niedziela, 12 lipca 2015

Epilog- "Walczę dla Ciebie"

Właśnie dzisiaj, 18 marca 2012 mija rok odkąd próbuję żyć bez Ciebie. Jest mi ciężko, nawet nie wiesz jak. Ale walczę. Walczę dla Ciebie, tak jak ty walczyłaś dla mnie. Nauczyłaś mnie, że nie ważne co napotkam na swojej drodze, mam się nie poddawać, za co ogromnie Ci dziękuję.
Właśnie dzisiaj, 18 marca 2012 odbieram nagrodę, o której tak marzyłem- Kryształową Kulę. To w dużej mierze Twoja zasługa. Wiedziałem jak bardzo chciałaś bym ją zdobył, dedykuję ją dla Ciebie, bo gdyby nie Ty, nie byłbym w tym miejscu, w którym teraz jestem.
Sprawiłaś, że jestem lepszym człowiekiem, inaczej patrzę na świat, który mnie otacza. Jedna, drobna osoba a jak potrafi zmienić całe życie, całe szczęście w pozytywnym sensie.
Czy tęsknię? Głupie pytanie. Tęsknię za Tobą jak cholera, chciałbym żebyś była teraz ze mną, żebyś wróciła do nas, na treningi, do Steinkjer. Do mnie.

Chciałbym usłyszeć Twój śmiech, spojrzeć w Twoje oczy, złapać Twą dłoń, ale to jeszcze nie mój czas. Zostało mi tak dużo do osiągnięcia, chcę udowodnić wszystkim, że nawet gdy osoba, która sprawiała, że byłem szczęśliwy odeszła, ja ciągle się nie poddaję, bo walczę właśnie dla niej. Walczę dla Ciebie.  


Po dłuższej przerwie spowodowanej końcem roku i większą ilością nauki i moim wyjazdem do Krakowa, nareszcie pojawia się epilog. :)
Czyli to już koniec historii Diany i Andersa, aż ciężko mi w to uwierzyć. Dziękuję Wam za te 1,5 roku, przez które ciągnęłam to "coś", co mogłyście czytać. Czuję się dziwnie z tym, że już nie będę musiała nic pisać związanego z tą dwójką.
Ale pamiętajcie, że pomimo tu kończę TUTAJ czeka na Was opowiadanie ze Stjernenem w roli głównej, gdzie też biorę się do roboty i będę pisać, bo Kraków to jednak duże i pełne atrakcji miasto, ale trochę mi się tu nudzi, oby dopisała wena.
Jeszcze raz Wam dziękuję! <3

środa, 3 czerwca 2015

12. "Już nic nie będzie takie samo..."

W tamtym momencie wszystko zaczęło wirować, dookoła zrobiło się głośno. Norwegia z brązowym medalem Igrzysk Olimpijskich. Wśród drużyny panował całkowity szał. Każdy nie wierzył, że to jest prawdą, że ich marzenia stają się prawdą, że wrócą do domów z najcenniejszym medalem dla każdego sportowca.
-Uszczypnij mnie i powiedz mi to, że to nie jest sen- podbiegł do niej, cały uradowany i rzucił się w jej ramiona.-To dzięki tobie- dodał po chwili.
-Pracowałeś na to całe swoje życie, nie dziękuj mi, tylko sobie- uśmiechnęła się.-A teraz idź do chłopaków, w końcu to wasze zwycięstwo, zobaczymy się później. Pogratuluj im ode mnie.
Nie chciała mówić mu jak źle się czuje, nie chciała psuć mu radości z medalu. Uważała, że zawroty głowy po chwili przejdą, usprawiedliwiała to masą ludzi dookoła siebie i dziką radością, która panowała wśród kibiców i zawodników.
-Hej, wszystko dobrze?- przy jej boku znalazł się Tom Hilde.
-Tak, jest okej-odpowiedziała, przytrzymując się ramienia blondyna.
-Może pójdę po Andersa?
-Nie!-uniosła głos.-Nie ma takiej potrzeby-powiedziała nieco ciszej, gdy poczuła na sobie spojrzenia ludzi dookoła.-Nie martwcie się, przyjdę do was później, a teraz dojdźcie do siebie i uwierzcie, że ten krążek jest wasz- pokazała koledze, żeby wracał do drużyny.

*
Powiedz, że mnie kochasz
Tylko to usłyszeć chcę.
Nienawidzę rozstań
Skały płaczą czasem też.
Rok 2011
-Może jednak polecisz ze mną do Planicy?- spojrzał na nią z troską.
-Anders, wiesz jak bardzo bym chciała, ale nie mogę. Nie wytrzymam, brakuje mi sił. Obiecuję, że w następnym sezonie będę jeździć z tobą na każdy konkurs, nawet do Japonii- uśmiechnęła się blado.- Na sezon letni też będę jeździć, obiecuję- chwyciła jego rękę, patrząc na nią ze łzami w oczach.
-Nie zostawisz mnie samego?- zapytał, ściszając ton głosu.
-Nie myśl tak nawet- westchnęła z uśmiechem na ustach, ocierając łzy.- A teraz idź, bo się spóźnisz na samolot. Atle powinien przyjechać za godzinę, nie martw się, wszystko będzie dobrze- podeszła do niego i delikatnie go pocałowała.- Będę tęsknić- wtuliła się w jego klatkę piersiową.-A teraz uciekaj i skop tam wszystkim cztery litery i wygraj to, okej?
-Nie ma problemu- zniknął za drzwiami.
-Kocham cię- wyszeptała, kiedy Anders opuścił dom.
Nienawidził tych momentów, kiedy musiał rozstawać się z Dianą. Zwłaszcza kiedy tak jak tamtego dnia czuła się fatalnie. Nie chciał zapamiętać jej w takim stanie, w jakim ją opuszczał. Blada jak ściana, bez siły na cokolwiek. Miał ochotę oznajmić trenerowi, że on się nie leci do Planicy, że woli zostać w domu przy dziewczynie.
-Diana nie leci?- Tom doskonale wiedział kiedy zadawać takie pytania.
-Nie, źle się czuje.
-Wszystko będzie dobrze, wiem, że to najgorsze co można powiedzieć, ale błagam cię, nie załamuj się teraz. Wrócisz do niej, później będziecie mieć gromadkę dzieci, ślub, a na starość sobie kupicie jakiegoś psa, żeby wam nudno nie było- po autobusie rozbrzmiał śmiech Hilde, jednakże Andersa nijak pocieszały słowa przyjaciela.-Dobra, to ja cię tu zostawiam, bo zaraz mnie chyba zabijesz wzrokiem.
*
-Jak dobrze, że jesteś- powiedziała cicho, przytulając swojego przyjaciela.
-Jak się czujesz?
-Fatalnie- usiadła na kanapie.- Nie czuję się na siłach by cokolwiek robić. Nigdy nie było tak fatalnie, nie wiem czy dam radę z tego wyjść...
-Nie mów tak! Jesteś silną dziewczyną i będzie dobrze, wyzdrowiejesz. Masz dla kogo żyć, masz przy sobie Andersa, jestem też ja, twoi rodzice, cała kadra. Wszyscy cię wspieramy.
*
Planica to czas radości dla zawodników. Powroty do domów po długim, męczącym sezonie, upragniony wypoczynek. Nagroda za pot i łzy wylane na treningach i po porażkach. Żadne konkursy nie były tak wyczekiwane jak te w Słowenii, tym bardziej w sezonie olimpijskim, gdy zawodnicy tęsknili za domem i każdy skok był dla nich ciężki.
Przechodził między kibicami z całego świata, nie zauważając ich. Wyłączył się całkowicie ze świata, który go otaczał. Śmiechy, krzyki? Nie, dla niego panowała kompletna cisza, która go przytłaczała, a mentalnie był w Steinkjer. Gdyby mógł wróciłby do domu, pierwszym, lepszym samolotem, ale ze wszystkich sił chciał wygrać. Chciał wygrać dla niej.
Jednak wygrać się nie udało, ale 5 miejsce go cieszyło. Ze świadomością tego, że Diana go ogląda i jego tak wysoka lokata mogła sprawić uśmiech na jej twarzy, cieszył się jakby wygrał konkurs. Chciał od razu do niej zadzwonić, ale jego koledzy stwierdzili, że trzeba uczcić końcówkę sezonu.
-Czy możecie dać mi wreszcie zadzwonić do Diany?- wstał od stołu, patrząc na przyjaciół, którzy za każdym razem mówili mu, że może zadzwonić później, że ma dać jej odpocząć.
-I chcesz tak nagle wyjść, zostawiając ten kawałek pizzy, który mówi „zjedz mnie! Zjedz mnie!”?- Hilde wskazał dłońmi na posiłek.
-Tak, właśnie tak zamierzam zrobić- odpowiedział i wyszedł przed bar, a Tom poszedł za nim, wskazując reszcie towarzystwa, żeby nie wychodzili przed budynek.
-Anders...-westchnął.-Nie dzwoń do niej- Bardal spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem, a po chwili dotarło do niego o co może chodzić.- Nie masz po co. Atle dzwonił podczas konkursu. Diana nie dała rady...
Przez chwilę stali w ciszy. Żaden z nich nie wiedział co ma powiedzieć. Do oczu bruneta zaczęły napływać łzy. Poczuł, że w tamtym momencie stracił całe swoje życie, że wszystko runęło, jak domek z kart. Jak on miał żyć po tamtej wiadomości? Bez Diany? Bez dziewczyny, która nadawała sens, temu co robi? Bez dziewczyny, którą kocha? Nie wyobrażał sobie swojego dalszego życia bez niej.
-Błagam, powiedz, że żartujesz. Powiedz, że żartujesz. Tom, do cholery! To jakiś żart, tak?- schował twarz w dłoniach.- To się nie dzieje naprawdę. To głupi sen-powiedział ciszej, sam do siebie.-Jak ja mam bez niej żyć? Wyobrażasz sobie mój powrót do domu, mając świadomość, że nikt mnie nie przywita serdecznym i ciepłym uśmiechem? Kto będzie mnie wieczorami wyciągał na skocznię, tylko po to, żeby tam posiedzieć kilka godzin w milczeniu? Już nic nie będzie takie samo... Jedna sekunda a jak potrafi odmienić życie człowieka.
Do późnych nocnych godzin chodził ulicami Planicy, rozmyślając nad tym jak teraz będzie wyglądało jego życie. Wiedział tylko tyle, że musi walczyć dla niej, zdobywać każde trofeum, które może zdobyć i to, że musi wystartować następnego dnia w konkursie drużynowym. W którym dał z siebie wszystko, co mógł i wraz z kolegami zajął drugie miejsce. Wraz z całą grupą stwierdził, że to było dla niej, każdy z nich przez ostatni czas próbował sobie wyobrazić zgrupowania kadry bez Diany, która ku sprzeciwie trenera odwiedzała ich z gigantyczną blaszką szarlotki.

Można było pomyśleć, że są twardymi mężczyznami, którzy nie płaczą. Jednakże w środku każdy z nich był zdruzgotany i płakał jak małe dziecko. Z odejściem Diany poczuli jakby ktoś wyrwał im cząstkę ich osobowości i nigdy jej nie zwróci.

No to został nam tylko epilog. Przyznam szczerze, że płakałam podczas pisania tego rozdziału, pomimo że za postacią Diany niespecjalnie przepadałam (wykreowałam postać, której nie lubię, dobra, nie mam pytań). 

piątek, 3 kwietnia 2015

11. "Boję się"

-Boję się- powiedziała cicho, zerkając przez okno na swój rodzinny dom. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze tego samego dnia będzie musiała zastukać do drzwi, w których przejściu ujrzy swoją matkę.
-Nie możesz się wycofać- w kuchni pojawiła się niewysoka kobieta, rodzicielka Atle. Kobieta, którą darzyła ogromnym zaufaniem.-Jak myślisz, jak zareagują?
-Mama się ucieszy, nie będzie kryć łez, tak myślę. Ojciec? On pewnie zrobi mi wyrzuty o tym jak ja mogłam zrobić coś takiego. On zawsze miał zastrzeżenia do tego co robię, nawet jeżeli siedziałam tylko i na przykład uczyłam się zawsze miał jakieś „ale”.
Powroty do domu ojca Diany kojarzyły się jej tylko z narzekaniem na dziewczynę i wypominaniem jej wszystkiego. Każda dzień, gdy wyjeżdżał wieczorami w delegacje wywoływał u niej radość, wiedziała, że przez najbliższy tydzień będzie wolna od jego niepochlebnych komentarzy na jej temat, które zazwyczaj kończyły się płaczem blondynki.
-Nie mam bladego pojęcia co mnie podkusiło by wrócić i to wszystko poukładać-westchnęła.-Fakt, że dużo zasługi w tym miał Atle. Gdyby nie jego wsparcie, nie zdobyłabym się nawet na to, by wsiąść do auta i tu przyjechać- posłała blondynowi uśmiech.- Do tego teraz jest dobry czas, Anders jest na konkursie w Japonii, ja czuję się całkiem dobrze. Jak nie teraz to kiedy?
-Nie chcę cię poganiać, ale jak to sama powiedziałaś „jak nie teraz to kiedy?”, to idź już i napraw wszystko- uśmiechnęła się kobieta, patrząc na dziewczynę, która kierowała się do drzwi swojego byłego domu.
*
Nie dam rady. Nigdy nie sądziłam, że tak prosta czynność, jak zastukanie do drzwi może być tak trudna. W każdym bądź razie, muszę to zrobić. Odwrotu nie mam. Nie mogę stchórzyć w takim momencie, kiedy mam tak wiele na wyciągnięcie ręki. Drżącej z nerw ręki, która magicznie stała się w jednej chwili cięższa, niż kiedykolwiek. Raz kozie śmierć.
-Diana?- zapytała niepewnie niska kobieta, która pojawiła się w drzwiach.-Dziecko...to ty?- po policzkach kobiety zaczęły spływać łzy. Blondynka posłała jej niepewny uśmiech i przytuliła swoją matkę.
Nie potrafiła powiedzieć czegokolwiek, czuła, że zaraz się rozsypie i nie będzie w stanie się pozbierać. Ciężko było jej wykonać jakikolwiek ruch, nie tylko z powodu, że kobieta przytulała ją tak mocno, że prawie traciła oddech, oprócz tego czuła,że nogi jej wrosną w schody przed domem.
-Jak dobrze cię znowu zobaczyć po tak długim czasie. Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiliśmy.
-Ojciec też?
-Tak, on też- odpowiedziała po dłuższym namyśle.-Błagam, nie kłóćcie się chociaż teraz. Zachowaj spokój- powiedziała, ocierając łzy i zapraszając córkę do środka.
Właśnie wtedy, gdy przekroczyła próg domu ogarnęło ją najgorsze uczucie, jakiego kiedykolwiek doświadczyła. Wróciły wspomnienia, zrozumiała swoje wszystkie błędy. Wszystkie dobre, jak i złe rzeczy przelatywały w jej głowie. Wszystko było w miarę dobrym stanie, aż do momentu gdy na fotelu w salonie zobaczyła swojego ojca, którego wzrok był skierowany w jej stronę. Nie musiał mówić czegokolwiek, by wiedziała co myśli na jej temat. Z ust dziewczyny padło nieme „przepraszam” i zniknęła za ścianą, kierując się do swojego starego pokoju.
Zastała swój pokój w takim stanie, w jakim go zostawiła. Ciuchy leżały na podłodze, gdyż nie zmieściły się w walizce, którą pakowała na szybko. Jej zdjęcie z Atle, które zostało zrobione po jednym z juniorskich konkursów, który wygrał jej przyjaciel. Uśmiechnęła się do samej siebie, doskonale pamiętała okoliczności, w których zostało wykonane i jej pośpiech by zdążyć, autobus opóźnij się o ponad godzinę, z powodu wypadku na drodze, ale ostatecznie zdążyła na samą końcówkę, robiąc tym samym ogromną niespodziankę blondynowi, który już nie wierzył w to, że zobaczy ją pod skocznią.
-Nie mieliśmy na tyle siły w sobie, by tu wejść i cokolwiek posprzątać- przemyślenia dziewczyny przerwał jej ojciec, który stał oparty o futrynę drzwi.-Wiesz doskonale, że nie musiałaś tego robić, to było pozbawione jakiegokolwiek sensu, przecież moglibyśmy ci pomóc i żyłabyś spokojnie, a nie wyjeżdżać daleko, zaczynając wszystko od nowa- powiedział bez jakiejkolwiek emocji w głosie.
-Musiałam-mruknęła cicho.-Nie mogłabym żyć tutaj, to byłoby zbyt trudne. Chciałam zacząć wszystko od nowa, spróbować czegoś nowego, przecież i tak niewiele mi zostało do zrobienia tutaj, dobrze wiemy jak jest-odstawiła ramkę ze zdjęciem na stolik i odwróciła się w stronę drzwi.-Myślisz, że przyszłabym do domu i od tak powiedziała co mi jest? Naprawdę uważasz, że jest to takie łatwe?
-Nigdy nie przemówię ci do rozsądku, zawsze musisz zrobić wszystko po swojemu i sądząc, że tak jest najlepiej. Wolałabyś pewnie gdybym nie był teraz w domu i mogłabyś na spokojnie porozmawiać z matką i bez uświadomienia ci, co zrobiłaś.
-Wyjdź-powiedziała cicho.-Nie słyszysz? Wyjdź. Jeżeli chcesz żebym zapamiętała cię jako osobę, która stara się mieć jak najmniej wspólnego ze swoją córką, to gratulacje, udało ci się. Nie pogarszajmy tego jak jest-spojrzała na niego i odwróciła się w stronę komody, przeglądając zdjęcia oprawione w ramki, a mężczyzna opuścił jej pokój.
Z jednej strony chciała zostać w Stensby, ale z drugiej nie chciała by jej rodzice byli zmuszeni do patrzenia na jej cierpienia i zamartwiania się bez potrzeby o jej osobę. Kolejnym minusem byłoby widok Andersa raz na miesiąc, może nawet mniej, co było dla niej myślą trudną do zrealizowania, bo każda ich rozłąka, nawet kilkudniowa, jak ta z którą zmagała się w tamtym czasie była dla niej prawdziwą męką.
-Jesteś szczęśliwa teraz?- zapytała matka dziewczyny, patrząc na swoją córkę z uśmiechem.
-Wydaje mi się, że tak. Mam przy sobie Andersa, który mnie wspiera na każdym kroku. Atle też jest ze mną, pomimo że zachowałam się okropnie względem niego, opuszczając go bez słowa. Opuszczając was bez słowa. I mam was, w każdym bądź razie mam ciebie, nie wiem co z ojcem.
-Kłóciliście się?
-Nie, znaczy tylko taka mała wymiana zdań. Liczyłam, że jak tu przyjadę to się z nim pogodzę, ale chyba się myliłam. Chyba muszę przyjąć to do wiadomości, że dla niego nigdy nie będę idealną córeczką, która będzie jego oczkiem w głowie. Boli mnie to, że już prawdopodobnie nasze relacje nigdy nie będą takie jakbym chciała.
*
-Liczę na to, że jeszcze do nas przyjedziesz- kobieta uśmiechnęła się do swojej córki.-Tylko na trochę dłużej niż teraz.
-Postaram się, zrobię wszystko by jeszcze was odwiedzić-przytuliła swoją matkę.-Do zobaczenia-wsiadła do samochodu i dała znak blondynowi, że mogą ruszać.-Dziękuję- mruknęła cicho.
-Za co?- spojrzał ze zdumieniem w jej stronę.
-Za to, że namówiłeś mnie bym tu przyjechała. Ogólnie za to, że nie opuściłeś mnie po tej całej szopce, którą zrobiłam. Zrozumiałam, że zachowałam się jak małe dziecko i nie stawiłam czoła problemom i wolałam uciec.
-Nie ma za co, od tego są przyjaciele. Lecisz do Kanady?
-Jeżeli będę się dobrze czuła to tak, jeżeli nie to będę musiała zostać w domu.
Nie chciała martwić kogokolwiek tym, że w ciągu kilku ostatnich dni czuła się źle i nie mogła spać w nocy przez ból w klatce piersiowej, który wywoływał łzy na jej policzkach. Liczyła na to, że przejdzie i zapomni o tym na dłuższy czas. Gdyby powiedziała o tym swojej matce bądź Atle nie byłoby mowy o tym, by wróciła do Steinkjer. Nie chciała nawet myśleć o reakcji Andersa na jej samopoczucie.

Wezmę leki i mi przejdzie, nie widzę potrzeby by ktokolwiek musiał o tym wiedzieć i niepotrzebnie martwić się o mnie.

Większa część tego  co widnieje wyżej została napisana pierwszego kwietnia, więc data mówi sama za siebie. ;)
Wesołych Świąt! ♥

niedziela, 22 marca 2015

Ogłoszenie.

Gdyby kogoś interesowało to co piszę, to wystartowałam z nowym opowiadaniem. W roli głównej oczywiście Norweg. Gdyby ktoś chciał to tutaj http://lovingcanhurtsometimes.blogspot.com
A co do historii Diany i Andersa (mam złamane serce, bo nigdy więcej nie zobaczę mojego idola na skoczni) to się tworzy, już trochę mam, więc przy dobrych wiatrach, czy czymś, pojawi się może w weekend. :D

sobota, 7 lutego 2015

10. "Jestem, ale nie w Stensby"

Uśmiechnęła się, wysiadając z taksówki, którą przyjechali pod jeden z hoteli w Lillehammer, gdzie mieszkała tymczasowo reszta norweskiej kadry. Nim się obejrzała, przed hotelem zjawili się skoczkowie, którzy witali ich z ogromnym uśmiechem.
-To co gołąbeczki, kiedy ślub i reszta tych spraw?- radośnie zapytał Jacobsen, zacierając ręce.
Diana skierowała natychmiast swój zdziwiony wzrok na Bardala.
-Wiesz, że nie mogłem się powstrzymać, musiałem im powiedzieć- uśmiechnął się przepraszająco.
-Nie żeby coś, ale jest trochę zimno. Nawet bardzo- mruknęła i weszła do wnętrza, czekając, aż chłopaki skończą rozmawiać o tym jak jeden z Japończyków próbował podczas konkursu pobawić się w mistrza podrywu.
Nie denerwuj się, nie krzycz na nich, jak zaraz zmarzną, to tu przyjdą. Spokojnie.
*
-Musieliście stać na tym mrozie prawie pół godziny? Nie mogliście porozmawiać w hotelu? Przy ciepłej herbacie? Naprawdę? Co z wami nie tak?- spojrzała na Norwegów, którzy siedzieli w hotelowej kawiarence i trzęśli się z zimna.-Jesteście czasem gorsi, niż dzieci-pokręciła głową.
-Przepraszamy, mamo- powiedzieli chórem.
Czasami nie wierzę w to z kim żyję.
-Proponuję wznieść toast za Dianę i Andersa- Bjørn wstał od stołu i uniósł swój kubek do góry, a razem z nim reszta skoczków.- No na co czekacie?- spojrzał pytająco na parę i zacmokał ustami.
Diana skierowała niepewne spojrzenie na Andersa i uśmiechnęła się. On natomiast nie czekał i pocałował blondynkę, co spotkało się z gwizdem i brawami. Dziewczyna usiadła z powrotem usiadła na krześle, upijając łyk gorącej czekolady.
-Słabi jesteście- mruknął jeden z Norwegów.
-Albo wy po prostu niewyżyci- mruknęła, unosząc wzrok znad parującego napoju.-Kiedy masz iść na konsultację?-zwróciła się w stronę Andersa.
-Chłopaki, kiedy mam iść na konsultację?
-O 16.
-O 16-odpowiedział jej i uśmiechnął się tylko na widok jej najczęstszej miny w stylu "Żyję z idiotami".-Przynajmniej wiem kiedy mam być i się nie spóźnię-wzruszył ramionami.
-Cześć wam wszyyy-w pomieszczeniu pojawił się Atle.-Dianaaa!-razem z blondynką rzucili się sobie w ramiona.
-Rønsen, grabisz sobie-powiedział Hilde i wskazał podbródkiem na Bardala.
-Czy ja o czymś nie wiem?
-Nie powiedzieli ci koledzy? Myślałam, że u was to szybko się wieści roznoszą.
-Oni mnie nie lubią- blondyn wygiął usta w podkówkę i popatrzył z wyrzutem na resztę drużyny.-A ty, młoda damo nawet do mnie nie zadzwonisz, to cios prosto w serce- położył ręce na klatce piersiowej, a na jego twarzy ciągle widniała ta sama mina.-W ramach tego idziesz dzisiaj ze mną zwiedzić Lillehammer. O ile Anders nam pozwoli- spojrzał na wspomnianego wcześniej, który z zaciekawieniem patrzył na jak to określił Hilde „szopkę”, którą odstawiał Atle.-Milczenie chyba oznacza zgodę- powiedział radośnie.-O której ci pasuje?
-O 16- uśmiechnęła się i przysiadła do stolika.-Ty pójdziesz na badania, a ja z przejdę się z Atle, dawno się nie widzieliśmy-dopiła resztkę napoju.
*
-Cześć- uśmiechnęła się na widok blondyna, który czekał na nią przy wejściu do hotelu.-Gdzie idziemy?- wyszła przed budynek i naciągnęła kaptur kurtki na głowę.-Śnieg chyba nie ma wyczucia czasu, że pada właśnie teraz-mruknęła pod nosem.-Super cię znowu widzieć-powiedziała, nie dając blondynowi czasu na odpowiedź.
-A ciebie dobrze widzieć taką uśmiechniętą, naprawdę. Cieszę się, że wreszcie spotkało cię coś dobrego, że możesz cieszyć się z tego, gdzie jesteś. Chodźmy tam- wskazał ręką na małą kawiarenkę.
-Coś czuję, że po dzisiejszym dniu będę miała dość kawy i gorącej czekolady.
*
-Rozmawiałem z twoimi rodzicami- powiedział, przerywając ciszę między nimi.
-Co u nich słychać?- ku jego zaskoczeniu, odpowiedziała z całkowitym spokojem w głosie.
-Tak, jest dobrze. Twój ojciec ciągle jeździ w delegacje, a twój kot ciągle śpi u ciebie w sypialni, czym denerwuje twoją matkę. Nic się nie zmieniło, oprócz jednego. Nie ma tam Diany, która każdego dnia parzyła kawę, a w każdą niedzielę na śniadanie szykowała naleśniki.
-Jestem, ale nie w Stensby.
-Spotkaj się z nimi, nawet nie wiesz jak oni bardzo za tobą tęsknią.
-Gdyby to było takie proste-westchnęła.- Nie mam na tyle odwagi, by spojrzeć im w oczy, prędzej rozpadnę się na miliony kawałków, niż coś powiem do nich. Chcę się z nimi spotkać, nawet nie wiesz jak bardzo, ale...
-Nie ma żadnego „ale”, jeżeli chcesz, to się spotkasz. Jeżeli chcesz, mogę pojechać z tobą, ale rozmawiać za ciebie nie będę, sama to będziesz musiała załatwić.
-Dziękuję- powiedziała z wdzięcznością.-Tęsknię za nimi- westchnęła.-Niby jestem szczęśliwa teraz, wszystko się układa i nic nie zaburza tego spokoju, to jednak w środku czuję jak taka mała ja krzyczy i płacze z tęsknoty za rodzinnym domem. Po tygodniu od wyjazdu miałam ochotę wrócić do Stensby, nie dawałam sobie rady, po tak krótkim czasie. Dalej nie potrafię zrozumieć jak dałam radę dotrwać do teraz. Może to zasługa tego, że poznałam Andersa i to, że znowu pojawiłeś się przy mnie. Nie wiem, ale nie żałuję tego, gdzie i z kim teraz jestem-uśmiechnęła się.-Wydaje mi się, że powinniśmy już iść- wskazała kiwnięciem głowy na kelnerkę, która powoli sprzątała w budynku.
*
-A teraz opowiesz mi wszystko jak to się stało pomiędzy tobą, a Andersem- spojrzał na blondynkę, która uśmiechnęła się na wspomnienie tego dnia.
-Był Sylwester, zapytałam go co zmieniło się przez ten rok w jego życiu i dalej się tak samo potoczyło, mówiąc w dużym skrócie, wiesz jak to jest- wzruszyła ramionami.-Nie udawaj, wiem, że ci powiedzieli, bo Anders to papla i mu nie wychodzi robienie niespodzianek.
-Coś wspominali, ale nie słuchałem dokładnie. Stwierdziłem, że zadzwonisz czy coś jak to jest prawda, ale skoro miała to być niespodzianka, to wybaczam.
-O, jak miło, dziękuję!- uniosła ręce ku niebu.
Atle był dla niej wsparciem, wiedziała, że zawsze może się do niego zwrócić, a on do niej. Pomimo, że lekko zaburzyła ich relacje swoją ucieczką i zerwaniem kontaktu z nim, oboje starali się odbudować, to co mieli. I szło im to bardzo dobrze. Blondyn uczynił jej życie lepszym, o ile w tamtym momencie mogło być lepsze, to, czego potrzebowała wtedy, miała dookoła siebie- przyjaciela, ukochanego, czasem brakowało jej tylko rodziców i tego jak było dawniej, kiedy mieszkała w Stensby.
*
-Żartujesz?!- pisnęła z radości i rzuciła się skoczkowi na szyję.-Nawet nie wiesz jak się cieszę!
Anders wraca do gry. Fakt, że konkursy w Tauplitz go ominą, ale wraca! I to było zarówno dla niej jak i dla niego najważniejsze. „Wszystko jest okej, ale lepiej żebyś oszczędził sobie te dwa konkursy, zobaczymy co będzie po Sapporo”.
-A jak po spacerze z Atle?- zapytał, siadając na fotelu.
-Spotkał się z moimi rodzicami, powiedział im co u mnie i chce jechać ze mną do nich, chce mnie wspierać. Może jak ty będziesz w Japonii to wtedy się wybierzemy do nich, co ty na to?- spojrzała na niego.-Nawet nie zamierzam z tobą lecieć tam, nie wydaje mi się, że to będzie dobry pomysł- dodała, kiedy zauważyła, że chce powiedzieć coś, jak myślała o wylocie na Wschód.
-Jak uważasz- powiedział cicho.-Ale pomysł z odwiedzeniem twoich rodziców jest bardzo dobry, w dodatku więcej osób będzie mi kibicować- po pokoju rozniósł się ich śmiech.
-A kto powiedział, że specjalnie dla ciebie będę zrywać się w środku nocy czy nad ranem i siadać przed telewizorem?- uniosła brew i założyła ręce na klatce piersiowej.
-Ja tak powiedziałem-uśmiechnął się od ucha do ucha.-I tak wiem, że będziesz to oglądać.
Reszta kadry okrzyknęła ich najlepszą parą, która istnieje w skocznym świecie, jak nie na całym świecie. Diana i Anders zachowywali się czasem jak dobrzy kumple, którzy znają się od lat, ale jednocześnie łączyło ich uczucie, które było widać, które było widać na pierwszy rzut oka.
-Nareszcie się od ciebie uwolnię chociaż na chwilę- uśmiechnęła się najszerzej, jak mogła.
-Będziesz chciała lecieć do Kanady, to przypomnę ci te słowa- kiwnął palcem w jej stronę.-Grabisz sobie panno Jacobsen, grabisz.
-Jeszcze nie wiemy czy polecisz-powiedziała z nutą ironii w głosie.-Ej, ale tak się nie robi, zabierz mnie ze sobą jak coś, to będzie bardzo niemiłe z twojej strony jak ty sobie będziesz nie wiadomo co robić w Kanadzie, a ja będę siedziała w Norwegii- powiedziała smutnym tonem.
-Pożyjemy, zobaczymy- wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju.
Nienawidziła, gdy czasem wychodził, lub zmieniał temat w połowie rozmowy, jak gdyby nigdy się nic nie stało.

-Tak, jasne, oczywiście- mruknęła pod nosem.

Nie wiem co mam powiedzieć o tym czymś powyżej, namęczyłam się trochę, ale szło mi lepiej, niż z poprzednimi rozdziałami. 
Prawdopodobnie zostały nam jakieś 2-3 rozdziały i epilog do zakończenia historii Diany i Andersa, myślę, że się powinnam z nimi wyrobić szybciej, bo w głowie siedzą mi już dłuższy czas. Jednak nic nie obiecuję, bo chęć do pisania może zawsze uciec. 

środa, 21 stycznia 2015

Podsumowanie

Dzisiaj tak trochę z innej beczki. Wczoraj minął rok odkąd tutaj jestem. Chociaż nie, na Bloggerze jestem dłużej, chodziło o to, że rok od publikowania tutaj jednego z wymysłów mojej chorej wyobraźni. Dobra, nieważne.
Szczerze mówiąc liczyłam, że inaczej będzie to wyglądać. Cała ta historia miała potoczyć się inaczej. Posty miały być publikowane częściej i miały być znacznie lepsze. No i ja miałam nie pisać tego na siłę. Przyznaję, trochę się wypaliłam, ale dokończę je. Dam radę. Początek kolejnego rozdziału już mam, więc to taki mały krok w dobrą stronę. Do tego zaczynam ferie w ten weekend, więc powinnam się z tym wyrobić, ale nie obiecuję, bo to się może źle skończyć. Chyba, że tak mnie książki wciągną, że nie będę mogła się oderwać, co również jest bardzo prawdopodobne.
Mam w głowie też pomysł na nowe opowiadanie (nawet dwa opowiadania, ale to drugie jest takie dość odległe i muszę je przemyśleć), ale chyba najpierw je napiszę całe i wtedy będę publikować. Mam wrażenie, że będzie mi lepiej szło, zmiana narracji dobrze zrobi. Przyznaję, to był błąd, że piszę to w trzeciej osobie, ciężko mi jest i to bardzo, nie umiem niektórych myśli skończyć, ale zmiana tego będzie jeszcze gorsza.
I tak ogólnie to nie wiem co tu pisać. Może to żebyście nigdy nie szły na rozszerzoną matematykę, a zwłaszcza w połączeniu z fizyką i informatyką (to taka rada z innej beczki). Dzięki temu opowiadaniu również zagłębiłam się bardziej w kulturę Norwegii (z innej beczki, część 2), o ile to było bardziej możliwe, niż zanim zaczęłam to pisać.
Dziękuję Wam za ten rok, pozytywne komentarze, które dostawałam na Twitterze, czy czasem tutaj, wywoływały na mojej twarzy ogromny uśmiech. Jesteście takim moim małym wsparciem, chociaż pewnie sobie z tego sprawy nie zdajecie. Dziękuję Wam ogromnie. ♥

Archiwum