skoczka. Na jego twarzy zagościł uśmiech.
-Dziękuję- powiedział, ale dziewczyna tego nie słyszała. Wyczytała to z ruchu jego ust.
Czuła się dość nieswojo ze świadomością, że jest tu zupełnie obca, a otaczają ją najbliższi zawodników. Jednak po pewnym czasie nie przejmowała się tym i oddała się szałowi kibicowania. To, co działo się na trybunach, gdy na belce siadał norweski zawodnik, było czymś niesamowitym. Była dumna, że może brać udział w tworzeniu tego zapierającego dech w piersiach widowiska.
                                                                        *
Konkurs nie był bardzo szczęśliwy dla niej, kadry, ani dla kibiców- żaden z zawodników Norwegii nie zajął miejsca na podium. Jednak teraz wszyscy byli już myślami w Planicy. Wielkie zakończenie kolejnego sezonu. Zawody w Słowenii były jednymi z najlepszych weekendów podczas Pucharu Świata. Każdy miał już praktycznie zapewnione swoje miejsce, zdarzały się wyjątki, gdzie zawodnicy rywalizowali ze sobą o lepszą lokatę.
Czekała przy barierkach na Andersa, uważała, że skoczkowi nie byłoby miło, gdyby odeszła bez pożegnania. Wiedziała, że czas, który spędzi w tym miejscu nie będzie krótki- wywiady, rozmowy ze sztabem, fanki.
-Przepraszam, że tak długo czekałaś- usłyszała za sobą głos bruneta.- Nie musiałaś.
-Chciałam ci podziękować- uśmiechnęła się w jego stronę.
-Ale nie masz za co, naprawdę. Może w ramach tego chciałabyś znowu gdzieś ze mną wyjść? - Nie wiedziała co miała odpowiedzieć na jego słowa. Jak miała mu przekazać, że nie chce mu robić nadziei, że kiedykolwiek jeszcze się spotkają? Chciała zniknąć jak najszybciej z jego życia i zakończyć znajomość.
-Ymm...-wbiła wzrok w ziemię.- Z chęcią- ponownie nie kontrolowała tego co mówi. W osobie Bardala było coś, co sprawiało, że ciężko było mu się przeciwstawić.
-Więc może pojechałabyś z nami do hotelu, tam na dole jest taka mała, przytulna kawiarenka?- na jego pytanie dziewczyna przytaknęła głową.
                                                                        *
Siedzieli przy jednym ze stolików, pijąc ciepłą herbatę owocową.
-To teraz Planica, czyli najlepsza część sezonu- przerwała ciszę która panowała między nimi.
-Tak, nareszcie odpoczynek, ale nie na długo- zaśmiał się.
Tym razem atmosfera, która między nimi panowała była zupełnie inna, niż dzień wcześniej, żartowali i rozmawiali, ale w głosie Diany można było wyczuć coś, na kształt niepewności. Pomimo tego oboje czuli, że mogą zostać w tej kawiarence i rozmawiać godzinami, ale niestety nadszedł czas pożegnania.
-Powodzenia na zawodach w Planicy i dalszych sezonach- uśmiechnęła się i przytuliła skoczka.
-Dziękuję. Obyśmy się jeszcze kiedyś zobaczyli- uśmiechnął się.
-Może lepiej nie, nie warto zaczynać ze mną znajomości, uwierz- oparła rękę na klamce drzwi.
-Czemu?
-Potraktuj mnie jak zwykłą fankę i zapomnij o takiej osobie jak Diana Jacobsen- powiedziała i zniknęła za drzwiami, zostawiając zdziwionego Andersa, który stał w tym samym miejscu, przez kilka minut.


Rozdział kompletnie mi się nie podoba, męczyłam się nad nim dłuższy czas, ale w końcu coś powstało.
Jaki piękny weekend dla polskich skoków. Plastron lidera wrócił do właściwiej osoby. :D 
A tak w ogóle jak podoba się Wam nowy wygląd bloga? :D

Archiwum