niedziela, 11 maja 2014

5. "Jakie jest twoje marzenie?''

To naprawdę dziwne uczucie gdy nagle jedna osoba w ciągu miesiąca zmienia twoje życie na nowo. Uczy cię uśmiechać się szczerze, choć tak naprawdę nie zna historii twego życia. Sprawia, że chcesz żyć na nowo i masz dla kogo żyć.
Nim się obejrzeli, minął miesiąc ich znajomości. Każdego dnia spędzali ze sobą jak najwięcej czasu. Poznawali się i uczyli się siebie nawzajem.
-Nienawidzę cię!-jej krzyk połączony ze śmiechem rozniósł się po całym mieszkaniu.-Jesteś niemożliwy! Uciekaj, nie chcesz wiedzieć, co ci zrobię, jak cię dorwę...
-Jestem tego ciekawy, bardzo- uśmiechnął się, opierając rękę na poręczy od schodów.
-Kto normalny wylewa na kogoś całe wiadro wody, wytłumacz mi to.
-Pomyślmy... Ja!- odpowiedział jej entuzjastycznie.
-Pytałam kto normalny-pokazała mu język, rzuciła ręcznikiem w jego stronę i zniknęła za drzwiami łazienki, by zmienić przemoczone ubranie.
Bardal był jednym z najbardziej pozytywnych ludzi, jakich poznała. Zmienił jej podejście do życia. Każdego dnia była bardziej optymistycznie nastawiona. Fakt, czasem chciała wrócić do domu, jednak jeden uśmiech Andersa sprawiał, że te myśli pryskały jak bańka mydlana, a ona cieszyła się, że ma kogoś takiego jak on i z każdym dniem, chwilą coraz bardziej mu ufała.
U niego było podobnie, każdego dnia sprawiała, że nawet ten najgorszy dzień za sprawą jej śmiechu, czy słowa, jak czarodziejskiej różdżki stawał się lepszy. Robił wszystko, co mógł, by uśmiech z jej twarzy nie schodził. Uwielbiał to, gdy cieszyła się z niektórych rzeczy jak mała dziewczynka. Sposób w jaki na nią patrzył niektórzy określali jako zakochanie, jednak on sam tego tak nie określał. Nie znał jej tak dobrze, by móc ją pokochać po miesiącu. Być może zauroczył się w niej, lub lubił ją bardziej, niż powinien, ale to na pewno nie była miłość.
-Jesteś niemożliwy, gorszy, niż małe dziecko- pokręciła głową, podchodząc do niego.- Nie wiem jak ja z tobą wytrzymuję, powinnam dostać jakąś nagrodę- westchnęła.
-Mówisz o mnie a sama nie jesteś lepsza-wywrócił teatralnie oczami.
-Zabawny jesteś, naprawdę- uśmiechnęła się, odgarniając włosy i wyszła przed dom, siadając na schodach. Po chwili dołączył do niej Bardal.
-Porywam cię dzisiaj- spojrzała na niego pytająco.- Na spacer po okolicy, nie będziemy ciągle siedzieć u siebie w domu...
-Mi to pasuje, siedzenie tutaj jest całkiem fajne. Cisza, spokój, wspaniale. Nikt nie przeszkadza, a jak wyjdziesz się przejść, mijasz masę ludzi, których nie znasz, to takie dziwne uczucie.
-No chyba sobie żarty robisz- oboje się zaśmieli.- Idziesz i nie ma dyskusji, nie masz szans, żeby mnie przekonać na swoją rację- tu miał rację, za nic w świecie nie wygrałaby z nim.- Ogólnie to znasz kogoś z tej okolicy, sąsiadów, czy coś?
-Nie, tylko ciebie. Nie lubię zawierać nowych znajomości, to co mam teraz wystarczy mi w zupełności, nie potrzebuję więcej- uśmiechnęła się, po chwili zdając sobie sprawę z wypowiedzianych przed chwilą słów.
-Wystarczam ci w zupełności?- spojrzał na nią, lekko się do niej przysuwając.
-Nie, nie o to chodziło... - powiedziała z zakłopotaniem.- Chodzi o to, że sama wolę spędzać czas, albo z jedną osobą, to wystarczy. Nie pomyśl sobie, że cię nie lubię, lubię, bardzo lubię. Uwielbiam spędzać z tobą czas, sprawiasz, że uśmiecham się sama z siebie, nie z przymusu, dziękuję ci za to, naprawdę.
-Nie masz za co, ja tylko jestem, nic szczególnego nie robię.
Każdego dnia nabierała do niego coraz więcej zaufania. Opowiadała mu o swoim dawnym życiu, pomijając kilka spraw, nie była na to gotowa, jeszcze nie.
Być może kiedyś ci o całej sobie opowiem, jeszcze nie teraz.
*
-Możesz mi powiedzieć jakim cudem ty pokonujesz te schody, nie wspominając o skoczniach mamucich... - westchnęła, pokonują stopnie ku szczytowi Steinkjerbakken.
-Kondycja, nic więcej. Poczekaj jeszcze trochę, a zaczniesz ze mną biegać i już nie będziesz narzekać- uśmiechnął się.
Fakt, faktem, wejść nie było łatwo, ale widok był niesamowity. Oświetlone, nocne Steinkjer zapierało dech w piersiach. Może nie wyglądało jak ogromne, amerykańskie miasta nocą, gdzie światła tworzyły prawdziwe arcydzieło, ale norweska miejscowość w połączeniu z górami była czymś niesamowitym.
-Wow- wymsknęło się jej z ust. - Dziękuję, że mnie tu zabrałeś- powiedziała siadając na najwyższym schodku.
-Nie ma za co, od jakiegoś czasu chciałem ci to pokazać.
Przez około godzinę rozmawiali na najróżniejsze tematy, od najzabawniejszych momentów z ubiegłego sezonu, po nawet to jaki mają ulubiony kolor. Blondynka oparła głowę na jego ramieniu. Na pozór wyglądali w tamtym momencie jak para. Było między nimi coś magicznego.
-Anders...- powiedziała cicho.
-Tak?- zapytał niepewnie.
-Jakie jest twoje największe marzenie?
-Mam dużo marzeń, zdobyć Kryształową Kulę, założyć szczęśliwą rodzinę, zdobyć medal na Igrzyskach Olimpijskich, nieważne czy złoty, srebrny, czy brązowy, medal z tak genialniej imprezy sportowy dla sportowca jest czymś nie do opisania. Ciężko mi wybrać jedno marzenie... A jakie jest twoje?
-Być szczęśliwą-odparła.- Niby nic takiego, ale nie chodzi tu o zwykłe szczęście, te które występuje chwilowo, pod wpływem impulsu. Chcę być szczęśliwa z tego kim jestem, z całego mojego życia. Nic więcej, tylko tyle.
-A teraz nie jesteś?
-Nie, to co stało się w ciągu ostatniego roku całkowicie zepsuło mi życie. Część z tego już odeszła, druga wciąż jest ze mną. Nie potrafię się cieszyć z czegoś prawdziwie długo, bo zaraz przypominam sobie o tym co jest w moim życiu.
-Rozumiem- mruknął, całkowicie nie wiedział, co ma powiedzieć. Ta dziewczyna często sprawiała, że nie brakło mu słów, które mógł wypowiedzieć.- Wybacz, że tak zmienię temat, ale skoro jesteś ze Stensby, to może znasz Atle Rønsena?

Błagam, nie, tylko nie to.
-Tak, znam... Zamieniłam kilka słów z nim, taka przelotna znajomość, tak to można określić- uśmiechnęła się sztucznie.- Twój kolega z kadry?
-Tak, jest całkiem fajny i nawet obiecującym skoczkiem, myślę, że w przyszłości dużo osiągnie, o ile będzie się starał i będzie chciał to osiągnąć-spojrzał na dziewczynę.-Wracamy do domu?-dodał po chwili.
-Miałam o to zapytać, szczerze powiedziawszy robi się dość chłodno.
-Skoro uważasz, że teraz robi się chłodno, to chyba norweskiej zimy nie przeżyłaś- oboje się zaśmiali.
-Mieszkam tu trochę więcej, niż pół roku, więc przeżyłam, ale nie wychodziłam z domu. Swoją drogą, zimy tutaj są piękne. Jeszcze z takimi widokami...
*
-Widzimy się jutro, prawda?- to było standardowe pytanie, które sobie zadawali gdy dobiegał koniec dnia.
-Nie musisz nawet pytać, to oczywiste. Nawet gdybym powiedziała, że nie i tak byś przyszedł, to pewne-uśmiechnęła się.-Do jutra- ustała na palcach, pocałowała go w policzek i znikła za drzwiami domu.
Z dnia na dzień ufam ci coraz bardziej. Zaskakujesz mnie całym sobą. Potrafisz sprawić, że czuję się jedną z najbardziej szczęśliwych osób na całym świecie. Zmieniasz mnie. Chyba na lepsze. Chciałabym ci się za to odwdzięczyć, nie wiem jak. Dziękuję za to, że pojawiłeś się w moim życiu. 


Powracam, po dłuższej przerwie, ale powracam. Przez przygotowywanie do egzaminów gimnazjalnych nie miałam czasu, żeby coś napisać. To co przeczytaliście wyżej jest efektem co się stanie, jeżeli wyśle się mnie do szpitala, gdzie nie ma dostępu do internetu i tv. Chciałam, żeby ten rozdział wyglądał inaczej, ale wyszło jak wyszło. ;)

Archiwum